ROZDZIAŁ 14

36 2 0
                                    

Czekałem za Lily w samochodzie. To właśnie dziś był ten feralny bal, który miałem nadzieję, że skończy się z pozytywnym skutkiem dla firmy.

Kupiłem krwistoczerwone róże, bo wiedziałem, że je lubi, ale wiedziałem też, że stresuje się tą całą szopką, która dziś miała mieć miejsce.

Po chwili zobaczyłem brunetkę, które niepewnie stąpała po gruncie w tych wysokich szpilkach. W pierwszym momencie jej nie poznałem, bo miała na sobie makijaż podkreślający jej urodę, a na co dzień bardzo rzadko się malowała, więc to była miła odmiana, a jej włosy były lekko spięte w koka, gdzie pojedyncze pasma z przodu dekorowały jej twarz i dodawały delikatności.

Uśmiechnąłem się i wysiadłem z auta.

- Wow... - powiedziałem. - Ta sukienka to był zajebisty pomysł.

- Dzięki. - zarumieniła się. - Chyba pierwszy raz jestem w takim wydaniu. - spojrzała na mnie.

- Wyglądasz przepięknie, Lily. Uwierz mi. - oznajmiłem, na co ona pokiwała głową. Chciała już wsiąść do auta, ale złapałem ją za rękę. - Mam coś dla ciebie. - wyciągnąłem bukiet.

- O matko, dziękuję, ale nie trzeba było. - przyjęła ode mnie kwiaty, posyłając mi uśmiech, na który mógłbym patrzeć godzinami. - Rozumiem, że dziś wyjątkowo nie będziesz dupkiem i mogę się spodziewać całkiem dobrego wychowania z twojej strony? - zapytała, gdy zajęliśmy miejsca w aucie.

- Dzisiaj pełna kulturka. - puściłem jej oczko. - Jeszcze z taką damą, to tym bardziej. - uśmiechnąłem się, na co ona parsknęła śmiechem.

Dojechaliśmy pod ogromną willę, która należała najpierw do naszego wuja, a po jego śmierci do nas. Goście się powoli schodzili, mimo że do rozpoczęcia zostało około dwadzieścia minut.

Zaparkowałem niedaleko wejścia, otwierając drzwi mojej dzisiejszej partnerce. Chyba była zaskoczona, że zdobyłem się na taki dżentelmeński gest, ale pewnie pomyślała, że robię to pod publikę, a prawda była taka, że sam zapragnąłem pokazać się jej z tej lepszej strony, którą ona powoli ze mnie wydobywała.

Położyłem dłoń na dole jej pleców i ruszyliśmy do środka. Wystrój przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Pełno świec, zieleni, złota i czerni. Wyglądało to jakbyśmy byli w pieprzonym pałacu. Znaleźliśmy już swoje miejsca, ale Lily nalegała na to, by przejść się po rezydencji. Zgodziłem się, bo wolałem spędzić czas z brunetką niż bezczynnie siedzieć przy stole, wypatrując pełnej godziny.

Gdy wybiła dziewiętnasta, wszyscy zaproszeni zajęli miejsca przy stołach, a ja wyszedłem na środek wielkiej sali, a za mną rozciągał się zespół muzyczny, który tego wieczoru umilał czas wszystkim zgromadzonym.

- Witam państwa bardzo serdecznie. - uśmiechnąłem się sztucznie. - Chciałem podziękować wam za przybycie. To wiele znaczy dla mnie i firmy, którą tworzą ludzie tacy jak wy. - spojrzałem w stronę pracowników. - Od niedawna sam będę prowadził cały rodzinny interes i zależy mi na tym, by poznali mnie państwo ze strony, której jeszcze nie znacie i sami przekonali się, że jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. - podniosłem kieliszek. - Wznieśmy toast za nas wszystkich, a także za nowe sukcesy firmy FR Investments! - tak jak wszyscy upiłem łyk szampana, po czym wróciłem na miejsce. Najgorsze za mną.

Impreza rozkręciła się na dobre, a mi udało się już zapoznać z kilkoma osobami, które zaproponowały swoje udziały. Byłem przekonany, że to wszystko udało się dzięki Lily, która niemalże każdego mężczyznę czarowała swoim wdziękiem.

Czuła się jak ryba w wodzie, jakby siedziała w tym od lat, a nie od kilkunastu dni. Sprawnie wymieniała informacje o firmie, o nowych planach i marzeniach na najbliższy czas. Zdecydowanie zdała egzamin, za co należała jej się porządna nagroda.

Przeprosiłem brunetkę, kierując się do toalety. Musiałem chwilę odpocząć od tłumu, bo to nie było moje naturalne środowisko. Przemyłem twarz zimną wodą, patrząc sobie prosto w oczy dzięki zawieszonemu lustru.

Po chwili ujrzałem znajomą mi twarz i miałem ochotę coś rozpierdolić.

- Niezłą panienkę wyrwałeś. - powiedział z obrzydliwym uśmiechem.

- Zostaw ją w spokoju. - warknąłem.

- Stary, błagam cię. Widać, że dziewica, a dawno takiej nie miałem. - patrzył mi prosto w oczy, wiedząc jak bardzo mnie tym niszczy.

- Powiedziałem, kurwa, żebyś ją zostawił. - złapałem za jego marynarkę. - Nawet nie wiem po jakiego chuja tu jesteś, bo raczej nie byłeś na liście zaproszonych przeze mnie gości. - syknąłem.

- Ma się te znajomości. - puścił oczko, wyrywając się z mojego „uścisku". - Miłego wieczoru, Nick. - uśmiechnął się gorzko i pozostawił mnie w totalnym amoku.

Czym prędzej ruszyłem w stronę naszego stolika, gdzie miała czekać na mnie Lily, ale nigdzie jej nie widziałem. Zacząłem panikować, bo nie mogłem pozwolić na to, by coś się jej stało.

Przeszukałem każdą część rezydencji, a ślad po dziewczynie zaginął. W mojej głowie pojawiały się najgorsze scenariusze, o których marzyłem, by nie miały swojego spełnienia dziś.

Przechodząc obok wielkiego balkonu, usłyszałem stłumione głosy. Otworzyłem mocniej szklane drzwi, a po chwili zobaczyłem moją zgubę, która rozmawiała z jakimś młodym chłopakiem.

- O, Nick! - zauważyła mnie. - Pozwól, że przedstawię ci, to Gabriel Thorne, jest właścicielem kilku biur reklamowych, które całkiem nieźle sobie radzą na rynku.

- Nick Russel. - podałem dłoń mężczyźnie, którą on momentalnie uścisnął. - To wspaniale, że troszczysz się o tak ważne kwestie jak reklama naszej firmy, ale muszę cię porwać. - próbowałem brzmieć jak najbardziej luzacko, jak tylko byłem w stanie.

- Oczywiście, nie będę przeszkadzał, a w sprawie reklam na pewno się dogadamy. Pana kobieta podała mi wszystkie dane, więc z pewnością uzgodnimy spotkanie. - pożegnał się z nami, a ja stałem jak wryty.

- Mmmm, chyba jestem pana kobietą, panie Russel. - szepnęła Lily, a do mnie dopiero dotarło ile ona wypiła.

- Chyba ci starczy alkoholu na dziś, Harrison. - złapałem ją za talię, prowadząc do środka.

- Ooooj tam! Chyba wywiązałam się ze swoich obowiązków, przystojniaku?

- Tak, ale teraz już czas na sen.

- Chyba miałeś na myśli seks! O! Ja wiem gdzie chcę! Chodź! - pociągnęła mnie za rękę w stronę jednej sypialni, której miejsce najwidoczniej musiała zapamiętać.

Weszliśmy do środka, ale ja nie miałem zamiaru przystawać na jakiekolwiek jej seksualne propozycje, bo to było niedorzeczne, a ona była tak nawalona, że na drugi dzień by niczego nie pamiętała. A prawda jest taka, że seks ze mną jest zdecydowanie wart zapamiętania.

Położyła się na łóżku, patrząc na mnie zamglonym wzrokiem, a ja tylko pokręciłem wzrokiem. Westchnąłem i poprosiłem, by się stąd nie ruszała, a sam poszedłem po wodę, która choć trochę mogła jej pomóc.

Lonely souls [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz