Rozdział 14

30 5 0
                                    

- Sanji kun to gdzie idziemy? - zapytała się dziewczyna.
- Chodźmy do tej kawiarenki. Co ty na to Kate san❤️
- Oki! - odpowiedziała Kate z uśmiechem, który wywołał u blondyna krwotok z nosa. W kawiarence Kate zamówiła sobie lody limonkowe i cytrynowe, a Sanji malinowe ( nie pytajcie dlaczego bo nie wiem). Gdy jedli sobie lody podszedł do nich mężczyzna w szarych włosach ułożonych na jeża. Miał na sobie białą maskę i niebieskie okulary.
- Dzień dobry przepraszam, że przeszkadzam ale mógłbym prosić panią na słówko?  - zapytał się nieznany mężczyzna.
- Nie, nie mógłbyś. - odpowiedział Sanji chłodno.
- A o co chodzi? - zapytała się Kate.
- Władca tego kraju chciałby abyś przyszła do Coloseum na walkę. - odpowiedział mężczyzna.
- Mam walczyć?
- Nie, zaprasza cię do oglądania. Proszę dzięki temu będzie mogła pani mieć specjalne miejsce w Coloseum. - powiedział podając jej kawałek papieru, który był pusty.
- Pójdę razem z tobą Kate san❤️ - zaproponował Sanji.
- Niestety mam tylko jeden bilet. - powiedział nieznajomy, z uśmiechem.
- Ty-
- Spokojnie Sanji kun. Bardzo przepraszam pana, ale jeśli mam iść bez przyjaciela to nie idę.
Po tych słowach blondyn pokazał język obcemu mężczyźnie jako znak, że wygrał. Obcy mężczyzna był trochę poirytowany, ale później powiedział coś co zamurowało dziewczynę:
- Naprawdę? Jaka szkoda pan Doflamingo liczył na to, że zobaczy 001 z powrotem po tylu latach.
- 001 przeprasza. - powiedziała Kate sztucznie i bez emocji. Nie wiedziała czemu nazywała siebie 001 i czemu przepraszała. Przecież nie musi z nim iść. Prawda?
- Kate san? Co się dzieje? - zapytał się dziewczyny Sanji widząc, że dziwnie się zachowywała.
- Wiesz co Sanji pójdę z nim. - powiedziała zdziwiona dziewczyna tym co powiedziała. Przecież ona nie chce iść z tym kolesiem. Czemu nie może panować na swoim ciałem. Co się dzieje?
- Jesteś tego pewna Kate san? Bo dziwnie się zachowujesz. - zapytał się Sanji, który nie chciał odpuścić. Widział, że coś jest nie tak.
- Tak Sanji nie martw się o mnie. To do zobaczenia.
I poszła za dziwnym nie znanym mężczyzną zostawiając Sanjiego. Ale ona nie chciała go zostawiać. Czemu jej ciało się jej nie słucha?
Gdy szli już tak przez kilka minut doszli w końcu do Coloseum.
- Tędy proszę. - powiedział nie znajomy i wskazał drzwi po prawej. Po wejściu do pomieszczenia dziewczyna poczuła znajomy chłód, który przeszywał ją od stup do głowy. Nagle usłyszała jakiś głos:
- Gladius! No nareszcie! Ileż można czekać?
- Panie Diamente to nie było takie łatwe jakby się wydawało. - powiedział lekko zirytowany Gladius.
Gdy ich rozmowa zeszła na kłótnie Kate przypatrywała się tym dwom facetom. Rozglądała się trochę po pomieszczeniu. Białe ściany, czerwono złote krzesła i czerwony dywan. Wyglądało to znajomo. Podczas gdy Kate pływała w swoich myślach podbiegła do niej jakaś dziewczyna i się do niej przytuliła.
- Przepraszam, ale kim ty jesteś? - zapytała się Kate dziewczyny, która zaczęła płakać.
- To ja Baby 5! Nie pamiętasz mnie Jikken!
„Jikken? o czym ona gada? Ja jestem Kate. Może ona mnie z kimś pomyliła. Tak to jedyne racjonalne wytłumaczenie tej sytułacji" pomyślała Kate i westchnęła z ulgą, że ta sytuacja tak naprawdę jej nie dotyczy.
- Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliliście ja nie jestem Jikken. Mam na imię Kate, ale mogę wam pomóc szukać tej Jikken.
- Nie ty masz tak naprawdę na imię Jikken to ciebie szukamy. - powiedział ktoś z ciemności.
- Panie Doflamingo znalazłem ją! - powiedział Gladius.
Gdy dziewczyna usłyszała to imię zadrżała. To ta osoba, którą szukała.
- Jikken to ty! Jak dawno się nie widzieliśmy! - zaśmiał się Doflamingo.
- Co?... - szepnęła Kate.
- No tak dawno nie leczyłem Twojej głowy więc ci się dużo pozapominało. Ale już się nie martw jesteś w swojej rodzinnie! - krzyknął z strasznym uśmiechem mężczyzna.
„To moja rodzina jakoś nie mogę w to uwierzyć" pomyślała Kate patrząc na ludzi w pomieszczeniu, którzy byli jej spokrewnieni.

•   •   •   •

- Czas teraz na Blok C!
- Czas na mnie! - powiedział mężczyzna z białą brodą i złotym hełmem na głowie.
- Powodzenia Lucy! - krzyknęła dziewczyna z różowymi włosami do mężczyzny.
Lucy wszedł na Blok i zaczął walkę. Wyglądał na starego jednak miał dużo siły. Ludzie wiwatowali i kibicowali.
- Ty jesteś Słomiany kapelusz Luffy! Prawda?! - krzyknął do mężczyzny facet z kaktusem na głowie.
- Prawda.. znaczy nie nie znam go to nie ja!
I tak przebiegała walka na Bloku C ( wiecie chyba jak to wyglądało)
- Czyli to Słomiany kapelusz Luffy... nareszcie! - krzyknął jakiś facet z zielonymi włosami i złotym kolczykiem w nosie.
- Przepraszam. Czy teraz jest walka tego nie pokonanego Lucyego? - zapytała jakaś zamaskowana postać.
- Tak jest niesamowity jak na swój wiek! - powiedział jakiś facet.
- Dziękuję...- odpowiedziała postać i poszła dalej. - On będzie idealny...
- Zwycięzcą Bloku C jest Lucy! - powiedział prowadzący.

•   •   •   •

- Torao! - krzyknął Luffy przebrany za staruszka.
- I dobrze ci tak Law. - powiedział Doflamingo strzelając jeszcze jedną kulę w chłopaka.
Ludzie patrzyli się na swojego władcę z przerażeniem.
- Moi drodzy proszę się nie przejmować to był tylko sprawca incydentu przez którego musiałem udać, że opuszczam stanowisko jednego z wojowników mórz. A teraz pozwólcie, że zaniosę go do siebie.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy odchodził było słychać za nim jeszcze krzyki Luffyego.
- No cóż mój drogi w tym stanie nie wiele zdołasz zrobić, ale spotkasz znów całą rodzinę. A bym zapomniał mam dla ciebie gościa specjalnego Law. - powiedział że strasznym uśmiechem Doflamingo.
Gdy dotarli do Colosseum rzucił chłopakiem i powiedział:
- Zostawcie go tu na chwile, a później przykujcie go do krzesła.
Zamknął drzwi od pomieszczenia gdzie leżał Law. Chłopak spróbował użyć swojej mocy jednak nie miał sił by się zoperować. Nagle otworzyły się drzwi i zamknęły na nowo. Chłopak poczuł, że ktoś stoi na jego ręce.
- Co ty wyrabiasz złaś z mojej ręki! - krzyknął na tyle ile mógł.
- Najmocniej cię przepraszam! Nie widziałam cię w tym ciemnym pomieszczeniu. Poczekaj chwilę.
Po tych słowach ziemia lekko się zatrzęsła i zapaliło się światło.
- Law kun! Co ty tu robisz! - krzyknęła Kate.
- Ciebie dotyczy to samo. - powiedział Law.
- Dobra nie ważne najpierw trzeba zająć się tobą.
Dziewczyna obróciła delikatnie chłopaka na plecy, wyjęła pęsetę z liści i mały sztylecik.
- Co ty wyrabiasz?! Nie wiesz co robisz! Zabijesz mnie! - krzyczał chłopak.
- Spokojnie nie robię tego po raz pierwszy.
Law umilkł i zaczął przyglądać się ręką dziewczyny. Działały sprawnie wyciągając jedną kulę za drugą. Po kilku minutach dziewczyna skończyła. Law miał ładnie zaszytą ranę i przyklejony plasterek z pieskami na nią.
- Nie wiedziałem, że umiesz operować. - powiedział Law do Kate.
- No też o tym nie wiedziałam. - powiedziała zakłopotana Kate.
- Co?! Mówiłaś, że nie robisz tego po raz pierwszy!
- Tak wiem. Nie chciałam cię denerwować Law kun.
Gdy chłopak krzyczał na dziewczynę otworzyły się drzwi w których stanął Diamente.
- Jikken! Tu jesteś!
Potych słowach Law umilkł i spojrzał na Kate.
- Jikken...




Sorry, że tak długo, ale mi coś wypadło.
Hehe...
-Eliza

One Piece. Co by było gdyby nie oni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz