Rozdział 18.

1.4K 204 54
                                    

Wszystkie dni wyglądały tak samo. Wstawałam bardzo wcześnie. Wychodziłam na balkon, żeby popracować albo się pouczyć, a później siedziałam w pokoju, aż do wieczora. Harper mówiła, że znowu kogoś zwolnili i musiała pracować całe dnie. Najpierw spędzała czas w pralni, a później wyjeżdżała na zakupy z listą, którą otrzymywała od kucharza. Podobno kilka razy spotkała się z Remo gdzieś w wilii i bardzo przeżywała, że za każdym razem ją zagadywał.

Młodszy z braci czasami wpadał sprawdzić, jak się trzymam, ale od tygodnia robił to coraz rzadziej. Raz zdradził w rozmowie, że nałożyli na niego więcej obowiązków. Przy każdej okazji pytał, czy jadłam obiad, ale nie chciałam zrzucać na niego dodatkowej pracy i prosić, by coś mi przyniósł, więc kłamałam mu w żywe oczy. Bałam się też, że wpadnie na pomysł, by siłą zaciągnąć mnie do kuchni, kiedy będzie tam mnóstwo ludzi… Na szczęście Harper przynosiła mi wafle ryżowe, a czasami nawet pyszne ciasteczka. Ona też nie była świadoma, że to jedyne rzeczy, które trafiają do mojego żołądka.

Pewnego wieczora bardzo się wystraszyłam, ponieważ zrobiło mi się słabo. Wtedy pierwszy raz zakręciło mi się w głowie. Postanowiłam przełamać strach i zejść do kuchni. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że długo nie pociągnę, jeśli nie będę jeść. Była już dwudziesta druga, więc liczyłam na to, że na nikogo się nie natknę.

Planowałam zabrać coś, co będę mogła zjeść na śniadanie i oszczędzić sobie kolejnego stresu. Rano było w kuchni pełno ludzi, a ja nie byłam gotowa, by stanąć pewnie przed pracownikami.

Weszłam do pomieszczenia i zamarłam, kiedy przed lodówką zobaczyłam plecy Rocco. Wstrzymałam powietrze i postawiłam tylko jeden krok w tył, a on już zorientował się, że ktoś się za nim znajduje. Pech nadal mnie nie opuszczał, a życie nieustannie ze mnie drwiło.

Rocco wlepił we mnie błękitne spojrzenie. Szybko odwróciłam wzrok i zastanawiałam się, czy zacząć uciekać, czy udawać, że go nie widzę i zabrać to, po co przyszłam.

– Już wychodzę – mruknął. – Nie odchodź. Musisz jeść, a wiem, że tego nie robisz.

Nie zwracając na niego uwagi, zdołałam podejść do chlebaka i zabrać dwie, małe kromki chleba. Nie odważyłam się jednak stanąć bliżej mężczyzny, więc odpuściłam sobie lodówkę. Wspomnienia do mnie wróciły. Przypomniałam sobie natychmiast, jak mnie potraktował.

Powiedział, że sobie pójdzie, a stał cały czas w tym samym miejscu. Obserwował moje ruchy. Czułam się niepewnie.

– Jutro będę mieć dokumenty z twojej uczelni – powiedział z chrypą w głosie, a ja drgnęłam, kiedy go usłyszałam. – Zgodzili się, żebyś kontynuowała naukę w domu. Będę potrzebował podpisów.

– Niech Remo mi je przyniesie – odparłam i nie sądziłam, że mój głos będzie brzmieć tak silnie i pewnie.

– Myślałem, że przyjdziesz...

– Do gabinetu? – wyrzuciłam z siebie, z trudnością. – Do miejsca, gdzie… – zaczęłam się jąkać. – Gdzie…

– Nie chciałem tego – przerwał mi.

Rzuciłam chleb na wyspę kuchenną i zaczęłam iść w stronę korytarza.

– Naprawdę. – Ruszył za mną. – Musiałem się tylko upewnić.

– Zostaw mnie – prosiłam i przyspieszyłam, ale chwycił mnie za rękę. Od razu ją wyrwałam. – Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam.

– Dobrze wiesz, jak to wszystko wyglądało! – Rocco również podniósł głos.

– Nie uciekałam! Mówiłam, że nic nie wiem – wycedziłam przez zęby, patrząc mu prosto w oczy. – Uderzyłeś mnie. Próbowałeś zgwałcić…

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Motyl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz