Jak przystało na weekend, przyjaciele planowali spędzić sobotnią noc w klubie, a z racji tego, że ostatnim razem Will bawił się całkiem dobrze, postanowił, że znów się do nich przyłączy. Przed tym jednak spędził czas na randce ze swoim chłopakiem w nowej włoskiej restauracji, którą polecił im jeden ze znajomych Mike'a.
"Jedzenie było naprawdę dobre. Pizza neapolitańska to moja nowa miłość" powiedział Will, wchodząc do mieszkania.
"Muszę ci przyznać rację. Chociaż jest ze mnie straszny picky eater, to co zamówiłem było zadziwiająco smaczne" odpowiedział szatyn, wchodząc za nim.
"To co? Dokończymy nasz wieczór jakimś filmem?" spytał, uśmiechając się do niego.
"Bardzo bym chciał, ale niestety umówiłem się z przyjaciółmi" odpowiedział, robiąc smutną minę.
"Znowu idziecie na kluby?" dopytywał.
"Tak, ale tym razem do innego"
"Nie sądziłem, że polubisz tego typu wyjścia. Ostatnio byłeś tak zmęczony, że zasnąłeś w ubraniu" Mike zaśmiał się, przypominając sobie o zeszłej niedzieli, kiedy wstał rano do pracy, a obok leżał on w tym samym ubraniu, w którym wyszedł na imprezę.
"Sam nie wiem jak do tego doszło. Nie czułem się aż tak zmęczony, zanim się nie położyłem. Później mnie totalnie odcięło" odpowiedział.
"Późno już, muszę się zbierać. Dziękuję za randkę i pewnie wrócę o podobnej porze co ostatnio"
"Leć, nakarmię kota" powiedział szatyn, po czym każdy z nich poszedł w swoją stronę.
Plan był taki sam jak ostatnio. Will miał najpierw zajechać do Jamiego, a później mieli spotkać się pod klubem z Ashley. Chłopak poszedł do sypialni przebrać się w odpowiednie ciuchy. Tym razem założył czarne jeansy. Myśląc nad wyborem bluzki, przypomniał sobie o układzie, który sam zaproponował zeszłej soboty. Sięgając górnej półki, wyciągnął po omacku purpurowy top, który dostał od przyjaciela. Przyglądając się ubraniu nadal miał pewne obiekcje co do założenia go, nie chciał jednak łamać obietnicy. Ściągając z wieszaka czarną, rozpinaną bluzę z kapturem, wziął obie rzeczy i poszedł do łazienki. Po założeniu topu obejrzał się w lustrze wiszącym nad umywalką. Wciąż czuł się dość nieswojo mając go na sobie. Może dlatego, że nie była to nawet męska bluzka i według niego wyglądało to jakby pożyczył ją od młodszej, 15-letniej siostry. Oglądając się z każdej możliwej strony, doszedł do wniosku, że nie wyjdzie tak ubrany z domu i kiedy miał już zdejmować z siebie top, do łazienki wszedł Mike.
"Ups, przepraszam. Myślałem, że zapomniałeś zgasić światło" odezwał się, widząc, że łazienka wcale nie była pusta, jak zakładał.
"Nie szkodzi" odpowiedział brunet, wlepiając wzrok w podłogę, ponieważ wstydził się nawet spojrzeć mu w oczy podczas rozmowy będąc ubranym w ten nietypowy sposób.
"Co masz na sobie?" spytał Mike. Oczywiście Will od razu wiedział co miał na myśli.
"Nową bluzkę" odpowiedział krótko, wciąż wpatrując się w ziemię.
"Chcesz wyjść tak na miasto? To znaczy nie żeby coś, ale nigdy się tak nie ubierałeś" skomentował szatyn.
"Tak, a co?" odpowiedział, krzyżując ręce na piersiach i w końcu odważył się na niego spojrzeć.
"Nie mogę spróbować czegoś nowego? Zawsze muszę chodzić w bluzie?"
"Nie o to mi chodziło, nie złość się" westchnął.
"Po prostu pierwszy raz widzę cię w takiej bluzce i trochę się zdziwiłem, bo nie jest w twoim stylu. To znaczy nie, że wyglądasz w tym źle, ale nie jest to przypadkiem bardziej styl tego kolegi, u którego byliśmy na urodzinach?" spytał, unosząc brew.
"Może i jest zresztą...jakie to ma znaczenie? Podoba mi się i tak, wyjdę w tym na miasto" powiedział dumnie. Nagle stwierdził, że jednak jest to tylko ubranie i Jamie miał rację mówiąc, że obcych osób w klubie nie będzie interesowało to w czym tam przyszedł.
"Możesz wyjść, bo chcę jeszcze poprawić włosy?"
Mike bez słowa opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.
"Jeśli mam być szczery to nie podoba mi się ten cały Jamie. Lepiej na niego uważaj, bo może cię nieźle zmanipulować" powiedział, stojąc pod drzwiami.
"Mike, ogarnij się. Nikt mnie nie zmanipulował. Założyłem to, bo sam chciałem i tyle. Nie gadaj bzdur, wiem z kim się przyjaźnię" odpowiedział mu Will.
"Skoro tak mówisz" skomentował, po czym poszedł zająć się pupilem. Brunet położył obie dłonie na bokach umywalki i westchnął głęboko. Wcale nie chciał na niego naskoczyć i żałował słów, które powiedział. Strasznie nie lubił kiedy się kłócili. Nie chciał jednak tłumaczyć się, dlaczego tak naprawdę miał na sobie tą bluzkę. Po tym co przed chwilą usłyszał, był przekonany, że Mike zrobiłby mu kazanie o tym jaki Jamie jest dziwny i ma na niego zły wpływ. Dlatego nie pozostało mu nic innego jak tylko dokończyć przygotowania do wyjścia i mieć nadzieję, że jutro rano będzie między nimi w porządku. Przed wyjściem z domu założył na siebie bluzę i zapiął się pod samą szyję. Mimo wszystko nie było na tyle ciepło, aby wyjść w letnim topie.
Po pewnym czasie dotarł pod blok przyjaciela. Nie musiał długo czekać, aby ktoś go wpuścił. Gdy wjechał windą na siódme piętro drzwi od mieszkania były lekko uchylone, przez co Will stwierdził, że chłopak po prostu na niego czekał. Bez chwili zawahania wszedł do środka, po czym spotkał się z czułym powitaniem z jego strony. Jamie dosłownie rzucił mu się na szyję, co było dość niespodziewane. Brunet nie wiedząc jak miał zareagować, jedynie delikatnie poklepał go po plecach.
"Siemanko! Wystraszyłem cię?" zaśmiał się, puszczając go i stając obok.
"Nie, choć przyznam, że trochę się tego nie spodziewałem" odpowiedział mu uśmiechem.
"And I'm crazy but you like it, loca, loca, loca" zaśpiewał kawałek refrenu znanej piosenki Shakiry, tanecznym krokiem zmierzając do pokoju. Wydawał się on żywszy niż zwykle, dlatego brunet pomyślał, że coś musiało być na rzeczy. Rozglądając się po mieszkaniu, jego wzrok przyciągnęła otwarta butelka wina, stojąca na stole w kuchni. Will podniósł ją do góry i zobaczył, że była do połowy pusta.
"Idziesz? Czy będziesz tak tam stał?" usłyszał nagle głos dobiegający z drugiego pokoju.
"Idę!" odkrzyknął, po czym odstawił butelkę w miejsce, w którym stała wcześniej i poszedł do pokoju chłopaka. Jamie siedział na obrotowym krześle i popijał wino ze szklanki.
"Co masz dziś na sobie, misiaku?" uśmiechnął się, poruszając brwiami.
"Ostatnio bawiłem się dobrze, więc dotrzymałem obietnicy" odpowiedział, rozpinając bluzę.
"No, w końcu mnie posłuchałeś!" zaklaskał, wstając z siedzenia.
"Moja suczka wygląda tak ładnie, że chyba popłaczę się ze wzruszenia" dodał, udając, że wyciera niewidzialną łzę spod oka.
"Słucham?" Will zaśmiał się, zakładając, że żartował, jednak zupełnie nie wiedział o co chodziło drugiemu chłopakowi. Zachowywał się on zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Czyżby faktycznie było to spowodowane jedynie działaniem alkoholu?
"Zatańczymy?" spytał, pojawiając się nagle parę centymetrów przed nim i bez pytania łapiąc go za ręce. Kiedy z głośnika poleciała kolejna piosenka, zaczął bardzo ekspresyjnie wyginać się w rytm muzyki, ciągnąc za sobą Willa, który przez to prawie na nim wylądował.
"Jamie, co ty wyprawiasz?" powiedział poirytowany, puszczając ręce drugiego chłopaka, po czym odsunął się na bezpieczną odległość.
"Sam wypiłeś to wino w kuchni?"
"No postanowiłem zrobić sobie taki mały beforek przed naszym wyjściem" zachichotał.
"Jestem, aż tak wkurzający?"
"Trochę" odpowiedział brunet.
"Może nie pij już więcej przed wyjściem, co?" dodał, zabierając z biurka szklankę z niedopitym trunkiem.
"Niech ci będzie" odpowiedział, po czym nagle stał się dużo spokojniejszy i usiadł na materacu.
"Wszystko w porządku?" spytał brunet. Nie wiedział po co właściwie przyjaciel upijał się na własne życzenie, ale zaczęło go to martwić, gdyż tydzień temu przed wejściem do klubu wydawał się być zupełnie trzeźwy.
"Tak, czemu miałoby nie być?" odpowiedział, uśmiechając się do niego jak gdyby nigdy nic.
"Nie wiem, może dlatego, że pijesz w samotności" westchnął Will, siadając na krześle, na którym przed chwilą siedział on.
"Miałem po prostu cholerną ochotę na wino. Pół butelki to wcale nie jest tak dużo" odpowiedział, kończąc tym stwierdzeniem ich dyskusję.
Do czasu zanim wyszli z mieszkania, Will pilnował chłopaka i miał na uwadze, aby pił jedynie wodę. Jak się później okazało Jamie był na szczęście jedynie lekko wstawiony, więc nie było żadnych podstaw, aby odwołać dzisiejszy clubbing. Brunet postawił mu jednak jeden warunek, którym był zakaz zamawiania alkoholu na imprezie, na co przyjaciel niechętnie się zgodził. Kiedy wsiedli do metra, obaj zajęli się telefonami i nie odzywali się do siebie. Jamie po chwili zauważył powiadomienie z messengera.
Ashley: Jak tam?
Jamie: Dobrze, jesteśmy w metrze
A: Kto jest z tobą? Will?
J: Tak
A: Serio?? Miałeś go nie brać 🙄
J: Dlaczego? Będzie fajnie
A: Komu fajnie, temu fajnie. Nie chcę go znowu niańczyć, jak ostatnim razem...
J: Spokojnie, señorita, zajmę się tym 😘 na mnie możesz liczyć 😇
A: Jaki masz plan, geniuszu?
J: Mam towar, tym razem spróbujemy z dwiema 💊 po tym faza mu szybko nie zejdzie
A: Pojebało cię? Chcesz wzywać karetkę do klubu?
J: Spokojnie, wiem co robię
A: Lepiej żebyś wiedział, bo nie chcę później wynosić zwłok z imprezy, bo ty chciałeś zaruchać
J: Que? 😀🤷♂️
A: Nie znamy się od wczoraj, kochany 😘 Mnie nie oszukasz
CZYTASZ
Together through a lifetime//byler
Fanfic‼️KSIĄŻKA JEST KONTYNUACJĄ OPOWIADANIA "Always by your side" KTÓRE ZNAJDZIECIE NA MOIM PROFILU‼️ Początek nowego roku akademickiego, nowe wyzwania, nowe znajomości...20-letni Will i Mike rozpoczynają drugi rok studiów i zarazem drugi rok mieszkania...