Rozdział 11

87 2 0
                                    

Czekałam na niego pod klatką mojej babci z plecaczkiem i torbą. Bardzo się cieszyłam że mogę z nim zamieszkać nawet jak tak bardzo się nie znaliśmy. Jedyne co przytłaczało tą radość to była utrata pracy i babci. Uwielbiałam pracować, nie umiałam za długo siedzieć w domu musiałam wyjść i coś porobić. Z tego powodu bym napewno nie była dobra pracowniczką w jakimś biurze.

Podjechał samochód, I wyskoczył z niego Jasiu.
- Dzień dobry Gabi!! Powiedział głośnio i mnie przytulił.
- Heeej. Odpowiedziałam mu i odwdzięczyłam przytulas.

- Masz jeszcze jakieś walizki w mieszkaniu? Zapytał się chłopak wchodząc do środka.
- Nie, Stop, to wszystko co mam.
- To wszystko co masz?
- Tak, nie posiadam za dużo rzeczy ani ubrań...
- A rozumiem.

Jechaliśmy do jego miejsca zamieszkania gdzieś około 17 min. Na początku była wtysliwa cisza ale potem chłopak się trochę rozgadał i zaczął mi opowiadać o swoim życiu. O swoich marzeniach żeby zostać sławnym piosenkarzem i o jego pierwszym singlu.

- O masz piosenkę? Zapytałam. Byłam zaskoczona tym faktem.
- TAK! Nazywa się Do you wanna come over? Chcesz posłuchać?
- Oczywiście że bym chciała.

Piosnkę którą mi chłopak wtedy puścił była całkiem spoko.
- Całkiem fajna. Skomentowałam jak się skończyła.
- Dzięki, niedługo wypuszczam kolejną o nazwie One missed call.
- Oo ciekawa nazwa.
- Mogę cię zabrać raz do wytwórni to sobię posłuchasz.
- Z przyjemnośćą. Odpowiedziałam z uśmiechem.

Jego mieszkanie okazało się nie za duże i wręcz nie za małe, wprost idealne dla dwójki osób. Był tylko jeden problem było tylko jedno łóżko.

- Ty weź łóżko ja mogę spać na kanapie. Powiedział.
- Śpij na swoim łóżku koleszko i tak przez ostatni miesiąc spałam tylko na kanapie więc jestem przyzwyczajona.
- Nie ma mowy. Odpowiedział i się obrócił tyłem do mnie niby obrażony.
- Niech ci będzie.
- Yayy. Odwrócił się do mnie z usmieszkiem na twarzy i satysfakcją że dobił swojego.

Następnego dnia wstałam troszkę późno. Nie musiałam wstawać do pracy więc komu by zaszkodziło kilka ekstra godzin snu. Chłopaka nie było, napewno poszedł do pracy. Moje podejrzewania się podwierdziły gdy zobaczyłam żółtą karteczkę na stole w kuchni
"Wyszedłem już do wytwórni wrócę o 15 bo dzisiaj nie idę do bajglowni. Zrob sobię co chcesz na śniadanie czuj się jak u siebię"

Słodko, wzięłam karteczkę i wsadziłam do kieszeni. I tak spędziłam swoich kilka następnych dni. Wstawałam posprzątałam mu coś w domu albo wyszłam na spacer. Popołudniu jak chłopak był w domu to gadaliśmy dużo. Poprostu spędzaliśmy z sobą czas.

Przed tym jak go poznałam nie wiedziałam że potrzebuję w życiu takiej osoby jak on. Był cudowny. Rozbłyskiwał moje mroczne dni.

Tak na szybko pisałam, see ya soon <3

Do you still Remember me? | JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz