Rozdział 14

536 27 23
                                    

     Wyszedłem na balkon odrazu się gając do kieszeni po papierosy i zapalniczkę.

      Wypaliłem z 5 fajek zanim się uspokoiłem.

       Wróciłem do pokoju. Nie wiedziałem co mam zrobić. Gdzie się podziać. Dlatego zeszłem na duł. Miałem nadzieję że nikogo nie spotkam. Chciałem wyjść na spacer. Muszę się uspokoić bo inaczej wybuchnę.

        Założyłem słuchawki i włączyłem swoją playlistę.

        Na dole spotkałem jak na złość wszystkich. Nie patrzyłem na nich ponieważ miałem czerwone oczy od płakania.

        Udałem się w stronę wyjścia.

Vincent chyba coś do mnie mówił ale nie słyszałem go przez muzykę.

Dostałem powiadomienie na telefon więc się zatrzymałem. Max. Napisał do mnie Max.

        Zrywam z tobą. Nie chcę związku na odległość z tobą.

        Kocham kurwa moje życie.

Schowałem telefon i próbowałem się nie rozpłakać. Kiedy byłem już przy drzwiach ktoś mnie zatrzymał. Ściągną mi słuchawki i zaczął coś do mnie mówić, to był chyba Vincent.

Odwróciłem się do niego i patrzyłem na niego bez żadnych emocji.

-Shane gdzie ty się niby wybierasz? Masz przecież zakaz wychodzenia samemu.- odezwał się Vincent.

-Jak najdalej kurwa stąd!- odpowiedziałem trochę głośniej niż zamierzałem.

       -Shane mów kulturalnie i nie podnoś na mnie głosu.

       Zacząłem strzelać palcami u rąk by się trochę uspokoić.

        -Dasz mi stąd wyjść czy nie?

        -Na pewno nie samemu. Dylan, Tony przejdźcie się z nim.

        -A spierdalaj.- powiedziałem i udałem się do mnie.

        -Widzimy się zaraz u mnie w gabinecie.

       Kurwa awansowałem.

—————————————————————————
229 słów

Nowy w rodzinie- Shane MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz