Rozdział 7

225 23 13
                                    

Czeeeeść!

Wiem, że wczoraj miał być rozdział, ale musiałam wstawić go dzisiaj...

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania!

Ja już nie przeszkadzam i miłego czytania <33

---------------------------------------------------------

Czuli każdą możliwą złą emocje. To było niezaprzeczalne i najbardziej widoczne na ich twarzach. Jeden siedział skulony w swojej jakże miękkiej kanapie, a drugi szedł przez ulice, na które teraz zaczynały spadać krople deszczu. Zaczął padać tak nagle jak ich kłótnia się zaczęła. Nadszedł tak niespodziewanie jak ona. Wystarczyło parę słów i się pokłócili o osobę, która nie była tego tak naprawdę warta.

Over patrzył przed siebie, obejmując swoje nogi ramionami, przyciskając je jak najbliżej swojej klatki piersiowej. Po jego policzkach spływały łzy, a dolna warga drgała, zwiastując atak płaczu, do którego nie chciał dopuścić. Zamknął swoje oczy i zaczął myśleć.

Czemu ta sprzeczka zabolała go aż tak mocno? Cały czas odtwarzał wszystkie słowa, które padły dobijając się jeszcze bardziej.

Poczuł, jakby ktoś przebił mu serce. Jakby ściskał je, żeby szybciej się wykrwawiło i przestało bić. Żeby szkarłatny płyn nie przepływał przez nie. Oddech utknął mu w gardle, a ramiona zadrżały. Szloch wyrwał się z jego ust i zażenowany schował twarz w swoje kolana.

Czuł się obserwowany, nie czuł się bezpiecznie. A w tym momencie tak bardzo chciał być sam, żeby móc płakać bez przerwy i wylewać z siebie słowa żalu jak z karabinu. Żeby narzekać na to czemu ich przyjaźń taka była. A później zadał sobie pytanie.

Czemu gdy pokłóci się z Capelą albo kimś innym, tak bardzo go to nie boli? Dziwiło go to, że czuł się bardziej skrzywdzony. Że gdy czarnowłosy go zrani, nie czuję tego rozrywania jego duszy. Że nie czuję tego krztuszenia się łzami i że oczy nie zalewają mu się łzami niczym wodospady. Bo w najbliższym czasie, gdy ktoś go skrzywdził i wylewał z siebie słoną ciecz, były tylko dwie osoby. Effy i w tym momencie Gregory.

Szatyn za to szedł, czując uderzanie zimnych kropel o jego włosy, ramiona, twarz. Jego ubrania przemakały z każdą chwilą coraz bardziej, jednak on nie zwracał na to uwagi.

Miał serdecznie dosyć dzisiejszego dnia. Nie chciał kłócić się z Hankiem, wręcz przeciwnie, chciał się jeszcze bardziej zbliżyć, jednak nie udało mu się to. Wszystko przez to, że podburzył się tematem o jego związku, o którym nie chciał słyszeć. Zamknął oczy, zatrzymał się na moment i uniósł głowę, by jego twarz była jeszcze bardziej zalana łzami z nieba. Niesamowite było to, jak czasami pogoda potrafi dostosować się do naszego samopoczucia.

Ruszył dalej przed siebie, chcąc dotrzeć do swojego mieszkania w miarę szybko. Mimo że nie chciał widzieć tam swojej dziewczyny, w tym momencie miał to gdzieś. Po prostu ją zignoruję. Jedyne, na co miał w tej chwili ochotę, to zamknąć się w łazience na kilka godzin i wziąć najdłuższy prysznic w życiu, żeby nie myśleć, o tym co czuł i czemu tak cierpiał. Przeczesał włosy dłonią, zaczesując pasma włosów, które wpadały mu do oczu.

Gdy myślał o tym, że dzisiaj jeszcze będzie musiał najpewniej użerać się z blondynką, miał ochotę zatrzymać się w jakimś barze i tam zatrzymać się na najbliższe kilka godzin. Lub dni.

Gdy w końcu przekroczył próg mieszkania, od razu powlókł się w stronę łazienki, ignorując krzyki blondynki. Po prostu zakluczył drzwi i zatrzymał się przed lustrem, opierając się o umywalkę. Spojrzał w swoje brązowe oczy i miał ochotę uderzyć w obraz przed sobą. Jestem taki żałosny.

Bo gdy jesteś obok - Rightpela/MoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz