Rozdział 3 (2)

46 2 1
                                    

(Postać Marcelino Jamie Rodríguez jest inspirowana wyglądem modela Daniel Millar)

Podekscytowani nowymi planami na dzisiejszy wieczór, Will i Max wrócili do mieszkania trochę wcześniej niż zamierzali na początku. Odwiedzenie jednego z popularnych muzeów mogło poczekać, poza tym oboje mieli już w głowie tylko w co ubrać się na koncert i na jaki zespół, bądź wykonawcę Mike kupił bilety. Mimo, iż Will stale dopytywał się o szczegóły, szatyn nie chciał zdradzić żadnych dodatkowych informacji, upierając się, że jest to niespodzianka. Dopiero kiedy przyjaciele przekroczyli próg mieszkania, dowiedzieli się, że idą na koncert zespołu The Neighbourhood. Mike, dokładnie tak jak się spodziewał został nazwany niejednokrotnie mianem najlepszego chłopaka na świecie, a także nie przyjmował żadnych pieniędzy, które próbowała mu wepchnąć Max, twierdząc, że jest to prezent od niego, a odwdzięczą mu się kiedyś, w przyszłości. Dokładnie godzinę przed rozpoczęciem wydarzenia dotarli pod właściwy klub, który znajdował się ok. pół godziny drogi metrem od ulicy, na której mieszkali. Kolejka do sprawdzania biletów była dość spora, jednak mimo wszystko udało im się stanąć w takim miejscu, że widzieli całą scenę. Koncert miał się zacząć o 22, jednak członkowie zespołu nie pojawili się jeszcze na scenie. Był tam tylko DJ, który puszczał remixy popularnych klubowych hitów. Ludzie wokół kołysali się w rytm muzyki i śpiewali znane piosenki, jednak mieli na uwadze, że w każdej chwili na scenie mógł pojawić się zespół, dlatego nikt za bardzo się nie przemieszczał i zdawał się pilnować zajętego miejsca. Will rozejrzał się po pomieszczeniu, zawieszając wzrok na paru osobach stojących w pobliżu. Sądząc po strojach dziewczyn, które w niektórych przypadkach odsłaniały naprawdę dużo, a także po ubraniach innych chłopaków, które wyglądały na dość drogie i modne, stwierdził, że ubrał się zbyt nudno jak na koncert. Biały T-shirt, na to jasna koszula w kartę oraz klasyczne jeansy - ubierał się tak również w zwykłe dni, bez okazji. Nie był jednak typem osoby, którą często można było spotkać w klubie, dlatego nie wiedział zbytnio w co ma się ubrać. Faktem było to, że jesienią zeszłego roku zmienił trochę styl na taki, który mu odpowiadał, jednak szybko mu się znudził. W chwili, gdy spojrzał ponownie na prawą stronę sali, zauważył w tłumie znajomą twarz. Jamie, ubrany w biały, pognieciony podkoszulek oraz trochę sprane, czarne jeansy z dziurami na kolanach, tańczył w objęciach wyższego mężczyzny, który prawdopodobnie był jego chłopakiem, o którym ostatnio nie przestawał mówić. Na szyji miał luźny, czarny krawat w bordowe pasy, a na biodrach przewiązaną czarną, skórzaną ramoneskę. Will znał chłopaka bardzo dobrze, gdyż byli na tym samym roku i dodatkowo w tej samej grupie zajęciowej. Lepszy kontakt złapali jakoś pod koniec pierwszego roku, kiedy profesor od historii sztuki przydzielił ich do zadania w parze. Jamie, a w zasadzie Marcelino, jednak znacznie wolał kiedy nazywano go drugim imeniem, argumentując to w ten sposób, że Amerykanie nie umieją poprawnie wymawiać większości hiszpańskich imion, akcentując w śmieszny sposób ostatnią literę jego imienia i przeciągając zbyt długo głoskę 'o', zawsze ubierał się bardzo modnie, mimo że 90% jego szafy była w kolorze czarnym. Czarna, zazwyczaj lekko rozmyta kredka, którą podkreslał oboje brunatnych oczu oraz czarny lakier na paznokciach współgrały z jego stylem. Will zazdrościł mu umiejętności doboru ubrań w taki sposób, że zawsze do siebie pasowały i wyglądało to po prostu dobrze. Od wnikliwej obserwacji ubioru kolegi ze studiów jego uwagę odciągnął aplaus tłumu, który wspólnie zaczął wiwatować pojawiającym się kolejno po sobie członkom The Neighbourhood. Brunet momentalnie przeniósł wzrok na scenę, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Po chwili poczuł dłoń na swoim ramieniu i spojrzał w górę na twarz chłopaka stojącego za nim. Mike uśmiechał się do niego, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej, dziękując mu w ten sposób po raz kolejny za załatwienie biletów. Na początku zespół zagrał parę starszych piosenek, później kilka tych nowszych, a na koniec wyszli jeszcze raz na bis, o który poprosiła ich publika. Koncert trwał ok. dwóch godzin, ale cała trójka wychodząc z klubu miała wrażenie, że minął on zdecydowanie o wiele za szybko.
"Skoczymy do sklepu za rogiem? Strasznie chce mi się pić" odezwała się Max, pokazując wyższemu chłopakowi telefon z otwartą mapką, na której znalazła najbliższy otwarty sklep znajdujący się zaledwie 300m od nich.
"Dobry pomysł, mi też zaschło w gardle. Will?" spytał, zauważając, że patrzył on zupełnie w inną stronę i zdawał się nie słuchać ich rozmowy.
"Idźcie, ja nic nie chcę. Zaraz do was dojdę" uśmiechnął się, odwracając głowę w ich stronę.
"Na pewno?" spytał szatyn, unosząc brew.
"Tak, widziałem na koncercie kolegę ze studiów i chcę się przywitać. Stoi pod ścianą" odpowiedział, ponownie przenosząc wzrok na chłopaka, który stał parę metrów od wejścia do klubu, opierając się plecami o ścianę i paląc papierosa. Nie był on sam, lecz w towarzystwie wyższego, umięśnionego chłopka o włosach w kolorze brudnego blondu. Ich rozmowa nie wyglądała na normalną, a raczej można było ją uznać za kłótnię. Krzyczeli na siebie, przy czym Jamie wymachiwał co chwilę wolną ręką. Moment, w którym wyraźnie chciał on odejść, ale blondyn ścisnął go za ramię i siłą przyciągnął do siebie był dla Willa powodem do zaniepokojenia. Czyżby chłopak przyjaciela nie był w rzeczywistości taki jak go opisywał? Brunet nie wiedział tego dokładnie, jednak poczuł, że nie powinien zignorować tej sytuacji.
"Dobrze, spotkajmy się w tym miejscu" powiedział Mike, po czym poszedł za rudowłosą dziewczyną, która znała drogę do sklepu. Kiedy tylko odeszli, Will poszedł szybkim krokiem w stronę kłócącej się pary, bojąc się, że za chwilę stąd pójdą i straci ich z pola widzenia.
"Puść mnie, idioto! Nie mam obowiązku robić tego co mi każesz!" krzyczał Jamie, próbując wyrwać się z uścisku wyższego chłopaka.
"Zabrałem cię na koncert, na randkę, tak jak chciałeś" warknął, wciąż kurczowo zaciskając dłoń na jego ręce.
"I tak mi się odwdzięczasz? Myślisz, że jestem na tyle głupi żeby dać z siebie zedrzeć kasę i wrócić zadowolony do domu? Te bilety nie były tanie, a ciebie proszę tylko o jedną, kurwa, rzecz" dodał, zaciskając ze złości zęby.
"Jamie...cześć" powiedział Will, podchodząc do dwójki chłopaków. Na początku lekko się uśmiechnął, jednak kiedy tylko spotkał się z zimnym, wręcz morderczym spojrzeniem blondyna, od razu spuścił wzrok, myśląc, że w ten sposób uniknie ściągnięcia na siebie jego gniewu. Osiągnął jednak swój cel, gdyż wyższy chłopak od razu puścił ramię drugiego i momentalnie się od siebie odsunęli.
"Will...co tu robisz? Byłeś na koncercie?" Jamie zaśmiał się nerwowo. Widocznie był zmieszany i krępował go fakt, że ktoś znajomy usłyszał część ich kłótni.
"Mhm...byłem" odpowiedział krótko brunet, wciąż bojąc się, że agresywny chłopak naskoczy na niego, gdy tylko powie parę słów za dużo.
"Fajowo. To mój chłopak, Alex" powiedział, uśmiechając się jakby wcześniejsza sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Will w końcu odważył się spojrzeć na wyższego chłopaka, który zmierzył go wzrokiem od góry do dołu i wymusił jeden uśmiech.
"Amor, zostawisz nas na chwileczkę? Kup mi piwo i poczekaj w środku" zwrócił się do blondyna, mówiąc swoim normalnym, melodyjnym głosem.
"Idę zajarać" odpowiedział krótko, wyjmując zza ucha skręta. Zerknął jeszcze raz na Willa, później na swojego chłopaka i zniknął za rogiem.
"Co u ciebie?" spytał Jamie, krzyżując ręce na piersiach, kiedy powiało zimnym chłodem w prawie opustoszałym już miejscu.
"Właściwie chciałem spytać o to samo ciebie" odpowiedział.
"Wszystko między wami w porządku?"
"Chodzi ci o tą sprzeczkę?" spytał po chwili ciszy. Will nie był do końca przekonany czy można było to tak określić, ale pokiwał głową.
"Ah, to nic takiego. Zwykła kłótnia jak w każdym związku" wzruszył ramionami. Wydawało się, że zupełnie nie ruszyła go zaistniała sytuacja.
"Alex ma dość wybuchowy temperament, podobnie jak ja zresztą. Zaraz ochłonie i mu przejdzie, nie martw się. Jest okej" uśmiechnął się, lecz ostatnie zdanie wypowiedział jakby na siłę, aby tylko uniknąć dalszych pytań przyjaciela.
"Skoro tak to...miłego wieczoru" odpowiedział Will. Nie widział celu, aby drążyć temat, gdyż był przekonany, że i tak nie dowie się całej prawdy.
"Czekaj, przyszedłeś tu sam?" spytał, aby podtrzymać rozmowę, kiedy drugi chłopak miał zamiar iść.
"Nie, jestem ze swoim chłopakiem i naszą wspólną przyjaciółką, która przyjechała na weekend" odpowiedział nieco zdziwiony pytaniem chłopaka, które nie miało żadnego zwiazku z ich rozmową.
"Za tydzień robię domówkę z okazji moich urodzin. Powinniście wpaść, chętnie poznam twojego chłopaka. Zapraszam też Ash i kilku znajomych" Ashley, nazywana zdrobniale Ash, była najlepszą przyjaciółką Jamiego od czasów liceum. Oboje mieli podobne zainteresowania i dlatego poszli razem na te same studia. Tak naprawdę Ashley była pierwszą osobą, którą Will poznał na roku i siłą rzeczy zakolegował się także z nim. Tym sposobem Ash i Jamie byli dwójką przyjaciół, z którymi głównie utrzymywał kontakt.
"Bardzo chętnie" odpowiedział Will, uśmiechając się do niego.
"No to super, jesteśmy umówieni" odwzajemnił uśmiech.
"A teraz wybacz, ale powinienem chyba poszukać Alexa. Ciao" szybko objął bruneta jedną ręką na pożegnanie, po czym poszedł w stronę wejścia do klubu.
Will nie ruszał się z miejsca do momentu kiedy szatyn (jego naturalnym kolorem włosów był ciemny blond, ale od dłuższego czasu farbował włosy na czarno) nie zniknął za drzwiami klubu. Później rozejrzał się po okolicy, a kiedy nie zauważył w pobliżu ani Max ani Mike'a postanowił się z nimi skontaktować.
'Gdzie jesteście?' napisał wiadomość do chłopaka, a dosłownie po minucie usłyszał dźwięk przychodzącego powiadomienia.
'Przy sklepie. Wyślę ci lokalizację, bo mamy grubszą sprawę'  odpisał, po czym wysłał załącznik z udostępnioną lokalizacją. Brunet bez dłuższego namysłu poszedł w to miejsce.

Together through a lifetime//bylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz