ROZDZIAŁ 8

47 3 0
                                    

Gdy tylko usłyszałam to, jak nazwał mnie Nick, wiedziałam, że ten dzień nie będzie aż taki piękny jak myślałam. W moim sercu znów pojawił się ten niepokój, z którego wyleczyłam się kilka lat temu.

Gdy tylko zakluczyłam drzwi, oparłam się o nie i zjechałam na podłogę, pozwalając by łzy znalazły w końcu swoje ujście. Płakałam tak głośno, że martwiłam się, czy ktoś zaraz nie zapuka i nie zaniepokoi się tym, co słyszy.

Tak bardzo w takich momentach marzyłam, by ktoś był obok mnie. By otoczył mnie ramieniem i był. Tak kurwa po prostu był. Czy to tak wiele?

Gdy byłam pogrążona w swoim ataku żalu, smutku i wszystkiego co negatywne, zadzwonił mój telefon. Przez rozszalałe łzy nie byłam w stanie zobaczyć kto próbuje się do mnie dobić i nieudolnie się rozłączyłam. Jednak zamiast odrzucić, odebrałam. Zorientowałam się wtedy, gdy usłyszałam powtarzane jak mantrę „Lily! Lily jesteś tam?".

- N-no, c-co? - powiedziałam niechętnie, chociaż wiedziałam, że nie będę w stanie ukryć swojego stanu.

- Wszystko okej? - usłyszałam zatroskany głos Nicka i zupełnie zapomniałam o tym, że niedawno wymieniliśmy się numerami, gdybym potrzebowała podwózki z Rose.

- T-tak. Coś się stało? - próbowałam uspokoić chociażby mój oddech.

- Lily, wiem, że nie jest. Co się dzieje?

- N-nic. Jest okej, trochę się rozkleiłam, ale daję radę. - okłamałam go, gryząc zewnętrzną stronę dłoni.

- Przyjadę. - powiedział, po czym się rozłączył. A ja na samą myśl o jego obecności tutaj byłam przerażona. Nie byłam gotowa wyjawić mu dlaczego emocje wzięły nade mną górę. Wolałam, by miał mnie za arogancką sukę niż płaczkę z każdego błahego problemu. Jednak to nie był błahy problem.

Po chwili udało mi się uspokoić oddech, chociaż łzy chyba zadomowiły się w moich oczach. Trudno. Rozpakowałam wszystkie produkty, po czym poszłam się przebrać, nie miałam zamiaru siedzieć w jeansach. Kto normalny tak robi?

Założyłam czarne szorty i różową koszulkę, która sięgała do połowy ud. Mimo chłodnej pogody, moje mieszkanie było otulone ciepełkiem. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc niechętnie poszłam je otworzyć. Do środka wszedł zaniepokojony mężczyzna, przyglądając mi się uważnie.

Odwróciłam się, nie chcąc, by patrzył na mnie w takim stanie. Szczerze czułam wstyd, bo nienawidziłam pokazywać się komuś, będąc w rozsypce. Zrobiłam to raz w życiu i do dzisiaj żałuję.

Jednak Nick miał inne plany. Pociągnął mnie za ramię i zamknął w szczelnym uścisku. Próbowałam z tym walczyć i się wyrwać, ale gdy poczułam, że to nie ma sensu, poddałam się. Jedną ręką trzymał mnie mocno w swoich ramionach, a drugą głaskał moje włosy. Nawet nie wiem kiedy oboje siedzieliśmy na podłodze. Chciałam poczuć ten pieprzony spokój, ale gdy myślałam o tym, że jak mnie puści, to będę zmuszona wyjawić mu prawdę i się skonfrontować, a na to zdecydowanie nie byłam gotowa. Tak więc trwaliśmy w uścisku dłuższy czas.

- Chcesz coś zjeść? - szepnął.

- Nie chcę. - powiedziałam cicho, mimo że mój żołądek wariował z głodu.

- Przecież wiem, Lily. Jeśli chcesz, mogę coś przygotować. - jego szept działał kojąco na moje nerwy.

- A nie otrujesz mnie? - spojrzałam załzawionymi oczami wprost w jego, na co on się uśmiechnął.

- Postaram się nie. - odwzajemniłam jego gest i wyswobodziłam się z jego objęć. Stwierdziłam, że pójdę wziąć szybki prysznic, żeby za szybko nie zasnąć, skoro mam towarzystwo.

Wzięłam z sypialni moje ciuchy na zmianę, zostawiłam Nicka w kuchni i podreptałam do łazienki. Miałam szczerą nadzieję, że nie nazwie mnie już tak, jak wcześniej, bo chyba kolejnego ataku rozpaczy nie przetrwam.

Chłodne strumienie wody otulały moją już gorącą skórę. Czułam się jakbym miała gorączkę, ale na szczęście to było tylko wrażenie. Nie mogłam się rozchorować, bo wciąż potrzebowałam pieniędzy, bo naprawa mojego auta nieco wysmukliła mój portfel.

Po około dwudziestu minutach mogłam wrócić do Nicka. Miałam na sobie szary dres, który traktowałam jako piżamę, a że nie miałam zamiaru już nigdzie wychodzić, to był aktualnie idealny strój. Gdy tylko zobaczyłam jak mężczyzna rządzi się w mojej kuchni, byłam zdziwiona. Nie myślałam, że umie gotować. Widziałam go raptem kilka razy i może tylko raz z nim rozmawiałam dłużej, a po takim czasie takie niespodzianki.

Podeszłam bliżej kuchenki, by sprawdzić co dobrego na mnie czeka. Zobaczyłam smażącego się kurczaka, którego dziś kupiłam, pokrojonego w kostkę. Na blacie przygotował sałatę, pomidory, ser, ogórki i tortillę.

- Może przygotuję sos czosnkowy? - zapytałam.

- A umiesz? - spojrzał na mnie, jak na głupią, na co ja przewróciłam tylko oczami.

Wyciągnęłam potrzebne składniki i już po pięciu minutach mój ulubiony sos był gotowy. W międzyczasie Nick starał się poprawić mój nastrój i nie ukrywam, udawało mu się to. Zaczynałam czuć się swobodniej w jego obecności i zastanawiałam się, czy to dobrze czy źle. Nie znałam go zbyt dobrze, a pokazał mi tyle wsparcia, że chyba chciałabym mieć z nim lepszy kontakt. Chociaż wolałam nie deklarować niczego w skrajnych emocjach, a dziś to one mną władały.

Lonely souls [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz