Rozdział 12

199 16 44
                                    

Cześć!

Wczoraj nie pojawił się rozdział, ale jest dzisiaj! Chciałabym wam życzyć szczęśliwego nowego roku! Wszystkim wam! Żebyście w 2024 byli jeszcze szczęśliwsi, niż moglibyście być w tym roku! Życzę wam wszystkiego, co najlepsze, bo dzięki wam jestem w tym miejscu, w którym jestem! I będę trzymać za nas wszystkich kciuki! Żebyśmy przeżyli kolejny rok i byli silni! Bo my damy sobie radę. Przetrwamy i pokażemy wszystkim tym, którzy nam nie wierzyli w cokolwiek... pokażemy im że się mylili i damy sobie radę!

Miłego czytania <333

-----------------------------------

Było niezwykle cicho. Za cicho. Tułał się po kątach, czekając na coś. Sam do końca nie wiedział na co. Może na cud? Bardzo możliwe. Wierzył, że nie jest w tak mocnym potrzasku jak na początku sądził. Radził sobie, jeżeli patrzeć na obecne warunki. Nuda zaczynała władać jego ciałem. Większość dni spędzał na myśleniu - Co dalej?

Rozmyślał co będzie dalej z jego życiem. Bo coś musi być, prawda? Dokonał wielu rzeczy, ale to jeszcze nie mógł być koniec. Zbyt wiele rzeczy ma jeszcze do podbicia. Zdobycia do rąk własnych.

Myślał też o innych. Czy ktoś na tym świecie go kocha? Czy ktoś żywi do niego tak silne uczucie, chcąc spędzać z nim wolny i jakże cenny czas? Tylko, czy on potrzebował miłości? Czy jej chciał? Bardzo. Brakowało mu tego uczucia. Niezwykle tęsknił za ludźmi, których nie widział już od kilku dni.

Jego ciemne włosy były mokre i oklapnięte, jednak nie przejmował się nimi. Bardziej tym jak doskwierająca była dla niego samotność. Niby miał tylu ludzi wokół siebie, ale co z tego? Nie chciał z nimi rozmawiać, a oni nie chcieli z nim. W końcu byli tylko ochroniarzami i osobami służącymi. A on był tylko marionetką. On mógł tylko siedzieć, patrzeć bezczynnie na ścianę i czekać.

Na cokolwiek.

A jednak czekał na zbawienie. Na ratunek. Żałował wielu rzeczy w swoim życiu. Ciężko byłoby wymienić wszystkie błędy, jakie w tym momencie przychodziły mu na myśl. Było ich zbyt wiele. A jednak był taki, który odznaczał się najbardziej. Taki, który kuł go w serce, że aż odbierało mu oddech. Że pozwolił zapanować emocjom nad jego ciałem. Że pozwolił sobie na kłótnie z najdroższą mu osobą. Bo teraz mu ją odebrano.

Miał szczerą nadzieję, że go szukają, że go stąd odbiją. Codziennie, całymi dniami myślał o wszystkich, których nie mógł ujrzeć już od kilkudziesięciu godzin, a jednak jednej osoby brakowało mu najbardziej. Tej, którą darzył niezwykłym uczuciem, do którego nie zamierzał się przyznać. Bał się tego, a jednak tak bardzo pragnął. Bał się zaryzykować.

Przyglądał się widokom za oknem, wsłuchując się w ogłuszającą ciszę. Bolała go. Denerwowała. A jednak najbardziej niepokoiła. Bo porywacz nie zjawił się od kilku dni, od ich ostatniej konwersacji, a on nie wiedział, czy miał się cieszyć, czy płakać. Ciągle żył w strachu.

Chciał zobaczyć Gregory'ego. Przeprosić go, zrobić wszystko, co mógł, żeby znów mieć go przy sobie. Błagał w myślach, żeby ktoś go stąd uwolnił i zabrał do niego. Do bezpiecznej przystani, w świecie chaosu. Chciał, żeby byli razem bezpieczni. Wiele by dał, żeby ujrzeć w tej chwili, jak wywarza drzwi do jego jakże wygodnej celi - bo inaczej nie można było nazwać tego pokoju - i podchodzi do niego, przytulając. Chowając w swoich silnych ramionach chroniąc przed złem całej reszty świata.

Ale nie mogło się to wydarzyć. Bał się, że jeżeli szatyn zdecyduje się go uratować, ktoś go zrani i straci go bezpowrotnie. Bał się, że już więcej go nie zobaczy żywego, a to było gorsze od wszystkiego. Bo teraz przynajmniej był pewny, że żyje. Że gdzieś tam jest, a jego serce bije.

Bo gdy jesteś obok - Rightpela/MoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz