Rozdział 11

182 20 6
                                    

Cześć!

Kolejny rozdział!

Jak zawsze zachęcam do wsparcia mnie, jakąś gwiazdeczką, albo komentarzem! Z góry dziękuję.

Ja już nie przeszkadzam, miłego czytania <33

--------------------------------------------------

Krążyli po obrzeżach miasta. Szukali. Czegokolwiek lub kogokolwiek. Czegoś, co wskazałoby im dalszą poszlakę, gdzie będą mogli szukać. Gdzie mogliby zmniejszyć obszar poszukiwań i po prostu zawęzić osoby, które mogłyby uczynić coś tak karygodnego. Coś strasznego. Bo dla Gregory'ego, to co zrobił porywacz... Nie było możliwości wybaczenia, choćby był chory i miał ostatnie miesiące życia, jeżeli będzie musiał, sam wymierzy mu wyrok. Niekoniecznie zgodny z prawem.

Jednak najgorsze było to, że czuł się winny. Że dał się złapać, podejść. Czuł, że to jego wina, bo gdyby nie to... Hank byłby z innymi, a to on teraz narażałby siebie na niebezpieczeństwo. Teraz sam szef policji był porwany przez niezrównoważonego człowieka. Nie wiedzieli, gdzie jest, nie mieli żadnego tropu. A sam porywacz nie chciał okupu, albo czegokolwiek w zamian za niego, co znaczyło, że... Jeżeli czegoś nie znajdą...

Bolało go to, że widział wszystko z pierwszego rzędu. Widział jak Hank patrzy na niego ze złością, smutkiem, zawiedzeniem i nadzieją i oddaje się za niego w ręce porywacza. Czuł ból, gdy opadł na ziemię, do teraz czuł w ustach piasek, a jednak najbardziej w tamtym momencie przejmował się tym, że widział go całego i pozwolił go zabrać. Zniewolić. Bo gdy on związany kulił i zwijał się z bólu na ziemi, Hank był zakuwany, kneblowany, w międzyczasie go ogłuszyli i wsadzili do samochodu. Nawet nie potrafił zapamiętać głupiej rejestracji pojazdu, która tak by im pomogła. A on nie miał jak pomóc. Jak go uratować, a i tak obwiniał się za to wszystko. Bo gdyby nie dał się złapać...

Tylko skąd mógł wiedzieć, że inaczej go nie złapią. Nawet jeżeli nie porwaliby Gregory'ego - mogli dopaść Over'a w każdym momencie. Często jeździł sam, zwłaszcza po ich kłótni... Każdy mówił mu, że to nie jego wina, że nie mógł nic zrobić, ale co jeżeli mógł? Bo on uważał, że mógł. Że była możliwość uwolnienia rąk i ucieczki, możliwość ukrycia się, chronienia Hanka. Najlepiej by było gdybyś w ogóle nie zaczynał się kłócić i nie pozwolił mu zostać sam. Mogłeś go chronić!

A jednak skąd miał wiedzieć? Jak miał przewidzieć to, że ktoś będzie chciał mu zabrać Over'a sprzed nosa, gdy akurat się od siebie odsuną?

- Grzechu! - Usłyszał krzyk i wybudził się z zamyślenia. Poczuł zbierające mu się w oczach łzy, więc zamrugał szybko, odganiając je i spojrzał na swojego towarzysza w poszukiwaniach. - Krzyczę do ciebie od pięciu minut! Przestań odpływać, bo zaraz odwiozę cię do domu i pójdziesz spać, a nie będziesz szukał Hanka.

- Nawet gdyby i tak bym nie zasnął. - Odpowiedział markotnie i odwrócił wzrok na przednią szybę. Zobaczył, że stoją na uboczu, schowani pośród krzaków. Zmarszczył delikatnie brwi, jednak nie kwestionował decyzji swojego patrol partnera.

Wiedział, że jego słowa były bardzo możliwe. Gregory mimo tego, że czuł ogromne zmęczenie, nie mógłby zmrużyć oka. Wczoraj próbował przez pięć godzin, przewracając się w łóżku z boku na bok. Później się poddał, wziął tabletkę i zasnął, jednak nie na długo. Ledwie trzy godziny nie były w stanie zapewnić mu odpowiedniej ilości odpoczynku.

- Nawet jeżeli byś mnie odprowadził pod same drzwi i tak bym wyszedł i sam bym zaczął szukać. - szepnął, jednak funkcjonariusz obok, doskonale go usłyszał. Nie zamierzał odpowiadać na tę słowa, bo wiedział, iż to, że szatyn może tak zrobić, było bardzo prawdopodobne.

Bo gdy jesteś obok - Rightpela/MoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz