Rozdział 5.

1.6K 178 53
                                    

Byłam przez chwilę wdzięczna Remo, że pomógł mi się dogadać z koleżankami z pracy. Cieszyłam się, że nie będę już musiała ich unikać. Dobre stosunki z innymi pracownikami musiały być na pierwszym miejscu. Wtedy z przyjemnością i uśmiechem będę mogła wkraczać w każdy, kolejny dzień.

– Tutaj jest taki schowek – powiedziała jedna z nich. Dziewczyny zaprowadziły mnie pod  drzwi, które znajdowały się w korytarzu. – Są tam miotły, mopy, jakieś wiaderka i w zasadzie wszystko, co potrzebne jest do sprzątania. Zabierz najpierw miotłę. Później będziesz myć podłogi – poinstruowała mnie blondynka. – Jak w ogóle jej na to później pozwolą – zwróciła się znacznie ciszej do drugiej z dziewczyn. 

Violet wypowiedziała słowa z lekką drwiną. Odsunęłam tę myśl bardzo szybko. Nie mogłam im pokazać, że nadal im nie ufałam. Zmarszczyłam jedynie brwi na jej słowa. 

Amanda wydawała się być zmieszana i niepewnie przytaknęła swojej koleżance. Mimo to weszłam do środka po wspomnianą wcześniej miotłę. Cóż innego mogłam zrobić. Posłuchałam się…

Kantorek był duży. Znajdował się on pod schodami prowadzącymi na piętro. Były tam jakieś kartony, kilka zakurzonych krzeseł i przyrządy do sprzątania. Jedna, samotna i blada żarówka wisiała na środku sufitu, oświetlając schowek. Chwyciłam za kij i wyszłam z powrotem do dziewczyn. 

– No to teraz zacznij od piwnicy – rzuciła Violet.

– Violet, przestań... – Amanda zaczęła przerywać dziewczynie, ale blondynka nie dawała za wygraną. 

– Cicho – syknęła do swojej koleżanki i sztucznie się do niej uśmiechnęła. – Maria kazała pozamiatać dokładnie każde pomieszczenie, tam na dole. Lepiej idź, bo nie skończysz do rana. 

Violet chwyciła brunetkę pod rękę i ciągnęła ją z powrotem do kuchni. Odchodząc, szeptały coś do siebie, jednak ja już nic nie mogłam usłyszeć.

Zmęczona po zajęciach i z myślą, że mam do odrobienia jeszcze kilka prac na zaliczenie, ruszyłam do drzwi, za którymi znajdowało się zejście do piwnicy. Będąc już na dole, przy kolejnych drzwiach, usłyszałam za sobą parsknięcie. 

– Lubisz adrenalinę? – Głos Remo dotarł do moich uszu. 

Z miotłą w ręce odwróciłam się gwałtownie w jego stronę. Trochę się przestraszyłam. 

– Co?! – pisnęłam, ściskając mocno kij.

– Już wiem – przejechał językiem po dolnych zębach. – Lubisz wyzwania i...

– O co ci znowu chodzi? –  wtrąciłam się w środek zdania mężczyzny. 

– Nie poinformowano cię, że nie można tutaj schodzić? 

–  Nie – zapewniłam, jednak kiedy to powiedziałam, przypomniałam sobie słowa Marii. Odchrząknęłam cicho i przełknęłam ślinę. – To znaczy tak, ale...

I wtedy drzwi za mną, przez które nie zdążyłam przejść, otworzyły się. Remo spojrzał za mnie, a ja już wtedy, widząc jego minę, podejrzewałam, że to jego brat.

– Co tutaj robisz? – zapytał oschle. 

Przez dłuższą chwilę patrzyłam na Remo. Szukałam w nim pomocy. Nie wiedziałam dlaczego, ale uważałam, że był bardziej empatyczny i mógłby się za mną wstawić… Niestety on milczał. Chyba nie miał zamiaru tłumaczyć mnie przed bratem.

– Miałam tutaj pozamiatać. – Odwróciłam się bokiem do mężczyzn.

Zerknęłam na krótki moment na Rocco i poczułam się niepewnie, kiedy bracia tak po sobie spoglądali. Miałam wrażenie, że porozumiewają się bez słów.

Motyl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz