Rozdział 5

284 31 36
                                    

Dobry wieczór!

Dzisiejszy rozdział będzie dość... Ciekawy...

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania <33

---------------------------------

Jego oddech był ciężki i nierówny. Siedział na dopiero co wyczyszczonych kafelkach, w kabinie toaletowej. Jego spodnie były zsunięte do ud, a bokserki odchylone. Gdyby ktoś go zobaczył w tej chwili... Miałby przesrane. Dopiero przed chwilą udało mu się dokończyć pewną... sprawę. Dość intymną sprawę.

Wciąż czuł spełnienie, wywołujące dreszcze na jego ciepłej skórze. Kilka kawałków papieru toaletowego leżało zwiniętych w kulkę, w sedesie. Pomiędzy papierem znajdowała się substancja, której zaczynał się wstydzić. A bardziej tego co uczynił. W końcu wyobrażał sobie jego wraz z jego szefem w dość interesującej sytuacji.

Teraz tylko wysłuchiwał czy nikt nie postanowi wejść do łazienki i sprawdzić co tu się działo. Przypadkowo wymsknął mu się jęk wraz z cichym imieniem siwowłosego mężczyzny, gdy szczytował.

Był cały czerwony na twarzy, czuł okropny wstyd i strach. W chwili, w której usłyszał kroki, trochę jednak oddalone od niego, postanowił wstać. Szybko nasunął na siebie z powrotem ubiór dolnych części ciała, spuścił wodę w toalecie i poprawił nieco zagniecioną koszulę. Przeczesał nerwowo swoje włosy i wyszedł z kabiny, szybko podchodząc do umywalki.

Odkręcił wodę i zaczął myć ręce dość speszony, gdy dźwięk otwieranych drzwi do łazienek doszedł do jego uszu.

- Co robiłeś Dante? - Pytanie dotarło do niego jakby z opóźnieniem, zimny pot oblał jego ciało, przez co jego dłonie zaczęły niekontrolowanie drżeć. Może nie było widać tego przez to, że właśnie je mydlił, ale on doskonale to czuł. Na początku nie rozpoznał właściciela głosu, ale gdy usłyszał kroki i mężczyzna podszedł bliżej, jego twarz była ukazana w lustrze. Dante bał się twarzy, którą tam ujrzy, dlatego odwlekał ten moment, jak najdłużej mógł.

Kolejne kroki i echo ich dźwięku odbijającego się od jego umysłu, było tak dobijające i stresujące, że czarnowłosy myślał o tym, jakim cudem ma przetrwać i nie zapaść się pod ziemię. Dalej mydlił ręce, jakby miały uratować go od nieuniknionego i właściciel znanego mu głosu miał po prostu odejść bez odpowiedzi.

- Ile jeszcze będziesz mył ręce? - Głos wywołał w nim kolejną falę dreszczy, rozchodzących się po jego plecach. Nie wiedział czemu, zaczął zmywać mydło, chociaż bardzo tego nie chciał. Poczuł ciepły oddech na karku, a po chwili duże męskie dłonie na jego barkach. Jedna z nich zaczęła sunąć wyżej, aż w końcu umięśniona i duża dłoń delikatnie ulokowała się na jego podbródku. Niechętnie zaczął podnosić głowę, wraz z pomocą osoby za nim. Był nadwyraz świadomy, jak blisko niego jest mężczyzna i był szczerze przerażony.

Gdy w końcu zobaczył twarz jego czystych męczarni w lustrze, aż uchylił wargi z szoku. Jego usta wykonały ruch, jakby chciał coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk nie uszedł spomiędzy nich. Błękitnooki przybliżył jeszcze bardziej twarz do tej jego, aż poczuł jego siwą brodę na swoim policzku.

- Zapytam jeszcze raz, co robiłeś Dante? - Szept wydobył ciepłe powietrze, które owiało jego ucho. Zadrżał i wziął głęboki wdech, cały czas patrząc na poczynania starszego. Zobaczył nikły uśmiech na jego twarzy, gdy przyglądał się całemu wydarzeniu w lustrze i wiedział, że jego reakcja jest spowodowana, reakcjami ciała Capeli na niego.

Tak cholernie sobie przeczył w tej chwili. Chciał więcej, pragnął więcej, a jednak chciał stąd uciec, przerwać to co tu się dzieje i nie wiedział, która z tych opcji będzie odpowiednia. Najlepsza.

Bo gdy jesteś obok - Rightpela/MoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz