Rozdział 8

303 25 34
                                    

Cześć

Wiem, znowu nie wstawiłam rozdziału w sobotę, a teraz w niedziele, ale musicie mi to wybaczyć, bo totalnie o tym zapomniałam przez szkołę i przez to, że kuruję się do końca po chorobie!

Zachęcam do komentowania, gwiazdkowania i już nie przeszkadzam!

Miłego czytania <33

-----------------------------------------

Ja pieprzę, zaraz coś rozjebie...

Tym jednym zdaniem można było podsumować cały jego dzisiejszy dzień.

Dante zdecydowanie miał już dość. Najlepsze jednak było to, że nie wiedział, czym spowodowany jest jego dzisiejszy humor. Co chwilę na kogoś naskakiwał i miał ochotę krzyczeć na każdego, kto zadał mu jakiekolwiek pytanie. O mało nie zwyzywał niczemu winnego kadeta, który chciał z nim poćwiczyć radiówkę.

Nie chciał być taki. Nie wiedział nawet, czemu tak się zachowywał. Gdy już się w miarę uspokajał, irytacja niespodziewanie wzrastała i ledwo utrzymywał się jeszcze w ryzach. Złość rozsadzała go od środka, czuł, że naprawdę jeszcze godzina przebywania w towarzystwie innych i wybuchnie. A wtedy wypowie wiele przykrych i nieprzyjemnych słów...

Wszystko go denerwowało. Szuranie butów koło niego, tykanie zegara w biurze, jakieś krzyki, które przebijały się przez cienkie ściany komendy, zatrzymani, którzy krzyczeli w jego stronę, albo mówili coś wyrwanego z kosmosu jako wymówkę, by nie trafić za kratki.

Był sfrustrowany, jak nie całym światem, to swoim zachowaniem. Irytował się sam sobą. Swoimi odpowiedziami, pyskówkami w myślach, których nie wypowiedział jeszcze na głos, a jednak najbardziej wkurwiały go jego reakcje ciała na pewnego siwowłosego mężczyznę. Zwłaszcza to, co się z nim działo gdy myślał o tym co działo się dwa dni temu...

- Ej! Dantuś! - Usłyszał krzyk, więc obrócił się w stronę niebieskowłosego mężczyzny.

- Czego chcesz Xander? - zapytał, mając w oczach czystą furię.

- Co ty taki ostry? Co baba ci nie daję? - zapytał prześmiewczo, ale to tylko rozwścieczyło Dante.

- Pieprz się Wayne. - powiedział i wyminął go, ruszając do zbrojowni. Ne wiedział czemu akurat tam, po prostu czuł, że musi popatrzeć na broń, żeby zrozumieć skalę tego, co chodziło mu po myślach. Uspokój się, jesteś gliną, nikogo nie zajebiesz.

I nagle w myślach znów pojawiła mu się twarz mężczyzny, którego obdarowywał uczuciami i to nie byle jakimi. Zatrzymał się w połowie drogi, nie mogąc ruszyć dalej.

A później przypomniał sobie, że ten zostawił mu wiadomość, której nawet nie raczył odczytać. Dostał ją zaraz po tym jak wyszedł od niego z mieszkania bez słowa... Bał się tego, co tam ujrzy, ale postanowił zaryzykować. Wcisnął ikonkę z wiadomościami i wszedł w kontakt nazwany "Szef". Tak, zdecydowanie będzie żałował, że to zrobi. Westchnął i w końcu przeczytał ostatnią wiadomość, która wryła go w ziemię.

Rozchylał i zamykał wargi w szoku, śledząc wzrokiem wiadomość cały czas od nowa nie dowierzając w to co czytał. Musiał upewnić się, że nie wymyślił sobie tego co właśnie czytał, bo chyba by oszalał. Skala jego żalu byłaby tak ogromna...

Następnym razem gdy znowu będziesz miał "problem" nie bój się przyjść. Coś na to zaradzimy.

Niby tak niewinna wiadomość, a on jednak od razu wyczuł podtekst, którym kierował się starszy. Zagrał bardzo mądrze. Gdyby ktoś ukradł mu telefon, nie mógłby nic wywnioskować z tej wiadomości oprócz własnych domysłów. Łatwo mogli się wywinąć z możliwych oskarżeń w ich stronę.

Bo gdy jesteś obok - Rightpela/MoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz