ROZDZIAŁ 21

36 3 0
                                    

NICK

W momencie zakończenia połączenia, wiedziałem, co muszę zrobić. Wyszedłem z sypialni, patrząc na Lily, która wyraźnie czekała na odpowiedź. Niestety, ale musiała zaczekać.

Ubrałem się i wyszedłem z mieszkania, kierując się w stronę samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem w miejsce, które najmniej miałem ochotę odwiedzać.

Przekraczając próg szpitala, czułem jak moje kroki stają się coraz wolniejsze. Byłem przerażony, wkurwiony i cholernie smutny. Dotarłem do odpowiednich drzwi, a już po chwili rozmawiałem z lekarzem.

Telefon, jaki otrzymałem przy obiedzie, był telefonem informującym o śmierci mojego brata.

Mike Russel powiesił się w swoim własnym mieszkaniu, a znalazł go Harry, który nieoczekiwanie chciał go odwiedzić.

Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Okej, mój brat był skurwielem, ale to był mój jedyny brat. Był ojcem dziewczynki, której będę musiał przekazać tą smutną wiadomość, co było dla mnie cholernie trudne.

Po wizycie w szpitalu, która nie należała do przyjemnych, pojechałem na komisariat. Szczerze mówiąc, niewiele pamiętałem z obydwóch wizyt. Mnóstwo dokumentacji, pytań i tego ciągłego mieszania w głowie, czy na pewno niczego nie podejrzewałem.

Wykończony wróciłem do mieszkania, gdzie od razu zastałem zniecierpliwione i zmartwione spojrzenie Lily. Usiadłem obok niej i złapałem mocno za rękę. Nawet na nią nie patrzyłem. Zatrzymałem swój wzrok w jednym punkcie, a słowa wychodziły z moich ust na jednym wydechu. Czułem tylko mocniejszy uścisk dłoni i jedną łzę, która w końcu znalazła swoje ujście.

Nie martwiłem się o siebie. Martwiłem się o Rose, która tak bardzo bała się, że zostanie sama, bo matka wyjechała, a ojciec jej nie chciał, a teraz musiała zderzyć się z faktem, że już więcej nie zobaczy swojego ukochanego taty, który był dla niej tym najlepszym superbohaterem.

Wciąż pamiętałem dzień, w którym Mike dowiedział się, że zostanie tatą. Pierwszy raz widziałem go tak szczęśliwego i wzruszonego. Nie wiem co mu strzeliło do głowy, żeby podejrzewać Chloe o zdradę, gdy to on był jedynym powodem rozpadu rodziny.

Przeprosiłem brunetkę i poszedłem do sypialni. Przebrałem się w luźne ciuchy i położyłem, bo było już późno. Chciałem być sam i jakoś poukładać sobie to wszystko w głowie. Czekała mnie organizacja pogrzebu, a za rogiem były święta i urodziny Rose.

Kurwa, to było popieprzone.

Wpatrywałem się w drzwi, nie wiedząc co mam zrobić i od czego w ogóle zacząć. Drzwi się otworzyły, a do środka weszła Rose, trzymając mocno pluszaka.

- Wujku, mogę się przytulić? - zapytała cicho.

- Pewnie, chodź. - przesunąłem się, po czym mała wgramoliła się pod kołdrę i położyła głowę na mojej piersi. - Coś się stało?

- Kochasz mnie? - szepnęła.

- Kocham cię, Rosie, bardzo bardzo mocno. - oznajmiłem szczerze.

- Bardziej niż mamusia i tatuś? - zapytała, a ja zamarłem.

- Oni kochają cię najbardziej. - powiedziałem słabym głosem, by ukryć chęć płaczu.

- Gdyby kochali, to by tutaj byli. - zostawiła mnie z tą odpowiedzią, odwracając się na drugi bok i nie czekając na moją odpowiedź.

Nasza pięciolatka była tak cholernie mądrym dzieckiem, że czasami nie mogłem tego zrozumieć. Niestety rozumiała te wszystkie złe rzeczy, które w ogóle nie powinny jej spotkać. Powinna cieszyć się z każdego dnia, czerpać z życia ile wlezie, póki miała w sobie tą dziecięcą radość, a ona się zastanawiała i przekonywała o tym, że rodzice jej nie kochają....

***

W środku nocy zaniosłem Rose do jej łóżka i zobaczyłem, że Lily śpi na kanapie. Byłem wkurwiony na siebie, że tak ją potraktowałem, ale przecież mogła przyjść się położyć razem ze mną.

Wziąłem ją na ręce, a ona zaczęła się powoli przebudzać i coś mamrotać pod nosem.

- Cii, śpij. - powiedziałem, wchodząc do sypialni.

Położyłem dziewczynę na materacu, kładąc się obok. Poprawiłem jej włosy, napawając się jej wyglądem. Wyglądała tak spokojnie, jakby była aniołem w ludzkiej postaci. Może to straszny banał, ale właśnie tak było. Miała piękne, malinowe usta, których od jakiegoś czasu chciałem posmakować. Lekko zaróżowione policzki dodawały dziewczęcego uroku, a długie, naturalne rzęsy pięknie podkreślały jej oczy. Mogłem spokojnie przyjrzeć się jej urodzie i zauważyłem kilka piegów, które nieregularnie ozdabiały jej twarz.

Lily była kimś, kogo od dawna szukałem, a nawet nie podejrzewałem, że w ogóle szukam. Pojawiła się znienacka i żałowałem, że dopiero teraz, po tych dwóch latach jej pracy przy Rose, postanowiłem w jakikolwiek sposób ją poznać.

Oczywiście, miała mnie za dupka, bo byłem wobec niej niemiły, ale chyba kto się czubi, ten się lubi, co nie? Tak więc dziś śpi w moim łóżku, a jutro będziemy wspólnie jeść śniadanie, obiad i kolację.

To było wręcz nierealne. Nie łączył nas żaden pociąg seksualny, żadne tego typu czynności, a ja przy niej traciłem zmysły.

Pragnąłem takiej codzienności właśnie z nią. I byłem szczerze zaskoczony, jak szybko się do mnie przekonała. Pewnie wciąż powstrzymywała się przed kompletnym pokazaniem siebie, ale widziałem to, jak bardzo starała się wyjść na perfekcyjną kobietę, która nie ma żadnych problemów.

Była perfekcyjna z całym bagażem doświadczeń. Tego byłem pewien.

Lonely souls [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz