20

151 9 3
                                    

Perspektywa Klaudii

Gdy tylko przyłożyłam telefon do ucha usłyszałam westchnienie ulgi. Nie dziwiłam się mu, sama nie mogłam opanować mojego przerażenia jak i radości wiedząc że mogę z nim porozmawiać.

- Przyjedziesz? - spytał tylko Edward po chwili milczenia

- Tak jestem spakowana, biorę najszybszy lot do Londynu, będę najszybciej jak będę mogła - mówię na jednym wdechu

- Klaudia oni znaleźli ciało - powiedział a powietrze wokół mnie jakby zaczęło gęstnieć - to ciało kogoś z rodziny - i po tych słowach moje serce jakby eksplodowało

- Widzimy się na miejscu - powiedziałam nie mogąc słuchać tego przez telefon, nie chciałam płakać, mimo że zbierało mi się na to słysząc jego zmarniały głos. Niemal natychmiast chwyciłam za klamkę i wybiegłam z domu i nie oglądając się za siebie wyleciałam ze stanów.

Stany nie były już moim domem, mój dom był tak gdzie był James, a on był gdzieś tam pod gruzami. Wiedziałam jedno, musiał żyć, po prostu musiał, przecież by mnie nie zostawił prawda?

Kiedy siedziałam w samolocie nie myślałam o tym jak James na mnie patrzył kiedy wylatywał do Francji, nie myślałam o naszym pożegnaniu, modliłam się aby nic mu nie było. Wiedziałam, że nie było pewności, że do siebie wrócimy, wiedziałam, że gdy tylko wyzdrowieje ślub się odbędzie i prawdopodobnie ożeni się z Eleonorą.

Jednak w tamtym momencie nie miało to najmniejszego znaczenia. Po prostu musiałam przy nim być, mieć pewność, że nic mu nie jest.

Gdy wysiadłam z samolotu przywitały mnie znajome twarze, było po nich widać, że tak jak ja nie zmrużyła oka od wypadku Jamesa. Stella i Edward czekali na mnie przed samochodem.

- James jest w szpitalu - powiedział Edward kiedy zbliżyłam się bliżej - jest w ciężkim stanie i jeszcze się nie wybudził - powiedział a z mojej piersi od razu spadł wielki ciężar

- Klaudia, królowa nie żyje - powiedziała Stella a ja momentalnie spojrzałam na Edwarda ze smutkiem, wiedziałam że mocno to przeżywa i potrzebuje wsparcia, zarówno starszy brat jak i ojciec leżeli w szpitalu nie przytomni, teraz to on pełnił rolę głowy państwa, a na jego barkach spoczywała wielką odpowiedzialność.

Podeszłam więc do Edwarda i bez pytania wtuliłam się w jego ciało, nie protestował tylko odwzajemnił uścisk, chyba oboje tego potrzebowaliśmy.

Nie miałam jednak czasu, aby zawracać sobie tym głowę, liczył się tylko James, nieważne co powiedzą, musiałam być pewna co do tego, że nic mu nie jest. Dlatego jako pierwsza zajęłam miejsce w samochodzie ku zaskoczeniu wszystkich.

- Wsiadajcie? - spytałam siadając na miejscu kierowcy, przez co popatrzyli na mnie jak na nienormalną.

Londyn słynie z deszczowej pogody, tym razem nie mogło być inaczej. Zebrała się burza.

Każdy kto mnie znał doskonale wiedział, że przeraźliwie bałam się wejść do samochodu po wypadku mojego brata, jednak tym razem nie miało to znaczenia. Musiałam przełamywać swoje lęki, a aby dotrzeć do Jamesa zrobiłabym wszystko.

Dlatego też jechałam tak szybko jak tylko mogłam, prosto do szpitala, nie zważając ani na zaskoczone miny przyjaciół jak i deszcz uderzający o szyby samochodu. Liczył się tylko James. Musiałam tam dotrzeć jak najszybciej.

- Od kiedy ty masz prawko? - spytała Stella kiedy staliśmy na światłach a ja z niecierpliwością uderzałam paznokciami o kierownicę, w końcu byłam już tak blisko, dzieliły nas tylko dwie przecznice

- Zdałam je tydzień przed wypadkiem brata, jechałam na nim tylko trzy razy - powiedziałam cały czas zerkając na światła mając nadzieję że przyśpieszy to ich zmienienie się na kolor zielony.

Byłam przerażona, wyskoczyłam z samochodu jak poparzona, biegnąc prosto w stronę wejścia, gdzie stali już ochroniarze oraz inne służby specjalne. Już miałam wejść do środka, dzieliły mnie niecałe pięć kroków, aby znaleźć się na korytarzu.

Gdy nagle zostałam zatrzymana.

- Nie może Pani tam wejść - powiedział poważnym i groźnym głosem

- Dlaczego niebu nie mogę - praktycznie krzyczałam a w moich oczach zbierały się łzy, byłam już tak blisko

- Nie ma pani na liście osób które mogę wpuścić - powiedział cały czas zagradzając mi drogę

- Jak to nie ma mnie na liści osób które mogą tam wejść?! - już nie powstrzymywałam swoich emocji, krzyczałam nie zważając na to że dziennikarze zza bramy robili mi zdjęcia i uważnie obserwowali cały przebieg sytuacji

- Normalnie, do środka mogą wejść jedyni najbliżsi i rodzina - powiedział równie stanowczo drugi ochroniarz który pojawił się obok pierwszego

- Nazywam się Klaudia Shine i jestem narzeczoną waszego przyszłego króla, księcia Jamesa, jeśli mnie nie wpuścicie osobiście zadbam o to abyście zostali zwolnieni - nie obchodziło mnie to że zerwaliśmy, miałam w tamtym momencie w dupie cały świat liczył się tylko chłopak który leżał gdzieś tam w sali całkiem sam, beze mnie

- Ona mówi prawdę - odezwał się za mną głos Edwarda na co ochroniarze natychmiast zrobili mi przejście, nie miałam czasu, aby zwracać większej uwagi na zszokowane miny ochroniarzy czy też głośne westchnienia dziennikarzy, ponieważ byłam już na korytarzu biegłam prosto do sali. W końcu w szpitalu nie ma dużo pokojów szpitalnych dla rodziny królewskiej.

Jednak gdy dotarłam na miejsce nie weszłam do środka. Stanęłam w drzwiach, tak jak ostatnim razem a z moich oczu znów popłynęły łzy tym razem nie mogłam tego opanować.

Nie mogłam stracić kolejnego chłopaka którego tak mocno kochałam. W głębi duszy wiedziałam, że to ja powinnam leżeć na tym łóżku, to ja powinnam odejść a nie on.

On miał rządzić kraje, był wzorem dla tylu ludzi, wszyscy go kochali a ja się im szczerze w ogóle nie dziwiłam. Ja natomiast to wszystko spieprzyłam. Zerwałam z facetem przy którym czułam się bezpiecznie i wiedziałam że mnie kocha, a ja kochałam jego.

Kiedy jechałam do szpitala nie zwracałam większej uwagi na ludzi, jednak widziałam w ich oczach ból, strach, ludzie modlili się pod szpitalem, mimo że było już późno w nocy.

Nie jestem kiedy dokładnie weszłam do sali i chwyciłam Jamesa delikatnie za rękę, jakby z obawą że ją wyrwie i spojrzy na mnie z obrzydzeniem.

- Kocham cię James, wiem że już mnie nie chcesz, że powinnam ci zaufać a nie samodzielnie podejmować decyzje za naszą dwójkę ale proszę nie zostawiaj mnie, a jeśli mnie nie chcesz to chociaż nie zostawiaj Edwarda on cię potrzebuje. - łkałam cicho lekko całując wewnętrzną stronę jego ręki, kiedy klękam przy łóżku - możesz mnie tu nie chcieć, ale będę tu dopóki się nie obudzisz i nie każesz mi odejść, wtedy odejdę i już nigdy nie pojawię się w twoim życiu, ale najpierw upewnię się że nic ci nie jest.

- Chcę jednak abyś wiedział, że nigdy nie zdjęłam pierścionka który mi podarowałeś, nigdy nie byłabym wstanie przestać cię kochać - powiedziałam płaczliwie kładąc głowę na jego piersi, tak aby móc słyszeć bicie jego serca.

Serca którego śmierci bym nie przeżyła.

Kochani bardzo was przepraszam że tak długo nic nie wstawiałam, miałam jednak sporo nauki. Postaram się dodawać kolejne rozdziały w małym odstępie czasowym 😊
Mam nadzieję że rozdział się wam podobał 😊❤️

W cieniu rodziny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz