Rozdział 18

220 27 69
                                    

Cześć!

No i witam w ostatnim rozdziale! Jezu jak dobrze że odświeżyłam tą książke, że napisałam ją od nowa... Bo teraz jestem z niej cholernie dumna!

Jak zawsze zachęcam do komentowania i gwiazdkowania!

Miłego czytania <33

--------------------------------------

Obchodził się z nim nad wyraz delikatnie. Złapał go pod plecami i kolanami, po czym powoli podniósł zmęczone ciało z kanapy. Ruszył w stronę sypialni z kamienną miną. Westchnął cicho, spoglądając na spokojną twarz mężczyzny. Wydawał się taki delikatny... Jak dziecko, a jednak on zamierzał go skrzywdzić. Serce delikatnie go zakuło na tę myśl, ale wiedział, że nie miał innego wyjścia... Chyba że...

Musiał nad tym poważnie pomyśleć. To nie była jakaś błaha decyzja, ale gdy patrzył na malinowe usta, które przez sen wyginały się w uśmiech... Przygrywał. Przepadał z każdą chwilą coraz bardziej, a nie mógł sobie przecież na to pozwolić, prawda? Nie mógł ulec tym niebieskim tęczówkom, w które uwielbiał się wpatrywać.

Odłożył bezwładne ciało na jego duże łóżko i przykrył czarnowłosego kołdrą. Uśmiechnął się delikatnie i nachylił się nad nim. Dotknął swoimi wargami jego czoła i zaczął wychodzić z pokoju. A później się zatrzymał zszokowany jego pełnymi uczuć słowami.

- Kocham cię. - Ledwo słyszalny szept był tak bardzo głośny w otaczającej ich ciszy, że siwowłosy poczuł się przytłoczony. Bał się tego, bał się, że to poczuję. Że zrani go jeszcze bardziej. A gdyby on też zaczął żywić do niego uczucia... Nie mógł na to pozwolić. Odwrócił się i spojrzał na mężczyznę.

Ale było już za późno. Przepadł. I zrozumiał to, gdy wypowiedział swoje słowa, a jego serce zabolało go, wręcz odbierając mu pełen wdech. Wstyd. Nie mógł czuć miłości, nie mógł mu oddać serca. To ma być tylko gra. Nic więcej.

- Mam cię w garści.

"A miało nie być komplikacji" - pomyślał i wyszedł, siadając na kanapie. Myślał, co ma dalej zrobić. Przecież to miało być tylko na chwilę. Krótki moment. A miał wrażenie, że tak szybko ze sobą nie skończą. I to go najbardziej przerażało.

Bo on już przegrał. Już dawno temu zaczął przepadać, a teraz spadał, chcąc, żeby upadek nie był bolesny. Podświadomie błagał, żeby spotkał się z miękkim materacem, a nie betonem. Bo tonął w swoich uczuciach, a chciał wziąć głęboki oddech i się od nich uwolnić. Tylko czy nie lepiej poddać się wodzie i dać jej pokierować sobą? Gdy nie możesz walczyć, popłyń z nurtem. A może nie zatoniesz i nie będziesz musiał walczyć o oddech. Może nie będziesz musiał próbować wyłonić się na powierzchnie po tlen. Może nie będziesz musiał tracić tego, na czym naprawdę ci zależy. Bo woda cię pochłonie i...

Nie stracisz tego co naprawdę kochasz.

*

Telefon w jego dłoni wręcz go parzył. Nieprzyjemnie kuł go w oczy widok wiadomości, które nie dostały odpowiedzi. I nie zapowiadało się na to, by miał kiedykolwiek dostać odpowiedź zwrotną. Bolał go dźwięk sygnału, gdy dzwonił i nie kończył się na "Halo?", a na krótkim i przerwanym połączeniu.

Czuł się... Odrzucony. Nie odbierał, nie odpisywał, dosłownie nic. Trochę się martwił. Tym, że mu się znudził, że już nie chce mieć z nim nic do czynienia, że znowu zniknie na pół roku, ignorując cały świat. Nie chciał tego. Tak bardzo się zaangażował... Za bardzo. A gdy już to zauważył, było za późno. Dawno po fakcie. Pokochał go, a nie powinien.

Bo gdy jesteś obok - Rightpela/MoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz