Rozdział 6

832 33 12
                                    

     Po jakimś czasie przyszła do mnie Hailie.

     -Łoł tego to ja się nie spodziewałam.- zszokowana rozejrzał się po moim pokoju.

     -I jak ładnie?-zapytałem niepewny jej odpowiedzi.

     -Czy ładnie? Jest zajebiście!

     Uśmiechnąłem się na jej odpowiedz.

     Podeszła do ściany z zdjęciami i zaczęła się nim przeglądać.

     -Kim jest ten blondyn?- zapytała się wskazując na jedne z zdjęć.

     -To Max.

     -Kim jest Max?

      -Jest moim najlepszym przyjacielem. Znamy się od zawsze.

       -Jest w naszym wieku?

        -Nie. On ma prawie 16 lat.

        -Masz z nim mnóstwo zdjęć. To jest mama? Kim jest ten facet obok?

        -Tak to jest mama a obok niej jest tata. Nazywa się Tomas, ożenił się z mamą jak miałem 6 lat.

        -Wydaje się fajny.

-I taki był.

-Dobra bo prawie zapomniałam po co przyszłam. Chodź na kolację.

Zeszliśmy razem na duł. Zobaczyłem że wszyscy już siedzą przy stole.

-Shane siadaj obok mnie.-powiedziała Hailie, więc z chęcią tam usiadłem.

       Nałożyłem sobie mało bo nie byłem głodny.

       Ciszę przerwał Will.

       -Więc Shane co lubisz robić w wolnej chwili?

       -Zajmuję się muzyką i sportem.-odpowiedziałem z nieśmiałym uśmiechem.

       -Muzyką? Co na przykład robisz?-zapytała Hailie.

       -Piszę piosenki, gram na instrumentach i śpiewam.

        -Skąd twoje zainteresowanie muzyką?-zapytał tym razem Vincent.

        -Tata grał kiedyś w kapeli i postanowił wprowadzić mnie w świat muzyki. Jestem za to mu bardzo wdzięczny.

        -Tata? Wiesz że on nie był twoim prawdziwym tatą?-zapytał ale bardziej zadrwił Dylan.

        Zaraz mu przyjebie. Trzymajcie mnie.

     -Wiem że nie jest moim biologicznym tatą ale zasługuje na to miano. Kocham go jak tatę więc go tak będę nazywać. Jakiś problem?-zapytałem Dylana bo wiedziałem że ma coś jeszcze do powiedzenia.

     -Tak jest problem. Bardziej to go kochałeś bo on już nie żyje.-powiedział z małym uśmiechem.

     -Radzę ci byś się zamkną bo nie ręczę za siebie.

     -A co ty mi niby zrobisz?

    -Chłopcy koniec.-wtrącił się Vincent.

    -Czekaj chcę usłyszeć  co powie.-odezwał się znowu ten debil zwany Dylanem.

    -Jedną z moich zasad jest nie zdradzanie jak kogoś zabiję. Wiedz jednak że z takim podejściem nie zajdziesz daleko. Mamusia nie nauczyła ciebie by nie oceniać książki po okładce?-powiedziałem szczerze z uśmiechem patrząc w jego oczy.

     Możecie myśleć o mnie co chcecie. Musicie wiedzieć że ja mówię co myślę. Nie bojąc się konsekwencji.

     -Dość! Wasza dwójka do biblioteki już.-odezwał się Vincent.

     Będziemy czytać czy co?

     Na raz z Dylanem przewróciliśmy oczami.

     -Widać że bracia.-stwierdził Tony.

     Udaliśmy się za Vincentem do biblioteki.

—————————————————————————
403 słowa
Czy zaraz będzie pierwsza w nocy?
Tak.
Czy zamiast spać napisałam chyba najdłuższy rozdział?
Tak.
Sama nwm czemu to napisałam.
Błagam nie osądzajcie mnie po tym rozdziale.

Nowy w rodzinie- Shane MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz