Rozdział II

274 17 2
                                    

Marcel spał w najlepsze i nie miał zamiaru się wybudzać. Było mu tak wygodnie jak jeszcze nigdy. Po dłuższym czasie do pokoju wszedł gospodarz. Starał się być cicho, by nie obudzić chłopca, który był już na granicy snu a rzeczywistości. Przyszedł po pewną butelkę i w drodze do drzwi patrzył z podnieceniem na śpiącego chłopca. Po czym zniknął.

Po ok. pół godzinie chłopak się przebudził. Nie otwierał jeszcze oczu pragną jeszcze chwile poleżeć. Poczuł, że jest w nieznanym dla niego miejscu. Z prędkością, jaką tylko mógł, zerwał się z łóżka. W pokoju było jeszcze ciemniej, nic nie widział.

-Gdzie ja cholera jasna jestem?- Zapytał z ciekawością i z przerażeniem.

Marcel chcąc iść do przodu potkną się o dywan, co spowodowało, że wpadł na ogromną szafe. Mebel zaczął się bujać i skrzepić. W pewnej chwili zaczął spadać prosto na chłopca. Młody człowiek stał, słyszał skrzypienie, ale nie spodziewał się niczego, że coś leci prosto na niego, w końcu nic nie widział.

W tym samym czasie do pokoju wszedł mężczyzna. Gdy zobaczył, co się dzieje od razu zareagował. Podbiegł do chłopca zasłaniając go swym ciałem. Oboje upadli na dywan, a razem za nimi ogromny mebel. Leżeli pod szafą już dłuższy czas. Corneliusowi nie przeszkadzało to, że leży na nim szafa, prawie nic dla niego nie warzyła. Chciał tez sprawdzić reakcję chłopca. Marcel był wystraszony nie miał odwagi by wydusić z siebie żadnego słowa. Mężczyzna to zauważył.

Czy on nie żyje?? Co ja zrobiłem?? Tylko sprowadzam złe rzeczy- Chłopak był przerażony. Zawsze gdzie nie był, coś zawsze musiał nabroić. W jego oczach pojawiły się łzy.

Cornelius, słysząc myśli chłopca odpowiedział.

- Nie tak prędko można mnie zabić.-Powiedział to patrząc na chłopca. Widział go doskonale, lecz chłopak tego nie mógł dostrzec. Wzrok wampira nie równa się z ludzkim.

Chłopak słysząc odpowiedz na jego pytanie z głowy przestraszył się i próbował się wyszarpać, spod mężczyzny nie zważając na mebel, który przyciskał go razem z tajemniczym facetem.

-Kim jesteś? I gdzie ja kurwa jestem? - Spytał Marcel, a raczej żądając i krzycząc na dodatek.

-najpierw wyjdziemy z spod szafy?? - Zapytał Cornelius. Zrzucając z siebie szafę, a następnie pomógł chłopakowi wstać i postawił go przed sobą.

- po pierwsze- uderzył chłopca w twarz. Chłopak odruchowo chwycił się za policzek - Nie przeklinaj. Zrozumiano?? -Spytał zimnym głosem. Chłopak nie potrafił na to zareagować, mało, kiedy dostawał po twarzy, a na pewno nie od obcych. Nic nie powiedział.

Mężczyzna chwycił mocno chłopca za ramiona i powtórzył pytanie, ale tym razem jeszcze groźniej.

-T.Tak. Juz nie będę. - Chłopiec bardzo się wystraszył, co można było zobaczyć po jego zachowaniu. Jego głos i ciało zaczęło lekko drżeć.

- Nie chciałem krzyczeć, ale..- W tym momencie nieznajomy odrzucił Marcela od siebie. Chłopak poleciał na ścianę uderzając głową o nią. Cornelius Odwrócił się tyłem do chłopca i schował twarz w dłoniach. Wampir zmienił się w krwiożerczego potwora. Jego oczy nabrały kolory czerwonego a jego zęby się wydłużyły.

-jeśli spróbujesz uciekać zabije cię.- Mężczyzna wiedział ze atak będzie nieunikniony, ale chciał go uprzedzić. Cały czas stał do niego tyłem. Nawet nie wiedział dlaczego, tak zareagował na chłopaka.

Marcela sparaliżował strach nie wiedział, co robić i co się dzieje wiec stał i patrzył na ową istotę zarówno ze strachem, jak i z zaciekawieniem.

Dobry chłopiec- powiedział mężczyzna. Po czym dodał - jesteś mój, - gdy to powiedział z szybkością wampira unieruchomił chłopca tak, aby mu nie uciekł. Trzymał go za ręce, które umieścił nad jego głową, lewą nogę wsunął pomiędzy jego nóg i przycisnął go do ściany

Uwięziony Marcel, gdy usłyszał jego słowa zaczął się miotać teraz na prawdę się bał i nie wiedział, co ma z tym robić. Zresztą co może zrobić młody, słaby człowiek, kiedy jest w łapach potężnego wampira?

-Puść proszę to boli.-Młody zaczął panikować, a jego tętno przyspieszyło i to dobrze. Podobnie było z jego oddechem.

- Dopiero za boli- Po tych słowach wampir zerwał z chłopca sweter, który miał chłopak na sobie, zadając mu przy tym rany. Wampir gwałtownie pocałował Marcela, wdzierając się sie do środka. Nie starał się być delikatny i nie zważał na to, że ostre kły tną wargi chłopca.

Chłopak pisnął, ale wiedział ze może być tylko gorzej i najprawdopodobniej będzie,. Wampir korzystając z okazji wśliznął się język do ust Marcela. Chłopak mało, co nie zwymiotował, kiedy wampir wkładał język za głęboko. Po chwili wampir odsuną się kawałek od drżącego ciała i szepnął.

-Będziesz grzeczny i nie będziesz protestował, wezmę cię po dobroci albo siłą. Mi różnicy to nie robi, a nawet będę miał więcej zabawy, kiedy będziesz niegrzeczny, lecz wtedy będzie cię bolało i to bardzo- po chwili pocałował go delikatnie w ucha -więc jak?? Zapytał schodząc pocałunkami na jego ucho.

Chłopak spuścił głowę na duł. Cały czas drżał, nie wiedział jak zareagować. Wiedział ze lepiej nie będzie, ze tylko gorzej, a nie chciał dostać niepotrzebnego bólu. Lecz nie podda się tak do końca. Tak sobie to tłumaczył, jednak i tak pragnął uciec. Najgorsze dla niego było, iż nie dopatrzył, z kim ma do czynienia. Mimo wszystko wiedział co chciał nieznajomy zrobić, ale nie chciał tak bardzo nie chciał. BAł się.

Słysząc myśli Marcel, wampir uśmiechnął się do niego i lekko musnął ustami jego szyję.

********************
I jest już II rozdział. Mysle że moje dzieło spodoba się niejednej osobie.

BloodliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz