Rozdział 9

47 1 0
                                    

Wtorek okazał się być kolejnym cichym dniem dla związku dwójki chłopaków. Oprócz wyrzutów sumienia, związanych z wydarzeniami sobotniej nocy, męczył go także brak zrozumienia ze strony partnera. Doskonale wiedział o co Mike się wściekał, ale dalej nie rozumiał, dlaczego tak bardzo czepiał się jego przyjaciół, a szczególnie Jamiego. Czyżby mu nie ufał i mógł pomyśleć, że zdradziłby go przy pierwszej lepszej okazji? On też, przecież spotykał się z nowymi osobami, o których Will tak naprawdę nie wiedział nic. Faktem było to, że nie podobało mu się zachowanie przyjaciela podczas ostatniej imprezy, ale próbował zrozumieć, dlaczego tak postąpił. Z tyłu głowy wciąż jednak myślał o tym co powiedziała mu Ash. Dziwnym trafem zaczęło się to sprawdzać...odkąd utrzymywał z nim bliższe kontakty, ciągle kłócił się ze swoim chłopakiem. Cała sytuacja zaczęła tak bardzo go przerastać, że ograniczył także kontakt z nim i postanowił przez pewien czas unikać go na studiach, co było dość trudne, ponieważ wszystkie zajęcia mieli razem. Ostatnie na dziś były zajęcia z rysunku, o które Will modlił się, aby minęły jak najszybciej. Jedyne czego pragnął to, aby wrócić do domu i nie zostać przed tym zagadanym przez Jamiego. Parę minut przed godziną 15, kiedy był pewien, że w tym czasie nic się już nie wydarzy, prowadzący wpadł na pomysł, aby studenci wymienili się komentarzami co do swoich prac z osobami siedzącymi po ich prawej stronie. Zanim zdążył się obrócić, mimo iż doskonale wiedział, kto siedział z jego prawej, poczuł uścisk na swojej szyji.
"Pokaż co tam masz" powiedział chłopak, opierając się swoim ciałem o plecy bruneta i wlepiając wzrok w jego kartkę. Will odsunął swoją rękę na bok i odłożył ołówek, aby pokazać mu pracę. Jamie nachylił się bardziej, w celu oceny rysunka, tym samym przybliżając się do twarzy przyjaciela na taką odległość, że prawie stykali się policzkami.
"Napatrzyłeś się już?" spytał Will, próbując w ten sposób odsunąć od siebie chłopaka.
"Uuu co tak chłodno?" zachichotał
"Boże, już się na nas gapią...zaraz zaczną się plotki, że jesteśmy parą" westchnął, zauważając na sobie wzrok grupki studentów, którzy szeptali coś między sobą.
"Jebać ich. Naprawdę interesuje cię opinia ludzi z grupy, z którymi nawet na co dzień się nie zadajesz?" prychnął, przewracając oczami.
"Co do rysunku to bym coś zmienił. Mogę?" spytał, na co Will pozwolił mu wstając ze swojego miejsca, po czym przesiadł się na krzesło po prawej. Jamie był od niego dużo lepszy w rysowaniu i szkicowaniu, a on z drugiej strony miał większy talent do malowania. Patrząc na dzieło przyjaciela nie zauważył w nim żadnych mankamentów, było po prostu perfekcyjne, dlatego po niedługiej chwili jaką spędził na przyglądaniu mu się, przesunął kartkę po stole w stronę szatyna. Widząc, że dalej był zajęty wprowadzaniem poprawek do jego pracy, rzucił jedynie krótkie 'dobra robota', po czym spakował swoje rzeczy i opuścił salę, gdyż mogli wychodzić z zajęć parę minut przed ich końcem, jeżeli wykonali wszystko co mieli zadane przez wykładowcę. Pośpiesznym krokiem poszedł w stronę szatni po kurtkę, po czym wyszedł z budynku. Myślami był już przy tym co będzie robił po powrocie w domu, gdy nagle usłyszał jak ktoś z oddali wołał jego imię. Odruchowo obrócił się i zobaczył idącego w jego kierunku chłopaka z papierosem w dłoni. Chociaż najchętniej zignorowałby go i pobiegł w stronę metra, aby tylko uniknąć rozmowy w cztery oczy, pomyślał, że jednak wypadałoby zachować się dojrzale.
"Nie wziąłeś swojej pracy" powiedział Jamie, z papierosem w ustach szperając w teczce, po czym oddał brunetowi rysunek z zajęć.
"Dziękuję, śpieszyłem się i kompletnie zapomniałem, że zabieramy je do domu. Poza tym dzięki za poprawki, wygląda o wiele lepiej" odpowiedział, oglądając dzieło i jednocześnie udając zainteresowanie tym co zmienił w rysunku drugi chłopak.
"Dobra, a teraz na poważnie. O chuj ci chodzi?" zapytał, krzyżując ręce na piersiach.
"Nie rozumiem?" odpowiedział z pytającą intonacją brunet.
"Nie jestem idiotą, przecież zdążyłem zauważyć, że od wczoraj unikasz mnie na każdy możliwy sposób. Ciągle chodzi ci o ten pocałunek na imprezie?" spytał, przyglądając mu się uważnie.
"Jamie, a jak myślisz?" westchnął, spuszczając bezsilnie ręce wzdłuż tułowia.
"Jak mam ci wierzyć na słowo, że zrobiłeś to "for fun" skoro ciągle robisz jakieś podjazdy w moją stronę? Nawet parę minut temu! Co to kurwa miało być? Skoro nie wyraziłem się wystarczająco jasno przez telefon, to powiem to jeszcze raz - mam chłopaka i nie jestem tobą zainteresowany"
"Geez spokojnie" przewrócił oczami, po czym rzucił do połowy spalonego papierosa na ziemię i przygniótł go butem.
"Skoro masz aż tak spiętą dupę to w ogóle nie będę cię dotykał, bo wszystko dla ciebie będzie zdradą, nawet jebane przytulenie czy buziak w policzek. Ja wyznaję w życiu jedną zasadę - baw się póki jesteś młody i tobie zalecam podobne podejście. Może chociaż trochę zluzujesz majty"
"A ty musisz się odgrywać akurat na mnie, bo zerwał z tobą chłopak, tak? Masz tylu znajomych to zagadaj z którymś z nich, albo załóż sobie grindra. Myślałem, że się przyjaźnimy i mogę ci zaufać, ale widocznie tak jak mawiają ludzie hetero, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje to przyjaźń dwóch gejów chyba też nie za bardzo" odpowiedział stanowczo Will. Miał już po dziurki w nosie tego typu wymówek chłopaka, który nie wydawał się rozumieć jego punktu widzenia.
"Dlaczego od razu zakładasz, że odgrywam się na tobie za to, że Alex ze mną zerwał, co? Może ty mi się nawet nie podobasz, tylko w odróżnieniu do ciebie ja nie biorę sobie do głowy jakiegoś durnego pocałunku na imprezie, a ty robisz z tego wielkie halo. Wiesz ile razy całowałem się z Ash bo to była, kurwa, zabawa? Czy to znaczy, że ją kocham albo fizycznie mi się podoba? Zachowujesz się jak nieświadome niczego dziecko" Jamie podniósł ton głosu, a słowa, które wypowiadał wypływały z jego ust niczym ostrzał karabinu maszynowego. W końcu nie bez powodu hiszpański był nazywany najszybszym językiem świata, a kiedy ponosiły go emocje udzielało mu się ekspresowe tempo mówienia i latynoski temperament.
"Bo co, bo mam swoje zasady i jakiekolwiek poczucie moralności? Bo może nie czuję się komfortowo w sytuacji, kiedy mam chłopaka, którego kocham i chcę być mu wierny, a ktoś bez pytania mnie całuje? Możesz sobie mówić co chcesz, ale ja i tak wiem swoje. Jak będziesz tak dalej robił to złożę podanie o zmianę grupy zajęciowej, bo mam tego, kurwa, dość. Tej całej sytuacji i po prostu ciebie. Nawet nie wiesz jakie mam wyrzuty sumienia po tym co wydarzyło się w klubie, a najlepsze jest to, że nawet tego nie chciałem" brunet uniósł się emocjami w jeszcze większym stopniu niż drugi chłopak i nie zauważył nawet, kiedy zaczął krzyczeć. Zazwyczaj w takich sytuacjach, kiedy kłócił się z kimś dla siebie bliskim, zbierało mu się na płacz, a uścisk w gardle nie pozwalał mu dalej mówić. Tym razem czuł tylko złość.
"To powiedz to swojemu chłopakowi, proszę kurwa bardzo. Ma takiego samego kija w dupie jak ty, więc pewnie uzna to za zdradę i z tobą zerwie. Po tym przynajmniej będziesz mógł się z kimś przelizać bez wyrzutów sumienia i może w końcu trafisz na faceta, z którym będziesz miał orgazm" powiedział bez ogródek szatyn, a na jego twarzy zagościł prześmiewczy uśmiech.
"Wiesz co? Pierdol się" odpowiedział oschle Will, po czym obrócił się na pięcie i poszedł w stronę metra. Nie zamierzał nawet czekać na odpowiedź i stwierdził, że najrozsądniej będzie skończyć tą rozmowę. Coraz bardziej zaczął przekonywać się, że chłopak nie był osobą godną zaufania ze względu na to, że kiedy coś przestało iść po jego myśli, potrafił odegrać się kosztem drugiego człowieka, uderzając w czuły punkt. Ashley miała rację co do tego, że dążył do osiągnięcia celu bez żadnych skrupułów i działał egoistycznie.
"Zawsze i z przyjemnością, kochanieńki" krzyknął za nim Jamie, z nutą przesłodzenia w głosie. Do momentu wejścia do metra brunet nie oglądał się już więcej za siebie. Jedyne czego pragnął po powrocie do domu to mocno przytulić się do Mike'a i przeprosić go za swoje zachowanie, aby tylko między nimi znów było w porządku. Nie przejmował się nawet tym, że chłopak z pewnością po minucie wyskoczy ze swoim słynnym 'a nie mowiłem?'. Strasznie mu go brakowało, a nie gadali ze sobą dopiero od dwóch dni. Ta cała sytuacja sprawiała, że ciągle był na huśtawce emocjonalnej, która po dzisiejszej kłótni z przyjacielem, albo już ex-przyjacielem, z wielkim hukiem miała za parę chwil spaść w dół, z którego potrzebował się podnieść tylko przy pomocy czułych gestów. Kiedy przekręcał klucz w drzwiach mieszkania, miał nadzieję, że zastanie tam partnera. Tak było, jednak nie znajdował się on tam sam. Uśmiech całkowicie zszedł mu z twarzy, gdy zobaczył Mike'a w towarzystwie innego chłopaka. Obaj stali w salonie, szatyn stroił swoją gitarę, a nieznajomy gość rozstawiał się ze swoim sprzętem.
"Cześć" rzucił Will, przechodząc przez pokój.
"Hej" odpowiedział Mike.
"Jim, to mój chłopak - Will. Mieszkamy razem"
"Miło mi" brunet z kręconymi włosami delikatnie dłuższymi od Mike'a, które wyglądały prawie jak afro, uśmiechnął się do chłopaka, który chwilę temu został mu przedstawiony.
"Mam nadzieję, że nie będziesz miał nam za złe, jeśli trochę pohałasujemy"
"Chyba nie" wzruszył ramionami, po czym skierował się w stronę sypialni.
"Muszę się uczyć, więc nie będę wam przeszkadzał" dodał, po czym zniknął w pokoju. Chwilę po tym wywnioskował z rozmowy chłopaków, że czekali jeszcze na jedną koleżankę o imieniu Victoria. Nie spodziewał się, że ich wspólne tworzenie muzyki będzie trwało tyle czasu. Will należał do grupy osób, które podczas słuchania muzyki nie umiały skupić się na czynnościach wymagających pełnej koncentracji i zaangażowania umysłowego, a miał dziś w planach pouczyć się na egzamin z historii sztuki, który miał się odbyć pod koniec tygodnia. Mike i jego znajomi zachowywali się głośno, a on mimo wszelkich starań nie potrafił zapamiętać żadnej informacji, którą przeczytał z notatek. Dodatkowo po pewnym czasie zabrał do siebie kotkę, która mimo, że wydawała się być wystraszona dwójką nieznajomych i hałasem w mieszkaniu, to jeszcze była maltretowana przez Victorię, która korzystając z przerwy między graniem, podnosiła ją wbrew woli. Kiedy minęły dwie godziny i wyglądało na to, że znajomym szatyna nie spieszyło się do domu, doszedł do wniosku, że jeśli chce się czegokolwiek dziś nauczyć została mu biblioteka. Tam przynajmniej będzie miał zagwarantowane spokój i ciszę. Przez myśl przeszło mu, że jeśli Jamie miałby wolną chwilę to mogliby pouczyć się razem w jego mieszkaniu. Niestety nie po tym co zaszło między nimi po zajęciach. O Ashley nawet nie pomyślał, będąc pewnym, że chłopak zdążył już wszystko wypaplać przyjaciółce, a oni zawsze trzymali sztamę. Will nie przepadał za nauką w bibliotece, gdyż znacznie lepiej pracowało mu się w zaciszu domowym, niż w miejscu publicznym, gdzie otoczony był nieznajomymi ludźmi. W tym wypadku nie miał niestety wyboru. Spędził tam około dwóch godzin, mając nadzieję, że jak wróci do mieszkania będzie mógł w końcu odpocząć po całym dniu pełnym niezbyt dobrych wrażeń. Ponownie się rozczarował, kiedy wchodząc do salonu usłyszał głośny śmiech dziewczyny, która przyszła najpóźniej. Victoria i Mike siedzieli na kanapie w dość bliskiej odległości i oglądali jakąś komedię, popijając przy tym piwo.
"Hej, dołączysz do nas?" zaproponowała, kiedy zobaczyła Willa, uśmiechając się do niego.
"Nie będę wam przeszkadzał" rzucił oschle brunet, po czym wszedł do sypialni, a drzwi zamknęły się za nim z głośnym hukiem. Nie miało wyjść, aż tak dramatycznie i nie zrobił tego celowo, po prostu przypadkiem za mocno pociągnął klamkę, na co w myślach przeklął parokrotnie. Zrezygnowany rzucił się na łóżko i stwierdził, że posłucha muzyki albo ciekawego podcastu, aby choć trochę zniwelować swoją frustrację i negatywne emocje, które w nim buzowały. Zanim zdążył założyć słuchawki, usłyszał przez drzwi jak dziewczyna żegna się z szatynem i mówi, że powinna już chyba iść. Genialnie. Teraz był już pewien, że oboje pomyśleli, że jest obrażony. Chwilę po tym Mike wszedł do sypialni i usiadł na brzegu łóżka.
"Coś się stało?" spytał poważnie, lecz w jego głosie można było wyczuć kapkę zmartwienia.
"Nie" odpowiedział krótko Will, wciąż siedząc oparty o poduszki z tyłu i skrzyżował ręce na piersiach.
"Oczywiście" prychnął szatyn i pokręcił głową.
"Dalej nie chcesz ze mną rozmawiać"
"Ja właśnie chciałem. Przypominam ci, że to ty się na mnie obraziłeś, bo zacząłem mieć swoje życie" odpowiedział.
"Will kurwa mać!" krzyknął niespodziewanie, wstając nagle z łóżka, na co drugi chłopak lekko się wzdrygnął.
"Czy ty naprawdę nic nie widzisz? Cholernie się o ciebie martwię, a ty myślisz, że nie chcę się do ciebie odzywać, bo jestem zazdrosny o twoich przyjaciół"
"To przestań być" odpowiedział brunet, również podnosząc głos.
"Jak mam myśleć inaczej skoro powiedziałeś mi prosto w twarz, że Jamie mi się podoba? A tobie może podoba się Victoria, co? Świetnie się razem bawiliście, kiedy wróciłem do domu. Nie wspomnę już o tym, że wystraszyliście Daisy. Cała się trzęsła ze strachu"
"Nie gadaj głupot, ty możesz mieć swoich świetnych znajomych to ja też" odpowiedział szatyn.
"Nie zabraniam ci ich mieć, ale możecie się spotykać poza domem, tak jak ja ze swoimi. Nie w środku tygodnia, kiedy dobrze wiedziałeś, że muszę się uczyć"
"No oczywiście, bo liczy się tylko to co ty chcesz" odpowiedział Mike, ściszając głos, tak jakby mówił bardziej do siebie samego.
"Dobrze wiesz, że tak nie jest..." westchnął Will.
"Teraz już sam nie wiem...możesz myśleć co chcesz, ale bardzo zmieniłeś się odkąd zacząłeś się z nimi zadawać" odpowiedział.
"Możesz w końcu ze mnie zejść? W kółko powtarzasz to samo, a ja powiem ci ostatni raz, że nie znasz ich na tyle, aby myśleć o nich w ten sposób" stwierdził brunet, po czym zapadła między nimi cisza.
"Nie sądzisz, że obaj potrzebujemy przerwy? Wiesz, że cię kocham, ale ostatnio nie potrafię cię zrozumieć" odezwał się nagle Mike. Wyglądało na to, że mówił całkiem serio.
"Co chcesz przez to powiedzieć?" spytał Will, spodziewając się najgorszego.
"Może wrócę do domu na parę dni, żeby...pomyśleć"
"Sądzisz, że to rozwiąże problem?"
"Nie wiem, ale i tak planowałem niedługo ich odwiedzić"
"Jest połowa listopada. Do świąt jeszcze daleko" powiedział Will, czując jak w kącikach oczu zbierały mu się pojedyńcze łzy. Dobrze wiedział, że chłopak nie miał w planach wyjazdu do rodziny, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
"Pojadę w piątek wieczorem i wrócę jakoś w środku tygodnia. Wezmę wolne w pracy, a jak nie będzie mnie parę dni na studiach to nic się nie stanie" odpowiedział, robiąc trzy kółka po pokoju, po czym wyszedł do salonu.
"Przepraszam" rzucił, trzymając jeszcze dłoń na klamce, po czym zamknął za sobą drzwi, nie obracając się więcej. Will poczuł jakby coś w nim pękło. Siedział na łóżku w bezruchu, czując jak spore krople spływają mu po policzkach i spadają na spodnie. Jedna jego część wyrywała się i mówiła, żeby biegł za nim i nie dał mu wyjechać, a druga zatrzymywała go i kazała czekać na dalszy rozwój sytuacji, jakikolwiek skutek będzie miała ich rozłąka. Czuł się kompletnie rozdarty.

Together through a lifetime//bylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz