SCENA ÓSMA

27 2 0
                                    

ᴋʟᴀʀᴀ, ᴘᴀᴘᴋɪɴ, ᴡᴀᴄᴌᴀᴡ, ᴄᴢᴇśɴɪᴋ, ᴅʏɴᴅᴀʟsᴋɪ, hajduki z różnych stron.

CZEŚNIK
zastępując w drzwiach lewych

Hola, hola, mocium panie! —
Objechałem jak bartnika.

WACŁAW
I cóż złego mi się stanie?
Widzę dużo przeciwnika,
Lecz nie myślcie, że się boję. —

do ᴄᴢᴇśɴɪᴋᴀ

Jeśliś zbójca — masz mię, stoję.
Ale jeśliś człowiek prawy,
Jaką taką daj szablinę —
W Bogu wiara, że nie zginę.

CZEŚNIK
Lubię, chłopcze, żeś mi żwawy —
Lecz nie o tym teraz mowa,
Daj więc baczność na me słowa:
Rejent wykradł narzeczonę
I chce tobie dać za żonę;
Miałby tryumf w tym sposobie,
Lecz ja umiem radzić sobie —
Lub do turmy pójdziesz na dno,
Gdzie, że siedzisz, ciężko zgadną,
Albo — rękę oddasz Klarze. —
A jeżeli Starościanka
Pójść nie zechce do ołtarza,
Jest tu druga jej bratanka,
Tej za ciebie pójść rozkażę. —
Tobie żonka jakby nimfa,
Podstolinie grochowianka,
Rejentowi tęga fimfa,
A mnie zemsta doskonała —
Tak się skończy sprawa cała.

Milczenie.

WACŁAW
Ale…

CZEŚNIK
Tutaj nie ma ale.

WACŁAW
Zaraz…

CZEŚNIK
Zaraz albo wcale!

WACŁAW
do ᴋʟᴀʀʏ

Mamyż wierzyć?

KLARA
Ha, to wierzmy. —

do ᴄᴢᴇśɴɪᴋᴀ

Ślub brać dziś?

CZEŚNIK
Dziś.

ᴋʟᴀʀᴀ obraca się ku ᴡᴀᴄᴌᴀᴡᴏᴡɪ jakby o odpowiedź.

WACŁAW
Ha, więc bierzmy.

CZEŚNIK
Zatem rękę daj dziewicy —
Nie od tego, widzę, ona.
Pleban czeka już w kaplicy
Dalej żwawo.

na stronie

Rejent skona.

Odchodzą do kaplicy.

PAPKIN
testament w ręku

O fortuno tygrysico!
I trucizna, i wesele —
To za wiele! to za wiele!

Odchodzą do kaplicy.

Zemsta | 𝐀. 𝐅𝐫𝐞𝐝𝐫𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz