Rozdział 9

73 2 0
                                    

Jak wróciłam do domu po wyprawie do kina nie mogłam przestać myśleć o Jasiu. Okazał się jednak mega wyrozumiały i kochany. Gaz pieprzowy nie będzie mi już napewmo potrzebny.

Pisałam z Jankiem aż do późnego wieczoru. Mega fajnie się z nim pisało. Mieliśmy dużo wspólnych tematów i tak dalej.

Wiesz co musze już kończy, jutro praca i trzeba się wyspać😅

Ja też wsumie mam jutro pracę. Przyjdziesz tak jak zawsze?

Oczywiście, to już dla mnie tradycja.

To fajnie od teraz nie będziesz siedzieć sama w ciszy. Będziesz musiała rozmawiać z mną👹

Aha, ZMUSZASZ MNIE
DO TEGO?!?

TAK SIE SKŁADA ŻE TAK!

Dobranoc 👹❤️

Karaluchy pod poduchy🩷

Zasnełam przytulona do telefonu myśląc o Janku.

Usłyszałam huk. Otworzyłam oczy ale za dużo nie zobaczyłam. Było ciemno, napewno gdzieś tak około 3 w nocy. Huk dochodził z łazienki. Odrazu wstałam i pobiegłam tam. Moja babcia leżała na podłodze.

Uklęknęłam obok niej i zaczęłam nią trząść. Łzy mi spływały po policzkach i zamazywały mi obraz. Babciu, babciu nie. Powtarzałam na głos cały czas. Naglę usłyszałam pukanie do dzwi. Ale zignorowałam to bo babcia była ważniejsza.
- Babciu obudz się. Babcia co się stało?! Te dwa zdania aż wykrzyknęłam. Nie mogłam się opanować i nagle było mi trudno oddychać. Łzy leciały na martwe ciało mojej babci.

Skąd wiedziałam że martwe? Nie oddychała... Wtedy usłyszałam kolejne pukanie do dzwi. Tylko że tym razem mocniejsze i pardziej pewne. Wkurzało mnie to więc pobiegłam do dzwi, odtworzyłam je i nawet nie patrząc kto to pukał wróciłam spowrotem do babci.

Okazało się później że wpuściłam sąsiadkę którą też obudził huk. Ona zadzwoniła po karetkę. A jak karetka była w drodze próbowała się odemnie dowiedzieć co się stało, ale byłam niedostępna.

Miałam atak paniki. Próbowała mnie uspokoić ale to za bardzo nie pomagało. Pojechałam karetką z moją babcią. Wiedząc że lekarze nic nie poradzą i że ona odeszła już na zawszę.

Co się stało w tej łazience takiego że odrazu padła trupem?

Siedziałam na krzesełku w łzach przed salą gdzie leżała moja ukochana i jedyna babcia już którąś  godzinę. Opierałam brodę o kolana i ryczałam. Bo co innego mogłam w tym momencie zrobić? Robiło mi się coraz zimniej bo byłam jeszcze w piżamie.

Napewno szef do mnie juz dzwonił z pytaniem dlaczego nie zjawiłam się w pracy, ale telefon zostawiłam w domu. Wytłumaczę mu jak będę w pracy. Ta sytuacja była ważniejsza od jakiejś tam pracy.

Naglę podeszłam do mnie pielęgniarka.
- Mam dla panny złą wiadomość. Powiedziała blądyna.
- Twoja babcia nie żyje.
Wiedziałam. Tak długo im to zajeło żeby do tego dojść? Wiedziałam że tak się kiedyś stanie. Ale że tak szybko? Moje życie stało się tysiąc razy lepsze odkąd wcieła mnie pod swoje skrzydła i teraz to wszystko się skończy.

Będę musiała wrócić do domu, gdzie jestem niemiłe widziana. Jak jechałam zamieszkać u babci myślałam że te piekło zostawiam już za sobą. Napewno będą mnie obwiniać za śmierć babci. Co ja niby zrobiłam? Babcia dla nich zawsze była miła a oni ją olewali. Syn własną matkę... tragedia.

- Może pani zamówić mi taksówkę? Zapytałam się pielęgniarki którą jeszcze nie odeszła.

Tak sobie pisze i myślę że ahh tutaj muszę coś dowalić. Planowałam to troszkę później ale wtedy by był ten rozdział nudny. Pozdrowienia xoxo <3

Do you still Remember me? | JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz