Rozdział 7

786 33 7
                                    

-Nie możecie się tak zachowywać. Jesteście braćmi.-zaczął mówić Vincent.

-Żaden to dla mnie brat. Przyjeżdża sobie tutaj tak po prostu by z nami zamieszkać. Co ty niby ode mnie oczekujesz co? Że zacznę go traktować ja na przykład Tonego? Przecież ja go nie znam! Jest obcy.-powiedział Dylan.

Nie wiem czemu ale mnie to zabolało. Pękło coś we mnie. Oddychaj Shane, nie jest tego warty.

-A ty myślisz że ja tu chcę być? Oczywiście że nie. Jedyne czego chcę to wrócić do domu, by to wszystko okazało się tylko jednym pierdolonym koszmarem.-nie patrzyłem ani na Dylana ani na Vincenta. Moje oczy by mogły zdradzić za wiele.

-Shane wyrażaj się. Dylan masz być dla niego miły. Też nie jest mu łatwo.

Dylan popatrzył na mnie z mordem w oczach.

-Szoda że ciebie ten facet wtedy nie zastrzelił zamiast mamy.-wysyczał przez zęby.

-Zgadzam się z tobą.-odpowiedziałem mu.

Wyszedłem. Vincent zaczął coś mówić ale go nie słuchałem. Udałem się szybko na duł do drzwi wyjściowych. Czułem na sobie spojrzenia innych. Prędko udałem się na zewnątrz. Zacząłem biec do bramy bo pomiętam że była tam też furtka. Nie oglądałem się za siebie. Gdy wreszcie wyszedłem poza ich posesje, wbiegłem jak najszybciej do lasu. Przestałem biec kiedy znalazłem się wystarczająco głęboko w lesie.

Błagam niech mnie coś tutaj zje.

Teraz już wolniejszym krokiem udałem się przed siebie.

Nie odbiegłem od ulicy za daleko by móc ją słyszeć, ale wystarczająco daleko by nikt mnie nie widział.

Poczułem że telefon mi wibruje. Spojrzałem na niego i zobaczyłem że dzwonił do mnie Will. Dorzuciłem połączenie. Nie chciałem z nimi rozmawiać. Zadzwoniłem do Maxa.

-Cześć młody! Co porabiasz?-zapytał szczęśliwy Max.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo tęskniłem za jego głosem.

-A wiesz stary nic nowego.

-Co odjebałeś? Znam ciebie.

-Powiem tobie ale się nie drzyj. Okej?

-Postaram się a teraz mów.

-Dobra. Powiedzmy że pokłóciłem się z Dylanem bo nie wiem jak to inaczej nazwać. Na koniec powiedział że szkoda że to mama została zastrzelona zamiast mnie. Zgodziłem się z nim. Po czym uciekłem do lasu.-powiedziałem mu prawdę, wiedziałem że mogę.

-Co za skurwiel z niego! Shane nie zgadzaj się z nim proszę. Też nie wracaj do tego co sobie robiłeś, on nie jest tego warty.-powiedział zmartwiony Max.-Czekaj kurwa uciekłeś do lasu?! Czy ciebie pojebało?! Przecież ty nie wiesz co tam może być. Natychmiast wracaj do domu.

    Zaśmiałem się na jego nagłą zmianę emocji.

    Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Max kazał udostępnić jemu moją lokalizację, oczywiście że to zrobiłem. Nie jestem na tyle głupi by mu jej nie udostępnić. Obiecałem mu że za niedługo tam wrócę.

     Po jakiś 20 minutach się rozłączyliśmy.

     Nie chciałem tam wracać. Bez przerwy szedłem przed siebie. Wreszcie dotarłem do jakieś cywilizacji.

     Wiem że pewnie mnie tutaj znajdą ale mam to w dupie.

     Zatrzymałem się w jakieś kawiarni. Mam straszną ochotę na kawę ale jest 20:18 więc wezmę sobie herbatę.

     -Witam pan. Co podać?-przywitała mnie starsza pani.

    -Dobry wieczór. Poproszę jedną herbatę z cytryną.

    Zapłaciłem za herbatę gotówką i usiadłem na miejscu w rogu przy oknie.

     Gdy czekałem postanowiłem sprawdzić telefon. To był błąd. Mam 39 nieodebranych połączeń.

     Po dostaniu herbaty zadzwoniłem do jedynej fajnej osoby z tamtego domu. Do Hailie.

     -Cześć co porabiasz?-zapytałem jak by nigdy nic.

     -Kurwa Shane gdzie ty jesteś?! Wszyscy ciebie szukamy.-odpowiedziała nieco wkurwiona Hailie.

     -OMG na serio. Jak mi powiesz że szuka mnie jeszcze ta małpa z gatunku Dylanów to padnę z niedowierzania.

    -Tak on też ciebie szuka. A teraz mów gdzie ty kurwa jesteś? Daje ciebie na głośnik.

    -A z kim jedziesz?-zapytałem zaciekawiony.

    -Z Willem i Tonym.

    -Gdzie ty kurwa jesteś?!-zapytał chyba wkurzony Tony.

    -A ty to sobie spierdalaj. Rozmawiam z moją ukochaną siostrą bliźniaczką.

    -Też jesteś moim ukochanym bratem bliźniakiem. A teraz gadaj co robisz i gdzie!

    -A wiesz piję sobie pyszną herbatkę i rozmawiam z tobą.-powiedziałem roześmiany.

   -Okej chyba wiem gdzie jesteś. Zaraz wszyscy tam będziemy.-odezwał się teraz Will.

   I się rozłączyli. Jacy oni są niewychowani.

—————————————————————————
664 słowa
Jak ja to zrobiłam to nwm.

Nowy w rodzinie- Shane MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz