ᴋʟᴀʀᴀ, ᴘᴀᴘᴋɪɴ
PAPKIN
Jak w dezertej Arabiji
Złotosiejny wzrok Febowy
Niesie skwarem śmierć liliji,
Aż nakłoni białej głowy;
A zebrana na błękicie
Płodorodna kropla rosy
Wraca zwiędłej nowe życie
I unosi pod niebiosy —
Równo-władna, równo-czynna
Prezencyja twoja miła,
Starościanko miodopłynna,z ukłonem
Dla twojego sługi była.
Jużem bliski był zwiędnienia,
Gdy twe oko wszystko zmienia.
Oby kiedyś dały bogi,
Abym niosąc odwet drogi,
Nim czas raźniej machnie kosą,
Był twym żarem, był twą rosą.ukłon głęboki
KLARA
ironicznie całą tę scenę, oddając niski ukłonRównie z rytmu jak z oręża
Tak sławnego dostać męża
Jest zaszczytem białogłowy;
Ale każdy dziś młodzieniec
Miłosnymi, czczymi słowy
Zwykł przeplatać ślubny wieniec,
Trudno zawsze dawać wiarę.PAPKIN
Czyż nie wierzyć, wielkie nieba!
Że się kocha piękną Klarę?
Czyliż na to przysiąg trzeba?KLARA
Że się kocha — nie potrzeba;
A że zawsze równie będzie
I przysięga nic nie znaczy.PAPKIN
Ach, na serca mego grzędzie
Niech twe ziarnko bujać raczy:
A zadatek ten twój mały
Puści korzeń wiecznotrwały.KLARA
W dawnych czasach rycerz prawy,
Lubo zdobion wieńcem sławy,
Lubo staczał krwawe boje,
Nim oświadczył miłość swoję —
Ku czci drogiej swej kochanki
W turniejowe wjeżdżał szranki,
Tam na kopią dzielnie gonił,
Po dziesięciu zsadzał z koni,
I dopiero gdy się skłonił
Wziąć nagrodę z lubej dłoni,
Błagał, aby sercu miła
Kochać mu się pozwoliła —
By mu wolno pod jej barwą
Kruszyć kopie, miecze ścierać,
Dla niej tylko żyć, umierać!PAPKIN
Z tego stroju i z tej broni
Marsowego znać piastuna,
Co w rycerskiej zbiegł pogoni
Od bieguna do bieguna.
Oby moja Artemiza,
Światu groźne to żelazo,
Krwią jak gąbka napęczniałe,
Przemówiło choć tą razą
Wam na wiarę, mnie na chwałę —z coraz większym zapałem
Gdzie na skale gród kamienny,
Gdzie działami mur brzemienny,
Gdzie bagnetów ostre wały,
Gdzie sklepienie z dzid i szabli —
Tam był Papkin — lew zuchwały!
Strzelec boski! — rębacz diabli!
Jęk, szczęk, krzyk, ryk, śmierć dokoła —
Tu bezbronny pardon woła,
Tu dziewica ręce łamie,
Matka płacze, dziecię kwili,
Ale spada moje ramię:
Ci, co żywi, już nie żyli.ᴋʟᴀʀᴀ parska śmiechem.
Przebacz zapał zgrozo-krwawy
Rycerskiego uniesienia,
Ale widzisz: dość mam sławy,
Brak mi tylko pozwolenia,
Bym w fortunnych stanął rzędzie,
Których celem Klara będzie.KLARA
Więc zezwalam.PAPKIN
klękającPrzyjmij śluby…
KLARA
Hola! teraz lata próby,
W nich dowody posłuszeństwa,
Wytrwałości i śmiałości.PAPKIN
O królowo wszechpiękności!
Ornamencie człowieczeństwa!
Powiedz: „W ogień skocz, Papkinie” —
A twój Papkin w ogniu zginie.wstaje
KLARA
Nie tak srogie me żądanie:
Klejnot rycerskiego stanu
Pastwą ognia nie zostanie.
Lecz powtarzam waszmość panu:
Posłuszeństwa, wytrwałości
I śmiałości żądam próby.PAPKIN
W każdej znajdę powód chluby.KLARA
Posłuszeństwa chcąc dać miarę
Milczeć trzeba sześć miesięcy.PAPKIN
Nic nie gadać?KLARA
Tak — nic więcéj.
Wytrwałości zaś dam wiarę,
Gdy o chlebie i o wodzie…PAPKIN
Tylko, przebóg, niezbyt długo.KLARA
Rok i dni sześć.PAPKIN
boleśnieJestem w grobie…
z ukłonem
Ale zawsze twoim sługą.
KLARA
Zaś śmiałości — w tym sposobie
Da mi dowód, kto dać zechce:
W oddalonej stąd krainie
Jadowity potwór słynie,
Najmężniejszym trwogą bywa,
Krokodylem się nazywa.
Niech go schwyci i przystawi,
Moje oko nim zabawi;
Bom ciekawa jest nad miarę
Widzieć żywą tę poczwarę.
To jest wolą niewzruszoną —
A kto spełni, co ja każę,
Ten powiedzie przed ołtarze,
Tego tylko będę żoną.ukłoniwszy się, odchodzi w drzwi prawe
CZYTASZ
Zemsta | 𝐀. 𝐅𝐫𝐞𝐝𝐫𝐨
Tiểu thuyết Lịch sửZemsta to komedia Aleksandra Fredry, po raz pierwszy wystawiona w teatrze w roku 1834, a cztery lata później wydana w formie książkowej. Od tego czasu cieszy się popularnością i bawi widzów, ponieważ z humorem ukazuje charakterystyczne dla kultury i...