31. Lekkomyślność

151 16 9
                                    

• • • • • • • • ⛵️ 🌊 🦎 • • • • • • • •

29 czerwca 2024 postawiłam ostatnią kropkę w epilogu tej powieści (za jakieś dziewięć tygodni trafi on na Wattpada, ale zanim to nastąpi, musi poczekać na swoją kolej  😉), zakańczając tym pisanie jej.

Z tej okazji wrzucam tutaj drugi w tym tygodniu rozdział. We wtorek pojawi się oczywiście następny i... oj, będzie się działo!

Koniecznie zostawiajcie gwiazdki i komentujcie, jeśli ten i następne rozdziały Wam się spodobają, a także mówcie swoim znajomym o „Gorszy niż sztorm". Popularność tej powieści na Wattpadzie może mi pomóc w znalezieniu fajnego wydawnictwa, z którym wydam ją na papierze.

Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy dotarli aż do tego rozdziału. Super, że towarzyszycie mi w mojej pisarskiej przygodzie! 😊 🫶🏻

• • • • • • • • ⛵️ 🌊 🦎 • • • • • • • •


Śniło mi się, że tonę.

Nie był to jednak nieprzyjemny sen. Opadałam bezwładnie na dno bezkresnego, turkusowego oceanu, czując, jak przygniatają mnie tony wody. Skądś z bardzo daleka dobiegał do moich uszu przytłumiony pomruk, działający na mnie niczym kołysanka. Nie czułam nic poza tym, że istnieję w tej przestrzeni i jednocześnie jestem z nią jednością. Nie oddychałam, ale nie musiałam. Miałam otwarte oczy, ale to nie było istotne, bo i tak patrzyłam na siebie trochę jakby z boku. Nie było mi ciepło ani zimno, szczególnie źle ani szczególnie dobrze. Po prostu byłam i powoli, powoli zanurzałam się coraz głębiej.

Nagle poczułam, że jest mi mokro i to całe tonięcie przestało mi się podobać. Zamiast poddawać się nicości, zaczęłam nerwowo machać rękami i nogami, próbując wypłynąć na powierzchnię. Nie miałam jednak pojęcia, w którą stronę jest powierzchnia. Spanikowałam, z moich płuc wydobył się niemy krzyk i szybko zabrakło mi tlenu. Wiedziałam, że nie zdążę nigdzie dopłynąć i nie ma nikogo, kto mógłby mnie uratować.

Usłyszałam grzmot, otworzyłam oczy i zachłysnęłam się powietrzem, a potem zakasłałam nerwowo i, z drżącym sercem, usiadłam na łóżku.

Byłam cała mokra. Przemoczona.

– Cholera – wymamrotałam i czym prędzej zamknęłam okno, przez które lejący się strumieniami deszcz wpadał do kajuty.

Wielka błyskawica przeszyła niebo, rozświetlając na ułamek sekundy burzowe chmury, a gdy tylko zniknęła, ponownie zapanowała ciemność. Nie miałam pojęcia, która jest godzina, bo mój telefon całkiem się rozładował. Włączyłam światło, wyczołgałam się ze śpiwora i cichutko zsunęłam na podłogę, która była bodaj jedynym niezalanym miejscem w kajucie – bo też najbardziej oddalonym od okna.

Oparłam brodę o dłonie i z przerażeniem przesunęłam wzrokiem po pomieszczeniu, analizując szkody.

Nie było dobrze. Mniej więcej połowa śpiwora była przesiąknięta wodą, tak samo, jak kawałek prześcieradła i większa część mojej piżamy. Materac też ucierpiał, ale wydawało mi się, że jest zmoczony raczej powierzchownie i wystarczy jeden, dwa ciepłe dni, żeby wyschnął. Deszcz wdarł się również do mojej torby i aż dziw, że ubrania w niej nie pływały.

„Elektronika!" – przemknęło mi przez głowę i natychmiast zaczęłam wyrzucać ciuchy z bagażu na głębokie ścienne półki po obydwu stronach kajuty, do których woda chyba się nie dostała. Przekopałam się przez ponad połowę zawartości torby, gdy zaczęłam natrafiać na suche rzeczy. Były to głównie spódniczki, sukienki i szorty, ale zawsze coś. Z bielizny uratowały się tylko dwie pary moich ulubionych bezszwowych stringów i dokładnie zero biustonoszy. Mogłam z tym żyć, przynajmniej dzisiaj i jutro. Nie potrzebowałam ani seksownych falbanek, ani niczego, co będzie podtrzymywać moje piersi podczas bezczynnego siedzenia na jachcie.

GORSZY NIŻ SZTORM (komedia romantyczna 16+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz