Rozdział XII

248 11 0
                                    

Kiedy tylko wyszli z sypialni Corneliusa, chłopak zaczął się rozglądać, by dowiedzieć się gdzie wampir chce go zaprowadzić. Niezbyt mu się to podobało zwłaszcza kiedy jego ciało wyczuło chłód, który pojawił się z niewiadomo skąd i dlaczego. Jego mózg też zaczął alarmowac. Czyżby tracił zaufanie do wampira, który ani razu nie spojrzał na chłopaka podczas drogi? Bardzo możliwe... Idąc korytarzem napotkali schody, które nie prowadziły do góry, lecz w dół, gdzie było ciemno. Widząc jak Cornelius schodzi po nich bez oporu, westchnął cicho i nadepnął na pierwszy schodek, czując że to z dołu idzie ten chłód i im niżej tym zimniej. Był człowiekiem nie przepadal za takim zimnem.

- Corneliusie...- szepnął niepewnie Marcel zatrzymujac się. Wampir słysząc swoje imie również się zatrzymał i spojrzał wkońcu na chłopaka, w którego oczach było widać niepewność i nutke strachu. Wampir wyciągnął dłoń do chłopaka i lekko się uśmiechnął.

- Nie bój się chlopcze. To Ci się spodoba.- odparł sookojnie z lekkim nadal uśmiechem, patrząc w oczy Marcela, który złapał go za dłoń i poczuł się przez to, lepiej, bezpieczniej, pewniej.

- Wierzę Ci, ale to zimno i ta ciemność mnie przeraża- odparł cicho i uciekł spojrzeniem. Zrobił kolejny ktok, by pokonać kolejny stopień i nie zauważył, że dany schodek jest nieco węższym niż pozostałe, przez co się posliznal.

Pisnal przerażony, zamykając oczy, czując że zaraz pewnie spadnie że schodów i się polamię, kiedy nagle poczuł rękę na szyi, a potem lekkie uderzenie plecami o coś twardego.

- Marcelu spokojnie, już dobrze...- mruknął Cornelius który był wyjątkowo blisko ciała chłopaka.

Chłopak otworzył oczy i zobaczył czerwone slepia wampira, ale nie wyczuł od niego bezpośrednio zagrożenia. Zerknal nieco za siebie i zobaczył że jest przyparty do ściany, od schodów, które prowadziły w dół. Wampir musiał przyprzec go do niej by utrzymać równowagę Marcela i nie spowodować tragedii. Ten podczas tego manewru złapał za koszule wampira, nieświadomie przyciągając go do siebie.

Cornelius uśmiechnął się lekko i wwidząc tak przestraszonego chłopaka, musiał go uspokoić, przez co wpil się lekko w jego usta. O dziwo Marcel odwzajemnil pocałunek, ale potem jednak uciekł ustami, patrząc w bok. Wampir widząc chłopaka szuje, oblizal lakomie usta i przywarł nimi do szyi chłopaka, który zadrzal czując to.

- Proszę nie gryź...- mruknął z cicha nadzieją że ten jednak mu nic nie zrobi. Zamiast ukąszenia chłopak poczuł jak wampir składa mu na szyi delikatne pocałunki, przez które Marcel niemal rozplywal się w ramionach wampira. Cornelius czując i widząc co się dzieje z chłopakiem objął go odrywając od ściany. Przyssal się do skórze na szyi co wywołało kolejne drżenie Marcela. Na wskutek tego na szyi chłopaka pojawił się czerwony punkcik niemal jednoznaczny z podpisem wanpira. Odrywając się od szyi człowieka polizal ja.

- Możemy iść dalej?- zapytał sookojnie Cornelius patrząc na Marcela który był zawstydzony tym co się wydarzyło przed chwilą.

- Tak...- mruknął Marcel nadal nie patrząc na wampira, a jego policzki paliły się od czerwieni. Cornelius pocałował Chłopaka w policzek po czym złapał za rękę by iść powoli dalej. Marcel nadal lekko niepewny, zaczął iść, patrząc na schody by zaś się nie podknac, zapewne teraz było by gorzej.

Schodząc na dół zrobiło się jeszcze zimniej, przez co chłopak zadrzal, ale szedł tuż przy boku wampira. Po chwili poczuł jak coś przebiegło po jego stopie przez co pisnal, wpadajac na wampira, który cicho zachichotal.

- Nie chce iść dalej...- pisnął przerażony obejmując mocno wampira który się zatrzymał. Poglaskał chłopaka po glowie.

- Już niedaleko.,- mruknął i aby już nic nie przestraszyło chłopaka wziął go na ręce tulac do swojego torsu.

- Co to było?- zapytał Marcel chętnie wtulajac się w wampira i obejmując jego szyję mocno.

- Szczur- odparł Cornelius że spokojnym głosem na co Marcel lekko zadrzal. Było tu ciemno a korytarze oświetlały małe pochodnie, które byly co jakiś czas, więc chłopak nie bez powodu się przestraszył. Nie bał się bóg się jak gryzoni, ale chłód, ciemność, mały włos od wypadku i do tego coś biegajacego po stopach, budziło zaniepokojenie.

- Jesteś gotowy Marcelu?- zapytał Cornelius stając przy dużych drzwiach i poprawiając chłopaka złapał za klamke.

- Zapewne i tak tam wejdziemy. Ale tak jestem.- odparł hydro i patrzył jak drzwi powoli się uchylając, by po chwili Cornelius mógł wejść do pomieszczenia.

************************
Wybaczcię że taki krótki ale mam małe zamieszanie tu u siebie. Praca dom i takie tam.

BloodliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz