Rozdział IV

204 15 0
                                    

Gdy chłopak przebywał w domu gnębiła go jedna myśl. Dlaczego ma w pamięci dziurę? Czy spał przez całą dobe?? Nie zgadały się mu sie dni nic nie potrafił zrobić poza myśleniem o tym. Marcel zrobił sie głodny i skierował sie do kuchni by zjeść kolacje. Jedzenie też mi nie pasowało miał burze myśli w głowie. Gdy jednak skączył jeść poszedł do pokoju i rozmyślał o śnie, który mu sie śnił.

-Może to wydarzyło się sie na prawde- pod nosem powiedział chłopak- kurwa weź sie w garść takie potworki nie istnieją Masz szesnaście lat i wierzysz w takie brednie.

- Jesteś pewny- chłopak słysząc to odskoczył ze strachu. W pokoju panował mrok, wiec Marcel nie wiedział adoratora. Wszystko co widział to były czerwone oczy wampira. Chciał zaświecić światło, jego reka dożyła już do włącznika, gdyż nagle poczuł sie za rękę złapany co mu to uniemożliwiło.

-Nie rób tego po ciemku jest mi lepiej-chłopak próbował sie wyszarpać z lodowatej ręki która go trzymała.

-Puść mnie!! Jakim prawem jesteś w tym domu. Zostaw mnie- Marcel był wystraszony bał sie ze napastnik zrobi mu krzywdę, zada ból taki jak wczoraj.. Był sam.

-Tak traktujesz swojego wybawiciela ??-Cornelius powiedział to spokojnym głosem.-A tak pro po wejście do cudzego domu to nic trudnego, a otwarcie okna to pestka-przyciągnął chłopca obejmując go mocnym uściskiem, jednak po chwili ręką podążył na tył głowy chłopaka, badając guza. Marcel zadrżał i jęk z bólu.

=Przestań to boli.- Poprosił chłopak zgodnie z prawdą. chłopak bolała go cały dzień a zwłaszcza jeśli ktoś dotykał jego guza.

-Sam jesteś sobie tego winien.- Wyszeptał chłopakowi na ucho i zmysłowo zaczął masować jego głowę. JEgo ruchy były spokojne i delikatne, ale mimo to chłopak nie chciał tego. Bolało, a on jeszcze to dotykał.

- Jak to mnie uratowałeś.?- Zapytał, gdyż to go najbardziej interesowało. Starał się by spokojny, ale było to trudne, mimo to lekko wczepił się swoimi palcami w jego ubranie.

- Gdzie są twoi rodzice takie dziecko jak ty zostawiają w domu??- zapytał Cornelius przyciągając go bliżej do siebie i dalej masując jego głowę na do chłopak pisnął, a drugą ręką mocno go objął.

-Zapomnij, nie twój biznes. Nie jestem dzieckiem- - Puść to boli!- chłopakowi zaczynało się robić nie dobrze co spowodowało u niego osłabienie.

-Uwierz mi dla mnie jesteś.-po tych słowach puścił chłopca. Marcel chciał zrobić krok do przodu, ale, gdy próbował to zrobić stracił równowagę. Gdyby nie mocne ręce które obiły i podniosły delikatnie chłopca. Marcel leżałby na podłodze jak kłoda. Wampir położył chłopaka na łózko patrząc co sie z nim dzieje.

- To nie możliwe. Co ja robiłem!- Chłopak zaczął mówić i jak by zapomniał ze nie jest sam, ale sobie po chwili przypomniał, gdy poczuł na klatce piersiowej zimną dłoń. próbował ją odtrącić, ale Cornelius złapał za dłoń Marcela.

-Chcesz wiedzieć powiem ci. Wybrałeś mroźny dzień na spacerek do lasu i zasnąłeś z zimna byłeś tak cienko ubrany, że jak by nie ja, to byś był trupem …- wampir mówił gdy nagle przerwał mu chłopiec.

- NIE mów dalej nie chce tego wiem co było dalej ty świnio, może i uratowałeś mi życie za co jestem wdzięczny, ale jak mogłeś mi to zrobić -chłopak nie panował nad emocjami z jednej strony był wdzięczny a z drugiej wściekły

-hola hola chłopcze nic konkretnego ci nie zrobiłem- wampir widząc zachowanie chłopca uśmiechnął sie. Miał racje.

- NIC konkretnego!? Zgwałciłeś mnie pogryzłeś mnie, a potem przywiozłeś do mojego domu jak by nic się nie stało wiesz jak to boli a ty mówisz ze TO nic. Skont wiedziałeś gdzie mieszkam?- chłopak był szczery i niczego nie krył mówił jak leci. Bał się strasznie, a zwłaszcza, gdy przypomniał sobie jaki to był ból. W jego oczach znowu pojawiły się łzy.

BloodliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz