Rozdział XI

137 10 0
                                    

Gdy biegł do pokoju słyszał krzyk ale zignorował go i pobiegł dalej. Siedział już spory czas w pokoju. Jego rana zaschła. Zrobił sie senny wiec położył się ale już po chwili odechciało mu się, myślał cały czas o Corneliusie. Podszedł do okna i podziwiał gwieździste niebo. Do jego głowy napływały nowe myśli. Myślał o rodzicach i jak go traktowali, jak krzyczeli kiedy coś zrobił, jak czuł się odpychany. Lecz myślał tak że o wampirze ,że jest mu tu dobrze że czuje się że jest kochanym. Do jego oczy napływały łzy które kiedy było ich za dużo wylewały sie kończąc swoją drogę na dywanie. W pokoju było zimno, przez co cały się trząsł.

Do pokoju bez szelestnice wśliznął się Cornelius, Marcel go nie zauważył był zbyt zamyślony. Widząc łzy w oczach chłopca zrobiło mu sie głupio. Podszedł do chłopca od tyłu i objął delikatnie jego ciało, na co on pisnął wystraszony. Jego ciałkowicie było spięte. - Spokojnie. – Jego głos był opanowany i spokojny.

- Ja… Nie chciałem rozbić kubka.-Po jego policzkach spływało co raz więcej łez. Obrócił go przodem do siebie, żeby spojrzeć w te zapłakane oczy. Dlaczego płakał?? Zbyt wiele emocji uderzyło w niego na raz.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. – Powiedział to miękko, posyłając mu lekki uśmiech. Cornelius nie słuchał o czym myślał chłopak wiec nie wiedział dlaczego płacze. -Dlaczego płaczesz czy to moja wina?? Czy jestem aż taki zły?? Jeśli nie chcesz jechać do mojej rodziny powiedz to. Nie chcę cie do niczego zmuszać. Pozwolę ci odejść.- było mu trudno wypowiedzieć te pytania a zwłaszcza ostatnie zdanie ale wiedział ze są potrzebne.

Marcel słysząc słowa Wampira rozpłakał się na dobre i przytulił się do wampira. Mężczyzna nic nie mówił ,lecz odwzajemnił uścisk. Uniósł chłopca i usiadł na łóżku a Marcela ułożył wygodnie na kolanach.

Chłopak oderwał się od torsu wampira i spojrzał na niego. -To nie twoja wina, nie jesteś zły, jest mi tu tak dobrze. A w domu nigdy nie czułem się tak, NIGDY. Zawsze myśleli o sobie, zawsze byłem odpychany, byłem nie chcianym dzieckiem. Gdy coś zrobiłem ciągle krzyczeli.- po tych słowach jeszcze bardziej wybuchnął płaczem i powrotem przytulił się do Corna.

Wampir wolał nic nie mówić. Słysząc jak chłopak go chwali zrobiło u się ciepło na sercu ale i zrobiło mu się zal chłopca.

-Nie chce odejść, chce zostać z tobą ,nawet jak bym miał z toba wyjechać. To ty sie o mnie martwiłeś gdy zachorowałem ,chociaż jestem obcym. A oni nawet się nie przejęli gdy wylądowałem w szpitalu, nawet nie przyjechali. Ja nie chce do nich wracać- nie wiedział dlaczego to mówi ale myślał że mu ulży i sie nie mylił. Od razu zrobiło mu sie lepiej gdy to wszystko powiedział.

- Nie płacz już. – Mówiąc to, ocierał jego łzy i mimo jego słów leciało ich co raz więcej. Czuł jak jego koszula robi się bardzo mokra. Żeby go nie drażnić pozwolił się wypłakać. W końcu usnął mu w ramionach.

Delikatnie ułożył go na łóżku i położył się obok niego, wtulając się w jego małe ciałko. Patrzył przez dłuższą chwile i podziwiał jego piękno. Nachylił się nad chłopcem i złożył mu mały pocałunek na dobranoc a potem sam ułożył się do snu a chłopak przywarł do niego. Długo myślał to tym co mówił chłopak i nie mógł przez to zasnąć ale wszytko przeszło

Zaczyna świtać, a Cornelius nadal trzymał go mocno. Jak gdyby w obawie, że kiedy go puści to zniknie. Pierwsze promienie słońca padają na jego piękną twarz. Wygląda to jak gdyby były stworzone specjalnie dla niego, by pieścić go co ranek. Teraz widać, jak bardzo się od siebie różnimy. Mimo iż promienie Padały na wampira to nie drażniły go.

-On dziecko dnia, jasności i wszystkiego co dobre. A ja, dziecko nocy i ciemności, stworzony by siać postrach i śmierć.- Rozmyślał sobie głośno.

Po ok. godzinie jego aniołek się zbudził, a wampir go pocałował w czoło.-Hej. Już lepiej się czujesz.- powiedział dość głośno gdyż chłopak jeszcze był zaspany.

-Cześć. Przepraszam za to co wczoraj wygadywałem – mówił cicho a w tym samym czasie przytulił sie do Wampira.

-Przestań przepraszać jest to irytujące, ale zrobiło mi się ciepło słuchając tego co opowiadałeś.- Odwzajemnił uścisk.

-prze… Dobrze nie będę- chciał wstawać i zaczął się rozciągać.

-Masz racje wstawaj, mam dla ciebie niespodziankę .- Zaczął wstawać i patrzył na chłopca.

-ale ja od pana niczego nie chce nie musi pan.-aż znieruchomiał ktoś chce dać mu prezent to nie prawda.

Wampirowi się to nie spodobało. Jaki pan? Jak najszybciej pojawił się przy chłopcu pchając go na łóżko by leżał i zawisł nad nim.-Jaki pan mam imię i używaj go chyba, że nie pamiętasz to ci przypomnę. pamiętasz je ?? - Schylił się i pocałował chłopca. Marcel zaczął kręcić głową nie chciał się dać całować.

- Przestań. Pamiętam twe imię-próbował jakoś wyjść z tej sytuacji.

-Powiedz je chce je usłyszeć z twych ust- sam nawet nie wiedział co chce dokonać tymi działaniami.

-Cornelius- Ostatnią literę imienia dziwnie przeciągnął

Cornelius aż ze zdziwieniem patrzył na chłopca. Nigdy nie słyszał jak ktoś tak wypowiada jego imię. -Pięknie, ok ubieraj się i nie marudź idziemy na niespodziankę.-

-No ale …-gdy tylko próbował dokończyć wampir go pocałował. Chłopak odwzajemnił pocałunek.

-Mam pomysł. Jeśli będziesz nie grzeczny będę cię tak karał.- Patrzył na chłopca i czekał na jego reakcje.

Marcelowi się to ni spodobało, ale przemyślał to w ciszy i powiedział- W takim razie będę cały czas broił. Zobaczysz.-Zaśmiał się. I co ty na to. Pomyślał sobie.

-Sprytne posunięcie. Skoro tak chcesz.- pocałował co lekko. -Dobrze już chodźmy. I jak masz zamiar się ze mną droczyć obiecuję ci, pożałujesz tego.

Chłopak posmutniał, ale wstał i podążył za mężczyzną.

BloodliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz