SCENA SZÓSTA

57 2 0
                                    

Odmiana sceny. Ogród, kawał muru całego, od lewej strony ku środkowi prosty, od środka w głąb sceny załamany i w połowie zburzony, przy tej części mularze pracują. Po lewej stronie zupełnie w głębi za częścią całego muru baszta albo róg mieszkania ʀᴇᴊᴇɴᴛᴀ, z oknem. Nieco na przodzie po prawej stronie podobny róg mieszkania ᴄᴢᴇśɴɪᴋᴀ. Altana po lewej stronie na przodzie. ᴋʟᴀʀᴀ przechodzi scenę. ᴡᴀᴄᴌᴀᴡ, wszedłszy wyłomem, skrada się wzdłuż muru i pokazuje się powtórnie w altanie przy ᴋʟᴀʀᴢᴇ.

ᴋʟᴀʀᴀ, ᴡᴀᴄᴌᴀᴡ

WACŁAW
Bliskie nasze pomieszkania,
Bliższe serca — ach, a przecie
Tak daleko na tym świecie.

KLARA
Jakież nowe dziś żądania
Chmurzą jasność twego czoła?
Nigdyż granic, nigdyż miary —
Nicże wstrzymać cię nie zdoła,
Nawet miłość twojej Klary?

WACŁAW
Widzieć ciebie jedną chwilę,
Potem spędzić godzin tyle
Bez twych oczu, twego głosu —
I mam chwalić hojność losu?

KLARA
Wspomnij, wspomnij, mój kochanku,
Jakie były twe wyrazy,
Gdy zaledwie parę razy
Zeszliśmy się na krużganku.
„Pozwól, droga, kochać siebie,
O nic więcej łzy nie proszą;
Z mą miłością stanę w niebie
Bogiem, będę żył rozkoszą!”

WACŁAW
Co mówiłem, nie wiedziałem.

KLARA
Kochaj — rzekłam — ja nie bronię;
Ale wkrótce, gdyś z zapałem
Cisnął w swoich moje dłonie:
„Kochasz ty mnie, droga Klaro?” —
Zawsześ mnie się, zawsze pytał,
Chocieś w oczach dobrze czytał.

WACŁAW
Któż by nie chciał dać pół życia,
By mógł wyssać do upicia,
Wyssać duszą z ust twych słowa,
Które jeszcze uśmiech chowa!

KLARA
Niech tak będzie — rzekłam w końcu:
Kocham — bom też i kochała.

udając jego zapał

„Co za szczęście, rozkosz, radość!
Dzięki niebu, ziemi, słońcu!…”
Tym życzeniom czyniąc zadość,
Już natura zubożała
Więcej dla cię nic nie miała.

WACŁAW
Prawda, wyznać się nie boję,
Dopełniła wtenczas miary;
Lecz gdy zwiększa miłość moję,
Czyż nie winna zwiększać dary?

KLARA
Za dni parę rzekłeś luby:
„Ach, to okno, ach, ta krata
Będą źródłem mojej zguby.
Patrz, jak różdżka różdżkę splata,
Jak ku sobie kwiat się skłania,
Któż nam, Klaro, tego wzbrania?”

WACŁAW
Miałżem w myśli mych zamęcie
Zimną kratę brać w objęcie?

KLARA
Usłuchałam cię, Wacławie:
Dzień w dzień schodzim się w altanie,
Lecz i razem co dzień prawie
Nowe od cię mam żądanie —
Tobiem szczęście życia winna,
Ty nawzajem — chętnie wierzę;
Czemuż twoja miłość inna
Coraz nową postać bierze?
Kiedy rozkosz być przy tobie
Aż przepełnia serce moje,
Ty, niewdzięczny, w tejże dobie
Tłumisz tylko niepokoje.

WACŁAW
Ach, obecność mnie zastrasza,
Bo tak dotąd czynim mało,
By zapewnić przyszłość całą —
A przyszłością miłość nasza.
Z twoim stryjem ojca mego
Ciągłe sprawy, sprzeczki, kłótnie
Nic nie wróżą nam dobrego;
Raczej mówią, iż okrutnie
Będziem kiedyś rozdzieleni,
Jeśli…

KLARA
Dokończ — pokaż drogę;
Ty czy ja tu pomóc mogę?

WACŁAW
Tylko twoja wola zmieni,
Co się zdaje nie do zmiany.

KLARA
Mówże, słucham.

WACŁAW
Żem kochany,
Że cię kocham nad te nieba,
Że przy sobie żyć pragniemy,
To oboje dobrze wiemy;
Nie oboje, czego trzeba,
Aby zniszczyć to ukrycie,
W którym pełza nasze życie,
I nie truchleć, czy dzień szczęścia
Nie poprzedza dnia żałoby.

KLARA
Czegóż trzeba? mów!

WACŁAW
Zamęścia.

KLARA
O szalony, gdzież sposoby?

WACŁAW
W twojej woli.

KLARA
W woli stryja,
W woli ojca, powiedz raczej.

WACŁAW
Co zawadza, to się mija,
Gdy nie może być inaczej.

KLARA
A, rozumiem! — Nie, Wacławie,
Gdzie mnie zechcesz, znajdziesz wszędzie
Zawsze twoją — prócz w niesławie.

WACŁAW
Ależ, Klaro, moją żoną…

KLARA
Któż to, powiedz, wiedzieć będzie,
Czyś poślubił wykradzioną…
Co za hałas? — Słyszę kroki!
Coraz bliżej!… idź bez zwłoki!

WACŁAW
Jedno słowo.

KLARA
Już ci dane.

WACŁAW
Jak nie zmienisz, żyć przestanę.

KLARA
z czułością, jakby poprawiając

Przestaniemy — jeśli zechcesz.

WACŁAW
Pomyśl tylko, Klaro droga…

KLARA
wytrącając go prawie

Ale idźże, idź, dla Boga!

przechodzi scenę

Zemsta | 𝐀. 𝐅𝐫𝐞𝐝𝐫𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz