Rozdział 2

112 3 0
                                    

Jak wróciłam z spaceru było już po 15. Moja babcia jak mnie zobaczyła ściągającą buty w gangu, wyznała że nie spodziewała się mnie tak szybko.

Za bardzo nie byłam zachwycona z swojego spacerku. Okolica bloku babci nie jest taka ciekawa. Dookoła rośnie dużo drzew i jest mały strumyczek który płynie sobię spokojnie kilka metrów od chodnika. Bardzo lubię dźwięk udreżania wody o kamienie i inne żeczy, ten plusk jaki podczas tego robi jest bardzo przyjemny dla moich uszu. Zawsze wtedy czuję się mega odprężona.

Widziałam że troszkę dalej też jest jakiś park, ale postanowiłam że obczaję go troszkę później. Nową pracę zaczynałam w poniedziałek.

Szybko nadszedł ten poniedziałek. Nie sprawdziłam jeszcze roskładu jazdy autobusów, więc musiałam iść na pieszo. Bym chętnie wsiadła na rower i pojechała rowerem, ale takiego luksusu nie miałam. A otóż to jest kolejna żecz którą trzeba  kupić. Tak, musze miec rower bo napewno nie odważe sie wsiąść w autobus pełny nieznajomych.

Ostatnio też troszkę mam zajawkę na rolki ale ich też również nie mam. Tak myślę że około po trzeciej wypłacie będę mogła dopiero sobie na nie pozwolić.

Jak fajnie jest mieszkać u kogoś. Nie trzeba płacić różnych rachunkow. Bardzo jestem wdzięczna że wzięłam mnie pod swój dach.

Idąc do pracy zastanawiam sie jak będzie mi się pracować w cztero gwiazdkowej restauracji. Pieczenie zawszę było wielką zajawką dla mnie. To jest jedno z moich ukochanych hobby. Zawsze jak pieczę czuję się jakbym była wogóle w innym świecie, odcinam się od żeczywistoś praktycznie. Dzień w pacy miną mi szybko i wogóle nie tak jak sobię wyobrażałam.

Wróciłam do mieszkania babci przybita. Staruszka odrazu wyczuła zła aurę i podczas obiadu rzuciła do mnie z najsuchszym żartem jaki kiedykolwiek słyszałam.
-Co robi żul w komputerze? Siedzi w koszu.

Przez kolejne dwie minuty nie mogła się przestać śmiać, dla niej to było takie śmiesznie i tak słodko wyglądała jak się śmieje więc jej nie przerywałam. Jak przestała tak chichoczyć i zobaczyła uśmiech na mojej twarzy odrazu się rozpromieniła.

Kolejne dni robocze nie zapowiadały się najlepiej. Mój nowy szef chyba mnie nienawidził. Choć zdaniem wszystkich innych kucharzy moje wypieki były jak z innej planety. Szefuńcio zawszę znalazł coś w przeze mnie ugotowanym jedzieniu albo w moim ubiorze czego musiał się przyczepić.

Nadchodziły moje urodziny, nie myślałam dużo o tym. W domu nigdy nie wyprawialiśmy moich urodzin. Rodzice mi zawszę mówili że taka brzydka dziewczynka jak ja nigdy nawet nie powinna się urodzić.
Więc skupiłam się tylko na mojej nowej pracy.

Nieprzyzwyczajona do dostawania uwagi i przezentów w dniu moich urodzin wcale się nie spodziewałam że babcia mi zrobi jakąś niespodziankę.

W poranek urodzin obudził mnie słodzki zapach malin. Z powodu że była sobota mogłam spać troszkę dłużej. Na palcach poszłam do kuchni. Zobaczyłam plecy staruszki wyciągającej jakieś ciasto z piekarnika. Ona odrazu wyczuła moją obecność, więc się odwróciła i zapytała jak się jak solerizantka czuję i mnie przytuliła.

Wielkim szokiem było to jak kazała mi zamknąć oczy i wyprowadziła mnia na dwór. Dopiero jak poczułam cimny poranny wiatr na moich policzkach kazała mi otworzyć je. Moim oczu ukazał się przepiękny rower o którym nawet nie marzyłam. Był biały, miał koszyk, był wręcz idealny.

Kolejny rozdział, troszkę dłuszy niż ten pierwszy ale to nic. Mam ochotę też pisać małę części z pamiętnika bohaterki, więc dajcie mi znać czy wam się ten pomysł podoba <3

Do you still Remember me? | JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz