1. Żabi Incydent

493 32 21
                                    

(kiedyś – na tyle dawno temu, że wypadałoby w końcu wyprzeć to z pamięci)


Kiedy niecałe dziesięć lat temu jechałam z Peggy do domku jej dziadków nad jeziorem, nawet nie przyszło mi do głowy, że może się tam wydarzyć coś, co wpłynie na moją przyszłość. Miałam po prostu spędzić ostatnie trzy tygodnie sierpnia z moją najlepszą przyjaciółką, z dala od rodziców i otaczającego nas na co dzień zgiełku miasta. Traktowałyśmy ten wyjazd jako idealną okazję do odpoczynku i naładowania energetycznych baterii przed rozpoczęciem roku szkolnego.

Potrzebowałyśmy tego, gdyż wiedziałyśmy, że od września dużo będzie się działo – wtedy bowiem szłyśmy do liceum. Z logistycznego punktu widzenia nie była to dla nas wielka zmiana, bo po prostu przenosiłyśmy się do innego budynku tej samej szkoły, do której uczęszczałyśmy od przedszkola. Jednak z naszej perspektywy zmieniało się absolutnie wszystko. Wyobrażałyśmy sobie, że po przekroczeniu progu liceum, staniemy się częścią jakiegoś zupełnie innego, niemal magicznego świata i nie mogłyśmy się tego doczekać. Oczywiście liczyłyśmy też na to, że już od pierwszych dni wszyscy nas polubią, a chłopcy, do których wzdychałyśmy jako ósmoklasistki, nagle zaczną nas zauważać. Nikt nie bronił nam marzyć, więc marzyłyśmy.

Jako świeżo upieczona czternastolatka, po nieco burzliwym i trudnym okresie przepoczwarzania się z dziecka w kobietę (zwanym przez niektórych dojrzewaniem), byłam gotowa na bycie zauważaną. Właśnie w te wakacje zaczynałam czuć się dobrze w swoim ciele, a nawet podobać się sobie w moim nowym, doroślejszym wydaniu. Miałam nadzieję, że czas spędzony z Peg, która była najbardziej przebojową osobą, jaką znałam, jeszcze bardziej podbuduje moją pewność siebie.

Nawiasem mówiąc, nie jestem pewna, jakim cudem moi nieco nadopiekuńczy rodzice zgodzili się na ten wyjazd. Oficjalna wersja wydarzeń była taka, że przekonała ich pani Marshall, babcia Peggy, która obiecała, że będzie nas mieć cały czas na oku i zapewniła, że okolica jej domku jest spokojna i bezpieczna. Wydaje mi się jednak, że był również inny powód: po prostu rodzice potrzebowali odpocząć ode mnie tak samo, jak ja od nich. To był pierwszy raz od czternastu lat, kiedy mieli okazję pobyć dłużej sam na sam ze sobą – co wyszło im na dobre.

Wszystko wskazywało na to, że i dla mnie będzie to cudowny czas. I przez pierwsze dwa tygodnie dokładnie tak było.

Peggy wielokrotnie opowiadała mi o tym, że niedawno wybudowany przez jej dziadków domek jest przepiękny, a jego otoczenie wręcz bajkowe, jednak zbyt dobrze ją znałam, by wierzyć jej na słowo. Była jedną z tych osób, które odbierają rzeczywistość w bardziej jaskrawych barwach, niż przeciętny człowiek i tak też ją przedstawiają. Zdjęcia z ostatniego pobytu Peg nad Bruce Lake niewiele pomogły, bo byli na nich głównie ludzie i mało istotne szczegóły, jak leżąca na trawie otwarta książka czy mrożona lemoniada na tle rozmazanego jeziora. Starałam się więc nie mieć przesadnie dużych oczekiwań i to, co zobaczyłam, gdy dotarliśmy na miejsce, autentycznie mnie zaskoczyło.

„Domek" państwa Marshall okazał się istną leśną rezydencją. No dobra, może teraz to ja delikatnie naciągam fakty, ale przysięgam, że kiedy weszłam do środka, na moment dosłownie zaparło mi dech w piersiach.

Zbudowany z cedrowych bali, otoczony soczyście zielonymi liściastymi drzewami budynek, wyglądał od frontu uroczo, ale dosyć niepozornie. Natomiast jego wnętrze naprawdę robiło wrażenie – zwłaszcza będąca sercem domu, otwarta na taras część dzienna. Prowadził do niej szeroki korytarz, po którego obydwu stronach znajdowały się drzwi do niewielkich sypialni, łazienki i częściowo otwartej na jadalnię kuchni. Długi drewniany stół zdawał się zapraszać do jedzenia przy nim wspólnych posiłków, a ustawione wokół kominka kanapa i fotele wyglądały na idealne miejsce do spędzania razem miłych, spokojnych wieczorów. Za niemal całkowicie przeszkloną tylną ścianą budynku rozpościerał się widok na ukwiecony ogród i skrzącą się w promieniach powoli zachodzącego słońca taflę jeziora, od którego długo nie potrafiłam oderwać wzroku.

GORSZY NIŻ SZTORM (komedia romantyczna 16+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz