SCENA DZIESIĄTA

26 2 0
                                    

ᴅʏɴᴅᴀʟsᴋɪ, ʀᴇᴊᴇɴᴛ

ʀᴇᴊᴇɴᴛ wchodzi, oglądając się na wszystkie strony.

REJENT
kładąc rękę na ramieniu ᴅʏɴᴅᴀʟsᴋɪᴇɢᴏ, który go nie widział

Dobry wieczór, panie bracie.
Cóż to, dżumę w zamku macie?
Żywej duszy. — Nie ma komu
Odpowiedzieć, pan czy w domu.

DYNDALSKI
Jest, do usług.

REJENT
Rzecz ciekawa.
Cześnik wyzwał mnie na rękę:
Acz nie moja to zabawa,
Rzekłem jednak: wola nieba,
Z nią się zawsze zgadzać trzeba.
I wyszedłem, i czekałem,
Tak, czekałem nadaremnie.
Może wróżył zbyt zuchwale,
Że mu Rejent nie dotrzyma?
Ale Rejent był na dziale,
Zucha tylko jeszcze nié ma.

DYNDALSKI
Ej, łaskawy mój Rejencie,
Nie wyzywaj go na cięcie,
Bo jak machnie po pętlicach,
Zdywiduje jak Bóg Bogiem.

GŁOSY W KAPLICY
Wiwat! wiwat! Państwo młodzi!

REJENT
Któż wesele tu obchodzi?

DYNDALSKI
Rejentowicz.

REJENT
jak oparzony

Być nie może!

CZEŚNIK
za sceną

Hej, Dyndalski! tam do czarta!
Okulbaczyć mi dzianeta!

wychodząc

Już kaducznie przeszła czwarta.

Zemsta | 𝐀. 𝐅𝐫𝐞𝐝𝐫𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz