9

58 8 10
                                    

Nawet nie wiem kiedy zamknelam oczy. Wszystio bylo jak przez wode, jakby ktoś trzymał mnie pod wodą. Gdy słabym ruchem powiek otworzyłam oczy od razu rozejrzalam się po pomieszczeniu. Szpital?... Nie, to nie wyglada jak szpital.

Bylam w jakimś ciemnym pomieszczeniu ze słabym, żółtym oświetleniem. Leżałam na materacu, a obok niego na podlodze była mała szklana buteleczka z lekami. Ostrożnie wzięłam ją do ręki, jednak zamiast je wziąć, by złagodzić swój ból, stłukłam butelkę. Najwiekszy odlamek szkła wzielam do reki, a tabletki do kieszeni. Obolała usiadlam, a następnie wstalam. Czulam jak bolą mnie kości. Ten bol był naprawdę ogromny, jednak teraz nie chcialam o nim myśleć. Nie miałam na to czasu.

Musialam po prostu dowiedzieć się, gdzie jestem. Pomieszczenie bez okien oraz z zamknietymi stalowymi drzwiami znacznie mi to utrudniało. Wzięłam gleboki oddech, pukając najmocniej jak mogłam w drzwi. Przy moim oslabieniu i tak było to bardzo słabe, ledwo co unioslam reke, a moje nogi się trzęsły.

Długo nikt nie przychodził, zupełnie jakby za drzwiami było kolejne puste pomieszczenie. czy to możliwe, ze ktoś mnie porwal, bym umarła tutaj z głodu?...

Nagle w drzwiach stanął Gabriel. Jednak nie wyglądał jak on. Byl wkurzony, nie poczekajcie, wściekły. Wyglądał jakby chcial mnie zabić. I rzeczywiście chciał. W końcu za dużo wiem, osób, które wiedzą za dużo trzeba sie pozbyć.

- Nathalie... - Zaczął, jednak nie mialam sily go słuchać. W głowie kłębiły mi się tylko myśli, jak stąd uciec.

- wróć prosze cie na materac, jesteś cala polamana, nie możesz sie od tak przemieszczać - powiedzial cicho. Jego twarz nie współgrała z jego glosem. Ton jego głosu... byl troskliwy. Zupelnie taki jak ten, gdy po misji byłam coraz bardziej chora.

- podziekuje. Mozesz mi powiedzieć, co ja tu robie? - zapytalam, ciagle chowając odlamek szkla w dloni. Dziwiłam się, że jeszcze nie zauważył odłamów butelki leżących na podłodze.

- nie. Wróć na materac - warknal stanowczo, a moje polamane kości mimo wszystko przeszedł dreszcz. To nie był moj Gabriel. To nie Gabriel, który był moj, ale jednoczesnie nim nie był.

Wzięłam odlamek szkła i najmocniej oraz najszybciej jak potrafilam przetarlam nim po szyji Gabriela. On nie pozostawal mi dłużny. Również się na mnie rzucił, próbując tez zatamować swoje krwawienie. Jednak coś z nim ciagle było nie tak. Jego oczy po moim ataku stały się inne. Miały dziwne pęknięcia na galce ocznej, a jego tęczówki zrobiły się ciemniejsze. Cóż, wiele osob mi mowilo, że Gabriel to potwór, ale przecież nie jest nim dosłownie. A może jednak?... Może jednak Gabriel jest potworem?... Nie, to nie może być prawda. Przecież mam swoje miraculum, ciągle przypiete do marynarki.

Tylko ja... i tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz