Rozdział 9.

1.5K 191 65
                                    

Rocco uparł się, że podwiezie mnie pod uczelnię, a mi tak bardzo ciężko było się mu przeciwstawić. Chyba podświadomie chciałam spędzić z nim jeszcze trochę czasu i poznać mężczyznę choć odrobinę. Cieszyłam się, że nie muszę jechać autobusem, ale też obawiałam się, jak zareagują studenci, widząc, że wysiadam z granatowego McLarena. Najbardziej nie chciałam zostać zauważona przez kogoś znajomego. Wtedy zostałabym zasypana mnóstwem pytań...

Przez większość drogi ukradkiem spoglądałam na mężczyznę. Na to, jak bardzo skupiony był na jezdni. Na to, jak zarysowane miał usta, a mogłam doskonale widzieć je z profilu. Na to, jak niektóre z ciemnych włosów falowały przez wydmuchiwane powietrze z klimatyzacji i to, jak co jakiś czas patrzył we wsteczne lusterko.

Cholera, był naprawdę przystojny, a ja zaczynałam zauważać, że z każdą chwilą, którą z nim spędzałam, był dla mnie coraz bardziej atrakcyjny. W pewnym momencie zostałam przyłapana na tym, że mu się przyglądałam. Poczułam się zawstydzona i postanowiłam przerwać niezręczną ciszę, a także odwrócić jego uwagę od tego, że był wnikliwie przeze mnie obserwowany.

– Jakiego miejsca tyczy się zaproszenie?

– Niespodzianka. – Spojrzał na mnie przelotnie.

– Chociaż mi podpowiedz, co mam na siebie włożyć.

– Coś ciepłego. Dres albo jakiś gruby sweter. Bylebyś mi nie zmarzła – odparł.

Zrobiło mi się ciepło na sercu… 

– Późny wieczór w weekend? – wypytywałam.

– Wczesne rano, jutro, Olivio.

Wciągnęłam w płuca powietrze, bo nie spodziewałam się, że nasze spotkanie odbędzie się tak szybko. Zaczęłam się stresować tym, co wymyślił, kiedy dowiedziałam się, że zobaczymy się tuż po tym, jak wstanę. Emocje nabrały na sile i na nowo zamilkłam, choć wewnętrznie chciałam krzyczeć, piszczeć, śmiać się i również płakać. 

Gdyby tylko Matt wiedział, co wyprawiałam...

– Nie jesteś zadowolona – stwierdził i zjechał na pobocze. 

– To nie tak, że nie jestem. To wszystko dzieje się tak... - potarłam ręką czoło. – Tak... 

– Szybko? – Pomógł mi dobrać słowa.

– Zdecydowanie za szybko. Ledwo, co poznaliśmy swoje imiona, a ty chcesz się już umawiać. 

– Chce cię poznać. Nie zamierzam jutro się na ciebie rzucić i całować – wypowiedział spokojnie.

Za spokojnie jak na takie słowa. Poczułam, jak moje policzki zalewa ciepło.

– O – rzuciłam nieco zaskoczona. – Okej.

– Przynajmniej to mamy wyjaśnione. – Posłał mi uśmiech. 

Ja wcale nie czułam, że mamy cokolwiek wyjaśnione. Byłam bardzo zagubiona. 

– Możemy już jechać? Nie chciałabym się spóźnić – poprosiłam zawstydzona.

Rocco nie oderwał ode mnie wzroku. Ponownie zmarszczył brwi i wpatrywał się we mnie zdziwiony. Następnie jego błękitne oczy zaczęły się śmiać. Z gardła mężczyzny uciekł cichy śmiech, a on sam pokręcił głową tak, jakby w coś nie dowierzał. Sama również zmarszczyłam brwi na jego reakcję i wyczekiwałam, aż coś powie. On chyba rzadko się śmiał. 

– Obiecuję, że jutro też stracisz poczucie czasu – wypowiedział ściszonym głosem.

Przygryzłam wargę na jego słowa. Nie rozumiałam ich. Do momentu, aż nie zaczął wracać do mnie odgłos ulicznego gwaru. Spojrzałam przez przednią szybę. Ktoś niedaleko zatrąbił w klakson. Kilka osób przebiegło przez jezdnię, a wtedy mój wzrok padł na mury mojej uczelni. 

Motyl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz