EthanJak tylko otrzymałem od dziewczyny wiadomość z lokalizacją, w której się znajdowała, momentalnie zerwałem się z łóżka i wpakowałem do samochodu. Nie jestem w stanie odtworzyć w pamięci drogi przez las, ponieważ skoncentrowany byłem tylko na jednej myśli „Czy Chloe jest bezpieczna?". W tamtej chwili pojawiało mi się w głowie wiele scenariuszy, a większość z nich była niepokojąca. Znałem to cholerne miejsce, aż za dobrze i tym bardziej nie rozumiałem co ona tam robiła. Sprawa wyjaśniła się, albo raczej bardziej skomplikowała, kiedy poinformowała mnie, że leżący na ziemi mężczyzna, to jej ojciec. Nie miałem planu. Wiedziałem tylko, że nie mogę dać się złapać. Musiałem pozostać niewidzialny. Dodatkowo chciałem uratować człowieka leżącego w kałuży własnej krwi, niezależnie od tego, czy sobie na to zasłużył czy nie.
Stałem w jednym miejscu analizując sytuację i obserwując, jak blond włosy znikają pomiędzy drzewami. Odwróciłem głowę w stronę magazynu.
Arthur.
Nie spodziewałem się zobaczyć tutaj tego sukinsyna. Zazwyczaj zlecał brudną robotę swoim ludziom i rzadko pojawiał się na lokalizacji osobiście.
- Szefie co z nim robimy? - Odezwał się jeden z zakapturzonych mężczyzn, wskazując ręką na nadal leżącego ojca Chloe.
Arthur zbliżył się do ciała, które lekko drgnęło, dając tym samym znać, że jest nadal żywe. Chwycił jego podbródek i uniósł głowę.
- To było pierwsze i ostatnie ostrzeżenie Richardzie - wypowiedział te słowa głosem ociekającym pogardą i wstrętem. - Pamiętaj ile masz do stracenia. - Rzucił na odchodne, a następnie ponownie zwrócił się do mężczyzny w kapturze.
- Watts nie będzie już robił problemów - zakomunikował. - Wróci do domu i do udawania ojca, którym jest tylko w połowie - poklepał chłopaka po ramieniu - Odprowadź go do drogi.
Zapiął marynarkę i wygładził ją dłońmi. Jego twarz nie wyrażała absolutnie nic. Przyglądałem się mu zza drzew. Nie mogłem odeprzeć od siebie myśli, że stał się wierną kopią swojego nieżyjącego brata. Jego ton, mowa ciała, prezencja, wszystko było niemal identyczne. Czułem jak gorycz podchodzi mi do gardła, a chęć wyjścia z zarośli i zmierzenia się z nim twarzą w twarz, rosła z każdą sekundą.
- Chłopcy, mamy pierwszy towar do odebrania - zwrócił się do reszty. - Jeszcze ciepły.
Faceci zawtórowali mu pogwizdywaniem, a już po chwili zajmowali miejsca w samochodach.
Towar. Nie potrzebowałem dodatkowego potwierdzenia, czy namacalnego dowodu. Byłem niemal pewien, że poszerzyli swoją nielegalną działalność o handel ludźmi, tym samym przekraczając wszelkie granice człowieczeństwa. Chociaż oni, a zwłaszcza Arthur, już dawno przestali reprezentować gatunek ludzki. Byli jak zwierzęta, rzucające się na wszystko, na czym można było zarobić.
Skurwiele.
Spojrzałem na magazyn, zastanawiając się, czy w środku nie znajdują się bezbronni, pozbawieni możliwości ucieczki ludzie. Byłem w tym blaszanym budynku dwa razy. Służył kiedyś do przechowywania nielegalnie sprowadzanej broni, która następnie zostawała przehandlowana za niemałe sumy. Miałem nadzieję, że nadal do tego służył, a w środku nie znajduje się nic żywego. Martwego również.
Wzdrygnąłem się i odgoniłem od siebie te przerażające wizje. Wszystkimi zmysłami starałem się skupić na tu i teraz. Musiałem dopilnować, żeby Watts wrócił do domu.
Plac przed hangarem opustoszał, a ostatni samochód właśnie odjeżdżał. Spojrzałem na chłopaka, który pomagał Richardowi stanąć na nogi. Mężczyzna resztkami sił, starał się utrzymać ciało w pionie, ale widziałem po jego wyrazie twarzy, że wiele go to kosztuje. Założyłem kaptur na głowę, żeby jeszcze bardziej wtopić się w mrok i śledziłem ich w bezpiecznej odległości. W kieszeni zaciskałem palce na rękojeści noża, który ze sobą zabrałem. Nie planowałem go używać, ale wolałem być gotowy i wyrazie potrzeby zaatakować, lub się bronić. Powolnym krokiem zbliżyłem się do dwóch sylwetek, które na chwilę przystanęły.
CZYTASZ
Brave
RomanceSeria OCEAN EYES BRAVE #1 W TRAKCIE BROKEN #2 HEALED #3 „Złe rzeczy są jak fale. Zawsze będą nam się przytrafiać i nikt nic na to nie poradzi. To część życia, tak samo jak fale są częścią oceanu. Jeśli stoisz na brzegu, nigdy nie wiesz, kiedy nadp...