19. Słodziutka żabka

156 15 4
                                    

Dopiero chwilę po tym, jak usłyszałam, że Josh wychodzi na zewnątrz, odwróciłam się, by pójść za nim. Stwierdziłam, że skoro jego dowcipy są na poziomie co najwyżej czternastolatka, najlepszym, co mogę zrobić, jest to, czego nauczyłam się w liceum: ignorowanie ich i udawanie, że w ogóle mnie nie ruszają. W końcu musiało mu się znudzić. Nie zamierzałam dawać mu satysfakcji, jaką ewidentnie miał z wyprowadzania mnie z równowagi.

– Masz mokre włosy – powiedział, gdy stanęłam obok niego i wiatr rozwiał moje długie kosmyki. – Przewieje cię.

A więc nagle się o mnie troszczył. Ale przynajmniej nie ciągnął swojego żarciku, chociaż byłam pewna, że mógłby, gdyby odpowiednio wysilił szare komórki.

Założyłam kaptur bluzy na głowę i wcisnęłam pod niego większość wilgotnych kudłów.

– Będzie okej – bąknęłam. Nie zamierzałam przyznawać, że podejmując decyzję o umyciu włosów, nie pomyślałam o tym, że brak suszarki może być problematyczny.

Popatrzył z powątpiewaniem, ale nie skomentował tego.

– To co mam robić? – zapytałam, spoglądając na żagle i otwarte morze przed nami.

– To dosyć proste. – Odsunął się od koła sterowego i gestem ręki dał znać, bym zajęła jego miejsce, co z niewielkim ociąganiem uczyniłam. Mój ojciec też swego czasu twierdził, że prowadzenie samochodu jest proste, a kiedy prawie wjechałam jego ukochaną Hondą w drzwi garażowe po mniej więcej trzech sekundach od momentu, gdy usiadłam za kierownicą... no cóż, nigdy wcześniej i nigdy później nie słyszałam tak długiej wiązanki przekleństw wydobywającej się z jego ust. I tyle było z zapowiadanej przez niego bezstresowej nauki jazdy. Potem już uczyła mnie babcia. – W każdym razie podstawy są proste – poprawił się. – Widzisz ten duży kompas przed tobą?

– Mhm.

– Kurs, którym płyniemy, jest teraz idealny, więc po prostu staraj się go utrzymać.

– To wszystko? – Nie wierzyłam, że to wszystko. To brzmiało zdecydowanie za mało skomplikowanie.

– Nie.

Wiedziałam.

– Połóż dłonie na kole – poinstruował.

– Na dziesiątej i drugiej? – zgadłam, bo to była pierwsza rzecz, jakiej nauczyła mnie babcia.

– Jak chcesz – zaśmiał się. – Może być węziej, jeśli tak ci będzie wygodniej.

– Ha. – Ostrożnie chwyciłam koło obydwiema rękami, ale starałam się nie poruszać nim ani trochę, chociaż samo zdawało się chcieć uciec w lewo.

– Patrz na kompas. Widzisz, jaki teraz jest kurs?

– Siedemdziesiąt pięć... – Tarcza przyrządu obróciła się nieznacznie. – Osiemdziesiąt? Yyy... stopni?

– Bardzo ładnie – pochwalił mnie.

Wyglądało na to, że Joshua Marshall ma cztery różne tryby osobowości. Pierwszy: narzekający, frustrujący i wkurzający się o wszystko Josh, drugi: Josh przesadnie opiekuńczy i cierpliwy niczym doświadczona przedszkolanka, trzeci: Josh rzucający durnymi żartami i podtekstami godnymi niewyżytego nastolatka, czwarty: uroczy, beztroski, autentycznie zabawny i interesujący Josh.

Skąd miałam wiedzieć, który tryb aktualnie dominował i dlaczego nie mógł to być zawsze ten czwarty? Chyba naprawdę potrzebowałam instrukcji obsługi tego chłopaka.

– I co teraz? – zapytałam, starając się koncentrować na moim zadaniu, zamiast na analizowaniu zachowań Josha.

– Staraj się utrzymać nas pomiędzy siedemdziesiątym a osiemdziesiątym stopniem.

GORSZY NIŻ SZTORM (komedia romantyczna 16+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz