36. Kapitańska gburowatość

124 11 10
                                    

Na moment mnie zamurowało.

– Peg? – zapytałam sama siebie, ale zamiast wstać i naocznie to zweryfikować, spojrzałam na Josha, szukając potwierdzenia w jego mimice, która nie wyrażała radości, jakiej można by się spodziewać po kimś, komu siostra przybywa na ratunek. Całkiem możliwe, że malujące się na mojej twarzy zaskoczenie też nie wyglądało na najbardziej pozytywne. – Może to i lepiej... – wyszeptałam trochę wbrew sobie.

– Co takiego? – Joshua kucnął przede mną i chwycił moje dłonie, podczas gdy obroty silnika motorówki zwolniły i chyba już do nas podpływała od strony dziobu.

– Może to znak, że czas skończyć z dobrą zabawą. – Uśmiechnęłam się smutno.

„Zanim się od ciebie całkiem uzależnię" – dodałam w myślach.

– Dziękuję, Josh. – Pocałowałam go w policzek i wysunęłam ręce z jego uścisku. – Było mi z tobą naprawdę cudownie.

Josh ściągnął brwi, jakby nie do końca rozumiał, co do niego mówię, ale po chwili skinął powoli głową.

Nie zdążył zrobić ani powiedzieć nic więcej, bo nasze niezamawiane wsparcie przepłynęło już wzdłuż jednej z burt i dobiło do rufy. Obydwoje stanęliśmy na baczność w sekundzie, gdy na platformę kąpielową wgramoliła się Peggy, w japonkach, króciutkich szortach z różowego dżinsu, luźnej białej koszulce do pępka i wielkich okularach przeciwsłonecznych. Końcówki jej brązowych włosów były pofarbowane już nie na turkusowo, a na odcień niebieskiego, który kojarzył się z drzwiami i okiennicami greckich domków.

– Lulu! – zawołała ze wzruszeniem godnym narzeczonej witającej wracającego z wojny wybranka serca, po czym wskoczyła na pokład, rzuciła się na mnie z impetem i przytuliła tak mocno, jakby chciała mi wycisnąć całe powietrze z płuc. – Żyjesz? – zapytała troskliwie, odsuwając się na tyle, by spojrzeć mi w twarz i zaciskając palce na moich przedramionach.

– Tak. – Uśmiechnęłam się słabo.

– Co się stało? – Przesunęła okulary na włosy i popatrzyła z lekkim przerażeniem na niewielkiego guza na moim czole.

Zerknęłam szybko na Josha, niepewna, jak wiele powinnam wyjawiać na temat mojego małego wypadku. Na pewno nie chciałam mówić o tym, co działo się po nim.

– Joshieee! – Peg trzepnęła brata dłonią w ramię, a drugą ręką przyciągnęła mnie opiekuńczo do siebie. – Co jej zrobiłeś? – zażądała wyjaśnień, a kiedy Joshua przewrócił oczami, zwróciła się do mnie: – Lu, co ci zrobił?

„Wiele" – pomyślałam.

– Nic – odpowiedziałam. – Po prostu...

– Trochę się posprzeczaliśmy w nocy i wybiegając na pokład, uderzyła głową o zasuwę zejściówki – wytłumaczył Josh, doprawiając swoje kłamstwo odrobiną prawdy.

– Zejściówki? – zapytałam głupio, bo nigdy wcześniej nie słyszałam tego słowa.

– Zejścia pod pokład, Lucy – westchnął z irytacją Joshua. Albo wrócił do frustrowania się koniecznością tłumaczenia mi wszystkiego, albo świetnie udawał.

– Ach, tak – potwierdziłam szybko. – Właśnie tak było.

– O co się posprzeczaliście? – dociekała Peggy.

– O jej lekkomyślność – odparł Joshua.

– O jego lekkomyślność – powiedziałam w tym samym momencie i obydwoje parsknęliśmy śmiechem.

Peg kilkukrotnie przerzuciła między nami podejrzliwe spojrzenie.

– Rozumiem, że już wszystko sobie wyjaśniliście? – upewniła się.

GORSZY NIŻ SZTORM (komedia romantyczna 16+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz