ROZDZIAŁ 18

33 5 0
                                    

Próbowałem skontaktować się z Harrym, ale najwidoczniej wybrał towarzystwo starszego z Russelów. Trudno. Nie zamierzałem płakać za takim „przyjacielem", bo w ostatnim czasie jedynym, czym się interesował, był alkohol i seks. Nie był w stanie odebrać głupiego telefonu od kumpla, kiedy go potrzebował, więc nie był wart mojego smutku. Z pewnością kiedyś znajdę lepszego przyjaciela, który pokaże, że nim jest.

Zaprosiłem dziś Lily na obiad, więc musiałem powoli wszystko ogarniać. Mieszkanie wysprzątałem na błysk, a w piekarniku czekała na swój moment meksykańska zapiekanka. Miałem nadzieję, że nic się nie przypali, a ja będę mógł odetchnąć z ulgą, gdy dziewczyna w końcu się pojawi.

Przebrałem się w beżowe zwykłe spodnie i białą koszulkę. To nie był żaden elegancki posiłek ani randka (a szkoda), więc postawiłem na prostotę. Przygotowałem talerze i spokojnie czekałem na Lily.

Gdy usłyszałem pukanie, otworzyłem drzwi i ujrzałem brunetkę z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaprosiłem ją do środka i nie mogłem oderwać oczu od jej stylizacji. Nie było to coś specjalnego, ale nawet w szerokich białych spodniach i błękitnym topie wyglądała nieziemsko. No i ten brązowy płaszcz, który dodaje jej plus dziesięć do uroku i wdzięku. Klasa sama w sobie.

Musiałem otrząsnąć się ze swoich myśli, żeby nie pomyślała, że jestem jakimś psycholem.

- Napijesz się czegoś? - zapytałem, kierując się w stronę jadalni.

- A co proponujesz? Alkoholu nie chcę, bo prowadzę. - zaśmiała się, a ja doskonale wiedziałem, że od balu postanowiła na jakiś czas zrezygnować z procentów.

- Woda, herbata, kawa, sok jabłkowy, pepsi. - zacząłem wymieniać, a ona patrzyła na mnie jak na głupka. - Co?

- Nic, uroczo wyglądasz jak zastanawiasz się co masz w lodówce. - posłała mi uśmiech. - Na razie poproszę wodę. - kiwnąłem głową i ruszyłem do kuchni.

Uroczo wyglądam? Co? Skąd jej się wzięły takie teksty i to, że wypowiada je z taką swobodą.

Pokręciłem głową, zabrałem napój i wróciłem do niej.

- Terapia z Theresą działa. - oznajmiła, upijając łyk. - Myślałam, że będzie gorzej, ale na szczęście szybko zaczęłyśmy, więc jest stabilnie.

- Cieszę się, naprawdę. Dobrze wiesz, że Jason ma zakaz zbliżania się do nas obojga i mam nadzieję, że chociaż tego się będzie trzymał. - powiedziałem pocieszająco, bo wiedziałam jak bardzo trudno było to wszystko załatwić.

Lily wróciła na terapię do swojej terapeutki niemal po kilku dniach i jak widać stała się o wiele spokojniejsza. Zależało mi na tym, bo nie mogłem się pogodzić z tym, co ją spotkało, a co dopiero ona. Była taka krucha, chociaż w ogóle tego nie pokazywała. Zamknęła się w pewnej skorupie, którą powoli przede mną otwierała. I byłem cholernie wdzięczny za to, bo doskonale zdawałem sobie sprawę jakie to trudne. Pokazać prawdziwego siebie.

Na szczęście moje popisowe danie smakowało tak bardzo, że oboje wzięliśmy kilka dokładek. Chyba faktycznie gotowanie z uczuciem miało sens, skoro koniec końców danie było przepyszne.

Od dziecka lubiłem to robić, ale po śmierci rodziców nie miałem nawet ochoty wstawać z łóżka, a co dopiero cokolwiek gotować. Nasza dawna gosposia, Georgia, nauczyła mnie kilku przepisów, a potem, gdy udało mi się poradzić ze stratą, zacząłem uciekać w to i tak oto byłem niespełnionym kucharzem.

Nasze cudowne popołudnie przerwał dzwonek do drzwi i szczerze mówiąc, byłem wkurwiony, gdy zobaczyłem kto się dobijał. Chloe stała z Rose przy boku, niepewnie mi się przyglądając.

- Cześć, mogę? - zapytała, a ja niechętnie ją wpuściłem do środka. Zrobiłem to tylko i wyłącznie dlatego, że odwiedziła mnie ze swoją córką.

- Lily! - krzyknęła mała i od razu do niej podbiegła.

- Nie wiedziałam, że masz gościa. - powiedziała Chloe, obdarzając mnie spojrzeniem pełnym nienawiści, a przynajmniej tak to zinterpretowałem.

- Po co przyszłaś? - zapytałem, upewniając się, że Lily zabrała Rose.

- Muszę wyjechać.

- I co w związku z tym? - dociekałem.

- Nie mam z kim zostawić dziecka i przyszłam prosić cię o pomoc. - prychnąłem.

- Teraz mnie prosisz o pomoc? Serio, Chloe? - nie wierzyłem, że była tak bezczelna, by o to prosić.

- Nick, ja naprawdę nie mam co zrobić z nią. - powiedziała, jakby chciała się pozbyć małej, a na to nie mogłem pozwolić.

- Na ile wyjeżdżasz?

- Dwa miesiące. Minimum. - oparła się o ścianę, a ja musiałem złapać się komody, bo czułem, że zaraz albo się wkurwię albo załamię.

- Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam firmę na głowie, muszę być od rana do nocy w swoim gabinecie. - powiedziałem szczerze.

- Znajdziesz jakąś opiekunkę. Może Lily znów będzie chciała zająć się małą. - spojrzała na mnie maślanymi oczami, a ja miałem ochotę ją wyrzucić za drzwi.

- Lily też pracuje. - powiedziałem twardo.

Przez moment trwaliśmy w ciszy i próbowałem znaleźć racjonalne rozwiązanie całej tej sprawy. Nie mogłem zostawić Rose samej, miała przecież tylko pięć lat i nie była niczemu winna.

- Dobra, zajmę się nią. - oznajmiłem, ale robiłem to tylko dla tego małego szkraba.

- Boże, dziękuję! Jutro przyjedziemy i dam ci jej rzeczy. - zawołała córkę i po chwili nie było po nich śladu.

Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłonie. Nie martwiłem się o to, czy sobie poradzę z opieką nad bratanicą, ale o to, jak mam pogodzić te wszystkie rzeczy, żeby Rose nie musiała się niczym martwić. Poczułem kobiecą dłoń na ramieniu i spojrzałem na brunetkę.

- Co się stało, Nick? - zapytała troskliwie, przyglądając się mojej twarzy. Nie mogłem ukryć łez, więc moje oczy momentalnie się zaszkliły. - Hej, co jest? - zbliżyła się po to, by mnie przytulić.

Wtuliłem się w nią i pozwoliłem, by łzy swobodnie spływały po polikach. Nie miałem pojęcia od kiedy stałem się tak wrażliwy, bo wcześniej płacz nie przychodził mi tak łatwo.

- Chloe wyjeżdża i zostawia mi Rose. - szepnąłem, patrząc jej w oczy.

- Co? Jak to wyjeżdża? I jak to zostawia Rose? - zapytała. - Czy ona jest kurwa poważna?

- Pomożesz mi? - zignorowałem jej pytania, bo zależało mi tylko na tej jednej odpowiedzi.

- Oczywiście, że ci pomogę. - zadeklarowała, a ja poczułem niesamowitą ulgę.

Może nie będzie tak źle.

Lonely souls [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz