Rozdział 16.

1.7K 233 55
                                    

Kręciłam na boki głową, wręcz z obłędnym niedowierzaniem. Patrzyłam w oczy Rocco, chcąc mu przekazać bez słów, że nie jestem niczemu winna, ale on w końcu odwrócił ode mnie wzrok, zostawiając samej sobie. Zaczęłam ciężko oddychać, bo zdawałam sobie sprawę, że wszystkie podejrzenia padną na mnie.

Próbowałam przez chwilę, w głowie, racjonalnie wytłumaczyć brata, ale nie dało się. Byłam pewna, tak, jak bracia DeLuciano, że to on przyniósł truciznę. Przecież trzymał ten dzbanek w rękach i przekazał go Rocco. Widziałam też, jak się zachowywał…Mój brat. Moja jedyna rodzina... Zostawił mnie, wiedząc, co może mi grozić.

Wszystkie moje dotychczasowe, pechowe sytuacje wydawały się być czymś wielkim, czymś, co zrujnowało moje życie. Okazały się one jednak błahe, malutkie i tak bardzo nieciekawe, biorąc pod uwagę to, co nadeszło. Tamten moment sprawiał, że z przejęcia zapomniałam co chwilę nabierać w płuca powietrza i to w takim stopniu, że wydawało mi się, że za niedługo zemdleję. Dłonie mi się pociły, a obraz przed oczami dziwnie wibrował i chyba się zamazywał.

– Zabierzcie ją stąd! – ryknął Rocco do ochroniarza. Skinął na mnie głową.

Patrzyłam na mężczyznę, który sunął w moją stronę. Jedną rękę trzymał na swoim pasie, tak jakby szykował się, żeby użyć broni.

– Jadłaś coś? – Rocco ruszył w stronę swojej rodzicielki.

– Nie – odpowiedziała natychmiast jego mama.

Ochroniarz złapał mnie za ręce i wykręcił mi jedną z nich do tyłu. Ze łzami w oczach popatrzyłam na Remo. Wpatrywał się w moją twarz. Zdążyłam szepnąć w jego stronę:

– Nie wiedziałam.

Ale on po chwili też nie chciał na mnie patrzeć.

– Rose? Jadłaś coś? – zapytał ponownie Rocco, podnosząc znacznie głos.

– Ja... – Rose zbladła. – Jadłam winogrono.

– Musisz iść zwymiotować, Rose – polecił wściekle.

– O mój Boże... – zaczęłam panikować, kiedy dotarło do mnie, że jedzenie również może być zatrute.

– Zamknij się! – krzyknął na mnie Rocco i popatrzył z pogardą. – Rose! Rusz się – warknął.

Jej mama wzięła dziewczynę pod ramię i szybko skierowały się do toalety. Starszy DeLuciano ruszył w moją stronę. Szarpnął mnie za włosy, przez co odchyliłam głowę w tył. Tak bardzo mnie to bolało…

– Daj jej wyjaśnić. – Remo chwycił ramię Rocco, ale ten nawet się tym nie przejął i odepchnął go w tył.

Broda drżała mi ze strachu.

– Wezwij ludzi – powiedział do swojego młodszego brata. – Chcę tego śmiecia w całości.

Ścisnął mój łokieć, a następnie popchnął mnie ku drzwiom. Na każdym zakręcie szarpał moim ciałem. Ciągnął mnie za sobą, jak szmacianą lalkę. Kilka pracowników spotkało nas po drodze. Zatrzymywali się po kątach, jak słupy soli i obserwowali, co się dzieje.

–Rocco – szepnęłam, kiedy kierowaliśmy się do jego gabinetu. – Nic nie wiem…

On nawet nie odpowiedział, a mi łzy spływały po policzkach, jak mały strumyk. Kiedy byliśmy już w jego gabinecie, Rocco pchnął mnie na czarną kanapę, na której zawsze leżała Temida. Rzucił mną jak worek niepotrzebnych już rzeczy.

Motyl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz