37. Bezpieczna przystań

144 13 5
                                    

Po objedzeniu się lokalnymi przysmakami w poleconej przez Alexandrosa restauracji, wróciliśmy na Furcifera i rozsiedliśmy się z winem w kokpicie. Peggy nalegała na pokaz zdjęć, więc Josh zniknął pod pokładem, by przegrać tę najnowsze na laptop. Nie było go dobrych kilkanaście minut i miałam nadzieję, iż to dlatego, że wybierał ujęcia, które nadawały się do pokazywania, a resztę usuwał albo przynajmniej ukrywał w jakimś super tajnym folderze. Zapisałam sobie w pamięci, by wziąć od niego te fotografie, które chciałam zachować dla siebie i upewnić się, że z jego urządzeń znikną wszystkie, które nie powinny na nich być.

Pod nieobecność Joshuy przysiadł się do mnie Miguel. Podpytywał o to, co robię w życiu i z zainteresowaniem słuchał o moich średnio fascynujących finansowo-matematycznych studiach, a także planach na rozpoczęcie kariery w Chicago. Dowiedziałam się, że temat nie jest mu obcy, bo przez rok studiował ekonomię, zanim stwierdził, że bardziej go ciągnie do branży kreatywnej i zmienił kierunek. Powiedział też, że myśli o przeprowadzce do Bostonu, gdzie firma, w której pracował razem z Peg, miała od niedawna oddział i pytał o życie w Ameryce. Opowiedziałam mu o swoich doświadczeniach, ale zaznaczyłam, że każdy stan USA to trochę takie małe państwo ze swoją własną subkulturą i podsumowałam:

– Musiałbyś tego sam doświadczyć, żeby zdecydować, czy to dla ciebie.

– Może tak zrobię. – Uśmiechnął się. – Jak daleko jest z Bostonu do Chicago?

– Och, nie wiem, dosyć daleko – odparłam. – Ale na pewno bliżej niż stąd do dowolnego miasta w Stanach – dodałam i odwzajemniłam jego uśmiech.

– Sprawdźmy to! – zaproponował, po czym wyciągnął z kieszeni telefon i przysunął się bliżej mnie, żebyśmy mogli razem patrzeć na wyświetlacz.

Ledwo otworzył aplikację z mapą, dobiegło nas głośne chrząknięcie i obydwoje podnieśliśmy wzrok na stojącego w zejściówce Josha. Patrzył na nas z jakimś roszczeniem w oczach, więc zapytałam:

– Tak?

– Siedziałem tam. – Wskazał Miguela.

– Teraz możesz siąść tutaj – powiedziała Peggy z przeciwległej ławeczki.

– Nie zmieszczę się obok was – zaoponował niczym marudne dziecko.

Peg usiadła na kolanach Aurelia.

– Teraz się zmieścisz, wielkoludzie. – Poklepała siedzisko bosą stopą.

Joshua burknął coś pod nosem, ale zajął zwolnione przez siostrę miejsce, rozsiadając się szeroko, jakby chciał pokazać, że ledwo się tam mieści. Potem bez słowa położył laptop na stole i otworzył pierwsze zdjęcie.

Miguel przeniósł się bliżej koła sterowego i przekręcił tułów tak, żeby widzieć ekran bardziej na wprost, więc ja też odsunęłam się kawałek dalej od komputera. Zrobiłam to nieco zbyt energicznie, zapominając o tym, jak krótka jest ławeczka i moje biodro zetknęło się z udem Miguela, a ramieniem trąciłam trzymany przez niego kieliszek.

– Sorry – wypaliłam.

– Spoko, możesz mnie traktować jak poduszkę – rzucił tak lekko, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogło to być czymś więcej niż przejawem koleżeńskości.

– Dzięki – ucieszyłam się i oparłam lekko o ramię, które trzymał na oparciu, obracając się tak, by także móc oglądać zdjęcia z lepszego kąta.

Poczułam delikatną woń wody kolońskiej, a może męskiego dezodorantu na rozgrzanej słońcem skórze. I pewnie nawet spodobałby mi się ten zapach, gdyby nie to, że po drugiej stronie stołu ode mnie siedział chłopak, który pachniał jak las, morska bryza i aloes. Jak beztroska, przygoda i ukojenie. Jak sztorm i bezpieczna przystań jednocześnie.

GORSZY NIŻ SZTORM (komedia romantyczna 16+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz