Rozdział 13.

1.9K 200 67
                                    


– Śpisz? – Usłyszałam szept tuż nad sobą.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochyloną nad moim łóżkiem Harper.

– Już nie – fuknęłam i przytuliłam do piersi pościel. – Która godzina?

– Już po piątej.

Odrzuciłam pościel i gwałtownie usiadłam.

– Ile dokładnie?

– Minuta po.

– Boże, Harper. – Opadłam z powrotem na poduszkę. – Myślałam, że zaspałam.

– Nie pozwoliłabym ci zaspać – powiedziała z całkowitą powagą. – No już, idź się robić na bóstwo.

– Rocco powiedział, że mam ubrać dres.

– Nałóż trochę korektora pod oczy! – Wyrzuciła ręce w górę. – No wstań w końcu z tego łóżka! – poganiała mnie.

– Zachowujesz się tak, jakbyś też z nami szła. – Zacisnęłam usta, by się nie zaśmiać.

– Ja tylko dbam o to, żebyś dobrze podeszła do tego spotkania – wyjaśniła dziewczyna.

– Brzmisz trochę jak Remo. On też czasami pcha mnie w ramiona swojego brata.

– Nie obrażaj mnie. – Uniosła podbródek w górę. – Nie jestem niczyją podróbką.

– Absolutnie nie o to mi chodziło. – Usiadłam na materacu i opuściłam nogi na zimną podłogę – Rozmawiałaś z nim?

Ja naprawdę w tamtym momencie zaczęłam podejrzewać, że Harper i Remo razem knują. Spojrzałam na drzwi balkonowe i przypomniałam sobie, jak dzień wcześniej Rocco przez nie przechodził, jak rozmawialiśmy... A teraz? Naprawdę musiałam zacząć się szykować.

– Z kim? – Harper zmarszczyła brwi.

Zrezygnowałam z wyjawienia jej moich przypuszczeń.

– Zaczynam się stresować – rzuciłam nagle.

– Nie. – Współlokatorka kręciła głową na boki. – Nie możesz!

– Dlaczego?

– Będziesz gadać głupoty – odparła z powagą.

– Nie pomagasz, Harper. – Wstałam i zaczęłam kierować się do łazienki.

– Korektor! – rzuciła za mną, a kiedy zacisnęłam szczękę i się na nią obejrzałam, ona ponownie powtórzyła: – Nałóż korektor, żeby utonął w twoich oczach.

Jak głupia posłuchałam Harper i nałożyłam pod oczy korektor. Zrobiłam sobie lekki makijaż na całej twarzy. Dodałam na policzki róż i wytuszowałam swoje i tak długie rzęsy. Spięłam włosy w wysokiego kucyka i ubrałam na siebie ciemnoszary dres. Włożyłam buty sportowe i jedyne co zabrałam ze sobą to telefon, który schowałam w jednej z kieszeni bluzy.

– Która godzina? – zapytałam ponownie.

– Za cztery.

– Mój Boże – jęknęłam.

– Za trzy. – Harper odliczała. – Wdech i wydech – poleciła.

Zrobiłam to, co mi kazała, ale za cholerę mi to nie pomagało.  Chodziłam od balkonu, do drzwi wejściowych, czekając na... No właśnie. Nawet nie wiedziałam, czy podejdzie po mnie pod drzwi? Niby mówił, że przyjdą po mnie, ale...

– Za dwie. – Usłyszałam.

– A jeśli się rozmyślił?

– Jesteś niepoważna – mruknęła.

Motyl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz