Decyzję o tym, żeby powiedzieć jej prawdę podjąłem rano, jadąc z Tori do szkoły. Kuzynka postanowiła w dobroci serca mnie zaszantażować i postawić pod ścianą. Oznajmiła, że albo ja jej to powiem, albo sama to zrobi. Dowodem miało być selfie, które zrobiła sobie w domu Chloe.Pieprzyć ją i jej pojebane hobby.
Powinna już dawno siedzieć za ilość włamań, które miała na koncie. Dodatkowo chwaliła się tym na lewo i prawo, jakby to było jej największe osiągnięcie życiowe. Kto wie może jej marzeniem, było polecieć kiedyś na pasku w wiadomościach.
Tak oto skończyłem w lesie na pieprzonej polanie, która tak samo jak mój dom rodzinny powinna już dawno pójść z dymem. Obiecałem sobie, że już nigdy nie wrócę do tego miejsca. Do domu też miałem nie wracać, tymczasem wczorajszego wieczora zaliczyłem zwiedzanie piekła. Muszę przestać okłamywać samego siebie i składać obietnice bez pokrycia.
Słowa To tu go zabiłem, zadziwiająco łatwo przeszły mi przez gardło. Za każdym razem, gdy wypowiadałem je na głos, czułem, jakbym utwierdzał samego siebie w czynie, którego się dopuściłem. Spodziewałem się po dziewczynie każdej możliwej reakcji. Krzyku, ucieczki, a nawet próby zadzwonienia na policję. Na każdą z nich byłem gotowy, lecz teraz patrząc na obojętny wyraz twarzy Chole, czułem się zdezorientowany. Nie zdradzała kompletnie nic, co podsycało moją złość. Mijały kolejne minuty, a ona nadal milczała. Patrzyła na mnie pustym, wypranym z emocji wzrokiem. Nie wiedziałem, czy mnie nienawidzi, gardzi mną, czy się brzydzi.
- Powiedz coś do cholery - wyrwało mi się. - No dalej - próbowałem przerwać jej milczenie i w końcu wydobyć z niej chociażby jedno słowo. - Nazwij mnie mordercą! - Krzyknąłem, dając upust całej frustracji, którą w sobie gromadziłem.
Nie chciałem podnosić głosu, ale jej brak reakcji po woli mnie zabijał. Wolałem usłyszeć najgorszą prawdę, niż być karmiony kłamstwem w postaci ciszy. Podejrzewałem, że po moim wybuchu dziewczyna się cofnie, ale ona zrobiła pewny krok w przód. Staliśmy naprzeciwko siebie w odległości trzech kroków, ale ja niemal czułem, jak nasze oddechy mieszają się ze sobą.
- Nie jesteś mordercą - padły pierwsze słowa, a ja poczułem dziwną ulgę. - Wierzę, że nie miałeś innego wyboru.
Zaśmiałem się nerwowo, jak jakiś pierdolony psychopata. Nie radziłem sobie zbyt dobrze z napięciem.
- Właśnie ci powiedziałem, że zabiłem ojca - zrobiłem pauzę i spojrzałem jej w oczy, które w końcu zaczęły coś wyrażać - z zimną krwią - kontynuowałem, nadal obserwując jej reakcje. - Przyłożyłem mu pistolet do głowy - zademonstrowałem, przykładając sobie dwa palce do skroni. - A ty mi mówisz, że nie jestem mordercą? - Prychnąłem.
- Niewiele wiem - odezwała się ponownie - ale jestem pewna jednego - przerwała i podniosła wzrok. Uderzyła mnie siła z jaką na mnie spojrzała - że nie jesteś złym człowiekiem Ethanie, to twój ojciec nim był.
Pierwszy raz ktoś powiedział do mnie takie słowa. Przez całe życie obawiałem się, że jestem do niego podobny, że powielam jego schematy. Im starszy byłem, tym dostrzegałem większe podobieństwo. Tymczasem blondwłosa dziewczyna, która ledwo mnie znała, przejrzała mnie na wylot. W jej oczach nie byłem jak ojciec. Widziała we mnie Ethana, którym zawsze chciałem być. Jak to możliwe, że w zaledwie kilka tygodni zdołała przedrzeć się przez moje warstwy i dotrzeć do samego serca. Obdzierała mnie z nich, podczas gdy ja wierzyłem, że nadal pozostaję w ukryciu. Dotarła do najwrażliwszych miejsc, które nawet się nie broniły. To przy niej pierwszy raz od wielu lat uroniłem łzy, to przy niej traciłem kontrolę i na nowo odzyskiwałem świadomość. Nigdy nie czułem się bardziej żywnie, niż kiedy była obok.
CZYTASZ
Brave
RomanceSeria OCEAN EYES BRAVE #1 W TRAKCIE BROKEN #2 HEALED #3 „Złe rzeczy są jak fale. Zawsze będą nam się przytrafiać i nikt nic na to nie poradzi. To część życia, tak samo jak fale są częścią oceanu. Jeśli stoisz na brzegu, nigdy nie wiesz, kiedy nadp...