Rozdział 6

41 2 0
                                    

Reszta tygodnia minęła mu zupełnie szybko jak poniedziałkowe popołudnie, które spędził w towarzystwie kolegi ze studiów. Po spędzeniu trochę czasu z chłopakiem, poczuł się bardziej komfortowo w jego towarzystwie i zaufał mu na tyle, aby podczas rozmów z nim podejmować tematy wykraczające poza sprawy związane ze studiami. Podobnie było z Ashley, która również była w stosunku do niego miła i także starała się nawiązać lepszy kontakt. Will otworzył się przed nimi na tyle, że raz nawet sam z siebie zaproponował żeby poszli we trójkę do Starbucksa w czasie okienka między zajęciami. Sytuacja ta sprawiła, że cały tydzień dopisywał mu wyśmienity humor, nawet w te dni kiedy niemal od razu po zajęciach szedł na popołudniową zmianę w pracy. W końcu udało mu się nawiązać bliższy kontakt z osobami o podobnych zainteresowaniach i nie był to wyłącznie jego chłopak, Mike. Nareszcie nie czuł się w tym mieście tak bardzo osamotniony i przestał mieć myśli, że do niego nie pasował. Rzeczą, której dowiedział się o parze przyjaciół było to, że często spędzali soboty w klubach. Tym razem zaprosili też i jego. Choć po ostatniej wizycie w klubie na koncercie uznał, że nie przepadał za głośną muzyką, tańczeniem oraz dzikimi tłumami, finalnie zgodził się na ich propozycję. Jego nowym mottem życiowym od początku tygodnia było to, aby być otwartym na nowe rzeczy i próbować ich zanim stwierdzi, że coś nie jest dla niego. Dlatego też zdecydował, że da klubom drugą szansę, jakkolwiek to brzmiało. Jamie zaproponował mu, aby najpierw przyjechał do jego mieszkania, a później mieli spotkać się z Ashley pod jednym z ich ulubionych klubów. Will miał zamiar tak zrobić i już od niemal godziny szykował się do wyjścia, choć dochodziła dopiero 19. Tego typu spotkania były dla niego zawsze stresujące ze względu na to, iż nigdy nie wiedział w co się ubrać. Wszystkie ubrania wydawały mu się zbyt zwyczajne, aby założyć je na imprezę. W tym momencie jedyną deską ratunku było to, że mógł pogrzebać trochę w ubraniach swojego chłopaka. Może znalazłby chociaż jakąś ciekawą bluzę, która dobrze by na nim leżała.
"Will? Jesteś w domu?" usłyszał nagle głos dobiegający z salonu. Był tak pochłonięty wyborem idealnego outfitu na imprezę, że nawet nie zorientował się, kiedy Mike wszedł do mieszkania.
"Jeszcze tak" odpowiedział, wychodząc z sypialni.
"Jeszcze?" powtórzył po nim, przechodząc do kuchni.
"Czy to moja bluza?" spytał, przypatrując mu się i popijając colę, którą wyjął z lodówki.
"Tak, bo widzisz idę dziś na imprezę i nie mam co założyć. Temu robię casting na najlepszą bluzę" odpowiedział, podwijając delikatnie za długie rękawy.
"Ta ci pasuje. Gdzie idziesz? Znowu ktoś ma urodziny?" dopytywał.
"Nie, idę do klubu z Ashley i Jamie"
"Myślałem, że nie lubisz klubowej muzyki ani tańczyć"
"Sam nie wiem...może będzie fajnie. Oni bywają tam dość często, więc może też się przekonam" wzruszył ramionami.
"Rozumiem, w takim razie dobrej zabawy i nie upij się za bardzo" szatyn uśmiechnął się do niego.
"I pamiętaj uważaj na dealerów. W takich miejscach można znaleźć ich więcej niż grzybów po deszczu"
"Spokojnie, przecież wiesz, że jestem grzecznym chłopcem" zażartował.
"Zostajesz w domu?" spytał chłopaka.
"Właściwie to też dziś wychodzę"
"Och...gdzie?" spytał brunet, lekko zdziwiony.
"Spotykam się ze znajomymi z pracy. Idziemy na miasto coś zjeść, a później do kina na jakiś słaby horror"
"To fajnie, że dobrze się dogadujesz z ludźmi z pracy" odpowiedział, uśmiechając się. Nie był to jednak całkowicie szczery uśmiech, gdyż w duchu poczuł się trochę dziwnie z myślą, że obaj gdzieś wychodzą i do tego nie w swoim towarzystwie.
"Jak się pracuje w sklepie muzycznym to nie ma opcji, że znajdziesz tam kogoś kto nie gra na żadnym instrumencie. W taki sposób spotykasz znajomych o podobnych zainteresowaniach." zaśmiał się.
"Poza tym, też się cieszę, że masz znajomych na studiach" dodał, również się do niego uśmiechając.
"Tak, super" odpowiedział mu, po czym obaj zamilkli. Nadal wymieniali się spojrzeniami, ale żaden z nich nie wiedział co miał powiedzieć, przez co sytuacja zrobiła się dość niezręczna.
"No, chyba czas się ogarniać" odezwał się nagle Mike, chowając butelkę coli do lodówki, po czym przeszedł do łazienki.
"Przymierzę jeszcze dwie bluzy, jeśli mogę" odpowiedział.
"Pewnie, bierz co chcesz" powiedział szatyn, po czym zajął się swoimi sprawami.

Together through a lifetime//bylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz