Rozdział 4

272 28 40
                                    

No dzień dobry!

Co tam u was?

Kolejny rozdział, kolejne rozterki i więcej ciężkich relacji!

Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania!

Miłego dnia i zapraszam do czytania <33

------------------------------------------------------

Radiowóz z włączoną sygnalizacją świetlną i dźwiękową przemierzał ulicę Los Santos, które zostało okryte ponurą aurą. Szare chmury na niebie i krople z nich spadające nie napawały radością pewnego funkcjonariusza, który jechał na miejsce zbrodni. Jego partnerem w dzisiejszym patrolu jak i całym śledztwie okazał się Gregory Montanha. Jeden z najlepszych przyjaciół, do których czuł nieskrywaną sympatię. Gdy dzisiejszego ranka Over przysiadł do swojego biurka, zobaczył, iż na nim znajduje się masa papierów, które będzie musiał dzisiaj wypełnić i wiedział, że nie skończy się na jednej kawie. Później gdy przyjął kilka skarg na swoich funkcjonariuszy, dostał wezwanie od jednego z szefów, że zajmie się świeżą sprawą morderstwa i w tym momencie jechał na miejsce zbrodni.

Nienawidził sukinsynów, którzy dla własnej satysfakcji zabijali niczemu winnych cywili i z czego Hankowi udało się dowiedzieć, to było tego typu zabójstwo. Wiedział, że ma się spodziewać miejsca masakry i przygotować na dużą ilość krwi. I mimo że samo wyobrażanie sobie jak mogło wyglądać ciało ofiary, miał ciarki, musiał to wytrzymać, ponieważ nie miał innego wyjścia. Taki dostał rozkaz od samego Rightwilla i musi się go trzymać. Poza tym nie chciał przedłużać poszukiwań podejrzanego, bo coś mu nie pasowało i on nie chciał brać w tym udziału. To śledztwo miało udowodnić wszystkim inspektorom i innym ważnym osobom, o których Hank wolał nie myśleć - że jest warty swojego stanowiska. A on wiedział, że nie może zawieść, chociaż nienawidził wszystkiego, co jest związane z krwią i śmiercią.

Na głównej częstotliwości radia jednostki rozbrzmiewały różne kody, powiadamiające innych o rozpoczętej interwencji, bądź o prośbę wsparcia. Over czuł, że oddałby wiele, żeby zamiast jechać na miejsce zbrodni, wolałby zatrzymywać kolejnego przestępcę za przejechania na czerwonym świetle. I nie to, że on by się nudził, on byłby wdzięczny, bo wiedział po osobach z innych oddziałów, które czasami ich odwiedzały, jak śledztwa potrafiły być męczące. Brak snu, duża ilość kofeiny i ogromne zmęczenie, a do tego konieczność, by mózg działał na wysokich obrotach i mógł przetwarzać informację w dość szybkim tempie. Jak przy normalnym zabójstwie jeszcze dało się funkcjonować i pójść spać, jeść regularnie, tak przy seryjnym mordercy... Błagał, by nie trafiło mu się to gorsze. Nie był przygotowany na duże ilości braku snu i dużą ilość spostrzegawczości, to nie były jego dni.

Niebieskooki zacisnął dłonie na kierownicy. Niewiadome było dla niego straszne, obawy nawarstwiające się w jego głowie, nie odpuszczały na sekundę, co nie było dobre przy prowadzeniu samochodu, na śliskich od deszcz drogach. Za to Gregory z małym uśmiechem obserwował miasto otoczone lekkim mrokiem. Uwielbiał gdy ulice robiły się puste, a on nie musiał aż tak uważać, bo była o wiele mniejsza szansa, że kogoś przypadkowo skrzywdzi. Tak więc bez przeszkód rozpraszał Hanka swoimi durnymi pytaniami i podtekstami, którymi kochał rzucać w obecności młodszego mu mężczyzny. Co jakiś czas odwracał swój wzrok od umięśnionych ramion przyjaciela, patrząc na wycieraczki, które bujały się w dwie strony. W jedną i w drugą...

Gdy zaczęli dojeżdżać na miejsce, Hank niechętnie skręcił, kierując się do znajomych czerwono niebieskich świateł w oddali. Żółto czarne wstążki odbijały promienie światła z lamp samochodów, nieprzyjemnie kując w oczy. Mężczyzna za kierownicą zgasił silnik i powoli wysiadł z samochodu, próbując odciągnąć w czasie moment, w którym ujrzy zakrwawione ciało. Czarny worek przyciągał wzrok i Hank zaczął się poważnie zastanawiać, dlaczego postanowił służyć w policji, a nie na przykład jako... Ogrodnik. Tak, ta robota byłaby na pewno lepsza...

Bo gdy jesteś obok - Rightpela/MoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz