Rozdział 20

55 1 1
                                    

3 miesiące później

Powrót na studia nie był czymś nadzwyczajnym, poza tym, że dla niego był to właściwie ostatni rok przed wkroczeniem w prawdziwe dorosłe życie. W porównaniu do poprzedniego, ten zapowiadał się być naprawdę spokojnym. Will przychodził rano na uczelnię, uczestniczył w zajęciach, po czym wracał do domu, albo szedł do pracy. Nie mógł przyznać, że zupełnie nie brakowało mu kontaktu z osobami, z którymi był blisko przez prawie dwa lata. Czuł się nieco samotny spędzając przerwy wyłącznie z telefonem, ale na pewno odczuwał przez to wewnętrzny spokój, co było jego zdaniem najważniejsze. Ashley, choć wtedy pomogła mu przy zebraniu dowodów przeciwko Marcelowi, od pierwszego dnia nowego semestru przestała się do niego odzywać i znalazła sobie nową grupkę znajomych, chyba po prostu dla zasady. Co do chłopaka, Will po dziś dzień nie wiedział jaki był dokładny powód jego rezygnacji ze studiów, choć mógł się jedynie domyślać. Nie chciał go o to dopytywać i wracać do starych spraw, gdyż sądził, że było to po prostu lepsze dla jego związku, który wkroczył na nowy etap i stale się rozwijał.
Wracając z zajęć, z których wyjątkowo zostali wypuszczeni parę minut wcześniej, zahaczył jeszcze o swoją kawiarnię, w której kupił dwa croissanty z nadzieniem czekoladowym, które obaj tak bardzo uwielbiali. Kiedy wszedł do mieszkania poczuł zapach gotującego się obiadu i z uśmiechem na twarzy wszedł do kuchni, w której był Mike. Podchodząc do niego od tyłu, objął go w pasie i oparł głowę na ramieniu wyższego chłopaka.
"Co gotujesz?" spytał, zaglądając mu przez ramię.
"Spaghetti. Nie podglądaj, bo nie wyjdzie" odpowiedział, jednocześnie mieszając na patelni mięso w sosie bolońskim.
"Chcesz spróbować?" spytał, po czym nabrał na łyżkę trochę sosu. Brunet nachylił się, aby spróbować sosu z łyżki, którą trzymał Mike.
"Pyszne, nie wiedziałem, że masz takie zdolności kulinarne" skomentował, uśmiechając się do niego.
"Ty lepiej gotujesz" stwierdził szatyn.
"Ja staram się czegoś nauczyć, aby pokazać ci, że nie jestem taki bezużyteczny"
"Nigdy tak nie pomyślałem" zaśmiał się Will.
"Sądząc po smaku twojego spaghetti mogę przyznać, że mógłbyś częściej robić obiad"
"Jeszcze nie dokończyłem, lepiej nie zapeszaj" odpowiedział.
"Dobrze, pójdę się przebrać" brunet cmoknął go w policzek, po czym wyszedł z kuchni.

Po zjedzeniu wspólnie obiadu spędzili ze sobą jeszcze chwilę czasu. Starali się robić to jak najczęściej, zanim każdy wrócił do swoich obowiązków, nawet jeśli miało to oznaczać jedynie wspólne siedzienie w salonie na kanapie. Podobnie było również tego dnia - Mike włączył jakiś serial, aby leciał w tle, a Will leżał na kanapie, trzymając nogi na jego kolanach.
"Z kim piszesz?" spytał szatyn, zauważając, że drugi chłopak od dłuższego czasu był zajęty telefonem.
"Z Marcelino" odpowiedział po chwili ciszy.
"Czy on kiedyś zniknie z naszego życia?" spytał Mike, pół żartem, pół serio.
"Zmienił się" odpowiedział brunet.
"Poza tym nic nas nie łączy. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko i jesteśmy w relacji czysto przyjacielskiej"
"Ta, aż do następnego spotkania..." mruknął pod nosem.
"Raczej nie nastąpi to zbyt prędko skoro przeprowadził się do Hiszpanii" odpowiedział.
"Serio? To wspaniale, niech tam siedzi i pije sangrię" Mike skomentował sarkastycznie.
"Mike, posłuchaj mnie..." westchnął, podnosząc się do pozycji siedzącej.
"Nie musisz być zazdrosny, naprawdę nic do niego nie czuję. Piszemy ze sobą tylko co jakiś czas, poza tym on ma chłopaka. Pracuje teraz jako fotomodel, w wakacje zaczął pracę w agencji w Nowym Jorku, zdecydował jednak, że chciałby wrócić do domu i tam spróbować życia na własną rękę, od nowa" wytłumaczył.
"Rzucił studia na ostatnim roku? Bez sensu" skomentował szatyn.
"Stwierdził, że od początku nie był na nich dla tytułu, tylko bardziej ze względu na hobby. Mając predyspozycje na modela, dodatkowo znajomości w tej branży dzięki swojej matce, wyszło mu to na lepsze. Jest tylko trochę za niski, dlatego przeważnie biorą go do zdjęć, ale i tak może się w tym kierunku rozwijać. Przed chwilą wysłał mi parę zdjęć ze swojej ostatniej sesji, mogę ci pokazać" powiedział, przysuwając  się bliżej drugiego chłopaka, aby pokazać mu w telefonie zdjęcia wysłane przez Marcela.
"Nieźle, mogłeś mieć modela, a skończyłeś ze mną" zażartował Mike, przyglądając się zdjęciom chłopaka, na których reklamował ubrania marki Zara.
"Wysyła ci też jakieś bardziej prywatne fotki po godzinach?"
"Musisz być taki zazdrosny?" westchnął Will, odkładając telefon na stole.
"Nie wysyła mi żadnych nudesów, spokojnie. Po prostu jest zadowolony ze swojej pracy, a ja go wspieram. Jakbyś odniósł jakiś sukces to nie chciałbyś się komuś pochwalić? Marcelino ma małe grono osób, których uważa za swoich przyjaciół. Przeprowadził się do innego kraju, w którym nie ma jeszcze zbyt wielu znajomych, więc komu ma pokazać te zdjęcia?"
"Marcelino to egoistyczny dupek, chyba o tym na chwilę zapomniałeś" odpowiedział stanowczo Mike.
"Mówiłeś, że ma chłopaka, nie wystarczy, że mu pokaże te zdjęcia?"
"Co za różnica, przecież jest na nich ubrany" skomentował Will.
"Niech ci będzie, nie chcę się znów o niego kłócić" szatyn wzruszył ramionami.
"Jest jeszcze jedna rzecz..." drugi chłopak odezwał się po chwili ciszy, która nastała między nimi.
"Chciał żebym przed świętami przyjechał do Sevilli go odwiedzić. Chciałem najpierw z tobą o tym porozmawiać, więc powiedziałem mu, że muszę się zastanowić..."
"Na pewno nie, nigdzie nie polecisz" odpowiedział krótko szatyn, podenerwowany całą sytuacją.
"Poważnie się nad tym zastanawiasz? Wiedząc dokładnie jaki on jest? Możesz powtarzać tysiąc razy jak bardzo się zmienił, ale ja i tak w to nie uwierzę"
"Pomyślałem, że wytłumaczymy sobie wszystko jeszcze na żywo, bo nie mieliśmy okazji, żeby porozmawiać o tym w cztery oczy" wytłumaczył brunet.
"Nie rozumiem po co do tego wracać, ale w sumie to jak chcesz" Mike wzruszył ramionami.
"Nie mogę ci niczego zabronić, ale dla mnie to będzie oznaczało tylko jedno"
"Nie mówisz serio..." skomentował, domyślając się co drugi chłopak mógł mieć przez to na myśli.
"Albo ja, albo on. Nie chcę być w tym momencie toksyczny i zabraniać ci kontaktu z kimkolwiek, ale po tym co między wami zaszło, nie uwierzę, że zaprasza cię tylko, aby porozmawiać"
"Rozumiem, napiszę mu, że nie przyjadę" odpowiedział bez wahania brunet.
"Jesteś moim przyszłym mężem, oczywiście, że liczę się z twoim zdaniem i jesteś najważniejszy. Nie mógłbym cieszyć się z tego wyjazdu, wiedząc, że byłbyś na mnie zły"
"Ja po prostu nie chcę żeby znów coś ci zrobił..." westchnął Mike.
"Wiem, misiu, dlatego jestem już cały twój" odpowiedział, pokazując mu wyłączony telefon, który chwilę potem schował pod poduszkę, leżącą na drugim końcu kanapy. Później usiadł mu na kolanach i założył ręce za szyję wyższego chłopaka. Znacznie poprawił mu tym humor, gdyż szatyn uśmiechnął się do niego i delikatnie pogłaskał jego włosy.
"Uważam, że jesteś od niego przystojniejszy" szepnął brunet.
"Teraz to dojebałeś komplement" prychnął Mike.
"Aż mi się ego podniosło"
"Naprawdę" zachichotał Will, po czym nachylił się, aby go pocałować. Szatyn oddał pocałunek, rozpoczynając tym serię kolejnych.
"Mike...muszę zacząć malować obraz na zajęcia..." wymamrotał, rumieniąc się, gdy poczuł jak dłoń chłopaka, wraz ze zwiększeniem intensywności pocałunków, powędrowała na jego prawy pośladek.
"Masz czas, jest jeszcze wcześnie" odpowiedział szatyn, po czyn powrócił do namiętnych pocałunków, na które przystał też Will, nie protestujac już dłużej i pozwalając chłopakowi położyć się z nim na kanapie. Po wymianie jeszcze kilku pocałunków, Mike przystąpił do całowania szyji bruneta, na co ten odpowiedział cichym westchnięciem. Obaj byli sobą na tyle zajęci, że nie zauważyli nawet, kiedy w salonie pojawiła się kotka, która usiadła na przeciwko kanapy i zaczęła obserwować całą scenę. Chwilę później rozpoczęło się melodyjne pomiałkiwanie, które następowało po sobie z częstotliwością paru sekund. Rozbawiło to ich na tyle, że nie musiało minąć dużo czasu, zanim we dwójkę wybuchnęli śmiechem.
"Niezła z niej atencjuszka" skomentował Mike.
"Nie może pogodzić się z tym, że ten lepszy tata poświęca więcej czasu komuś innemu" zaśmiał się Will.
"Przypominam, że woli spać obok ciebie, więc nie wiem kto tu jest lepszym tatą" zażartował szatyn.
"Dokończymy to wieczorem, bo chyba nie da nam spokoju" powiedział Will, obserwując Daisy, która położyła się w pozycji chlebka, w miejscu,  którym chwilę temu siedziała.
"Tak sobie teraz pomyślałem...może weźmiemy ślub w przyszłym roku?" zaproponował wyższy chłopak.
"Tak szybko?" spytał brunet.
"Skoro i tak jesteśmy zaręczeni to co za różnica" odpowiedział.
"W sumie masz rację. Rok powinien wystarczyć żeby ogarnąć wszystkie sprawy" przyznał Will, przygotowując w międzyczasie wszystko co było mu potrzebne do rozpoczęcia pracy.
"A co? Boisz się, że Marcel przyjedzie w odwiedziny do Nowego Jorku?" zapytał, próbując powstrzymać się od śmiechu.
"No niech tylko się tu pokaże..." skomentował szatyn.
"Żartuję tylko" zachichotał.
"Im szybciej tym lepiej" dodał, po czym skupił całą swoją uwagę na gołym płótnie, na którym za chwilę miał przystąpić do tworzenia nowego obrazu.

[Tym razem jest to ostatni rozdział, dlatego chciałabym podziękować wszystkim, którzy dotrwali do końca mojej książki, mimo tych czasem długich przerw ❤️ Mam nadzieję, że się podobała:))]

Together through a lifetime//bylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz