NICK
Wstałem z łóżka, zastanawiając się co ja najlepszego wczoraj powiedziałem. Chciałbym kogoś mieć? Co kurwa? Nie wiem czy to była wina alkoholu, wczorajszego wydarzenia czy wszystkich emocji. Miałem tylko nadzieję, że ta laska niczego sobie nie pomyślała, bo to, że zostałem u niej w mieszkaniu, znaczyło tylko tyle, że miałem nieźle najebane we łbie.
Wyszedłem z pokoju z myślą o kawie, a po właścicielce nie było śladu. Trochę się zdziwiłem, ale to nie była moja sprawa. Włączyłem ekspres, widząc małą, żółtą karteczkę.
Wyszłam do sklepu po pieczywo, jeśli chcesz zjeść ciepłe śniadanie, to nie uciekaj za szybko, alkoholiku.
L.
Nagle poczułem w sercu jakieś ciepło. Dawno tego nie czułem i zacząłem panikować, że coś się dzieje. Niby nic, a jednak taka mała rzecz była cholernie miła. Nie chciałem nadużywać jej gościnności, ale myśl o ciepłym jedzeniu rozsadzała mój żołądek, więc postanowiłem zaczekać. Przebrałem się we wczorajsze ubrania i usiadłem na kanapie.
Po chwili Lily wróciła i chyba była miło zaskoczona moją obecnością. To była odmiana, chociaż szczerze nie chciałem za bardzo się z nią spoufalać. Była tylko i wyłącznie opiekunką Rose, a to, że tutaj jestem, to czysty przypadek.
Pomogłem jej rozpakować zakupy, zaciągając się jej zapachem. Kurwa, pachniała kokosem połączonym z wanilią, a to było moje ulubione połączenie. Zarówno w kobiecych perfumach, jak i na talerzu.
Usiedliśmy przy stole, chwilę rozmawiając o wczorajszej nocy. Miałem nadzieję, że zbyt dużo nie pamiętała, bo sam nie wiedziałem co we mnie wstąpiło. Nagle z ratunkiem zadzwonił mój telefon, jednak moja radość nie trwała zbyt długo, gdy zobaczyłem, że dzwoni mój cholerny brat. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, więc odrzuciłem połączenie, czując czujny wzrok Lily.
- Co? - zapytałem, patrząc jej w oczy. Były szmaragdowe i miały w sobie coś nieodgadnionego.
- Nic. - wzruszyła ramionami. - Smakuje? - zapytała, wskazując na cieplutkiego rogala z czekoladą, na co pokiwałem głową. - To mój ulubiony, ale był ostatni, więc znaj moją dobroć. - zaśmiała się, na co ja się lekko uśmiechnąłem.
- Dzięki, to naprawdę miłe. Chociaż powinienem się za chwilę zbierać. - powiedziałem szczerze i zbierałem się do wyjścia.
- Mam nadzieję, że nie zarzygałeś mi pościeli i łóżka, bo cię zajebie. - zrobiła groźną minę, co przypominało wściekłego szczeniaczka.
- Może się zrewanżowałem za plamę z kawy na mojej koszuli. - puściłem jej oczko i wyszedłem z mieszkania. Pokręciłem głową i nie mogłem uwierzyć w to wszystko, co wydarzyło się w przeciągu tych dwóch dni.
***
Dzisiejszy wieczór planowałem spędzić w barze, by znaleźć jakąś fajną laskę, żeby pozbyć się tej pieprzonej frustracji. Gdy tylko przekroczyłem znajomy lokal, od razu znalazła się chętna na podboje. Zamówiłem nam po drinku i nie zamierzałem bawić się w tkliwe rozmowy i czułe słówka.
Zabrałem ją do męskiej łazienki, zamknąłem drzwi i zrobiłem to, co do mnie należy. Dziewczyna zdecydowanie nie oszczędzała na poprawianiu swojej urody, a jej sztuczny biust w żaden sposób mnie nie nakręcał, co było dla mnie nowością. Tleniona blondynka jęczała, opierając się o umywalkę, gdy posuwałem ją od tyłu. Ciągnąłem ją za włosy i pieprzyłem jak dzikie zwierzę. Po kilku mocnych pchnięciach czułem, że dochodzę. O dziwo, całe spełnienie nie sprawiło, że poczułem się lepiej, wręcz przeciwnie.
To był chyba pierwszy raz, gdy seks nie uratował mojego stanu psychicznego. Chciałem poczuć ulgę, a jedyne co teraz czułem, to chęć wypłakania się komuś bliskiemu. Tylko problemem było to, że ja już nie miałem nikogo bliskiego. I to sprawiało mi ogromną przykrość.
Zwinąłem się z imprezy i wróciłem do domu. Nie umiałem wyjaśnić samemu sobie co się ze mną działo. Miałem nadzieję, że sen wszystko naprawi i będę mógł następnego dnia funkcjonować normalnie.
CZYTASZ
Lonely souls [ZAKOŃCZONE]
Romance„Trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło niebo". Czy Lily i Nick odnajdą w swoim życiu namiastkę nieba? Czy wciąż będą się zmagać z przeciwnościami losu samotnie? Czy ich dusze odnajdą spokój wnikając w inne uczucia?