25. Strefa komfortu

187 17 21
                                    

Ja piłam, on opowiadał.

Chociaż to nie do końca tak, że Josh nie pił w ogóle, po prostu na zmianę nalewał sobie pełen kieliszek wody i trochę wina, które ewidentnie traktował jak sok, a nie alkohol. Nie wykluczam możliwości, że zrezygnował z większych porcji tylko po to, żebym ja czuła się lepiej, bo poza tym, że był w całkiem niezłym nastroju i już na dobre się rozgadał, nie było po nim widać, żeby procenty miały na niego większy wpływ. Nie plątał mu się język i układał sensowne zdania, gdy mówił o tym, jak dostosowywał się do życia we Francji i wspominał zabawne sytuacje związane chociażby z tym, że brakowało mu francuskich słów, więc próbował je wymyślać na podstawie angielskich albo zapominał się i odzywał się do kogoś po angielsku, a potem dziwił się z zaskoczonej miny rozmówcy. To był ten typ historii, które nie do końca cię śmieszą, kiedy w nich uczestniczysz, ale są histerycznie zabawne, gdy wracasz do nich po latach. Dlatego obydwoje śmialiśmy się z nich bez opamiętania.

No dobra, więc może jednak wino zaczynało nam powoli uderzać do głów.

– Podziwiam, że dałeś sobie radę – stwierdziłam, gdy już przestałam chichotać.

– „Dałem radę", hm. Powiedziałbym raczej, że przetrwałem, zwłaszcza pierwsze dwa lata. Potem już było okej, a w każdym razie na tyle, że idąc na studia, nie czułem się w niczym gorszy od rodowitych Francuzów.

– Twierdzisz, że nie czułeś się od nich lepszy? – Wyszczerzyłam zęby.

– Nie, Lucy – zaśmiał się. – Co najwyżej inny. I wtedy już wiedziałem, że to jak najbardziej okej. Ale nie ukrywam, że w jednym chciałem być lepszy od wszystkich.

– W pływaniu? – zgadłam.

– Nie – ponownie zaprzeczył. – Chciałem być najlepszym herpetologiem, jakiego widział świat – oznajmił.

– Herpetologiem, czyli gościem bawiącym się płazami i gadami? – dopytałam i zacisnęłam wargi, by powstrzymać kolejny wybuch śmiechu.

Kącik ust Joshuy powędrował do góry w rozbawieniu.

– Bawiącym się płazami i gadami zawodowo – poprawił mnie. – Dlatego od początku studiów zaangażowałem się w różne wolontariaty na uczelni, a potem też bezpośrednio w stowarzyszeniu zajmującym się ochroną francuskiej herpetofauny. W każdym razie... – Machnął niedbale ręką, jakby chciał tym pokazać, że nie ma o czym gadać.

– Nie no, czekaj – wtrąciłam. – To bardzo ciekawe. I bardzo miło z twojej strony, że się w to angażujesz. Czym się zajmuje to stowarzyszenie?

– Różnymi rzeczami. Akcjami edukacyjnymi, badaniami naukowymi, lobbingiem na rzecz ustawodawstwa przyjaznego gadom i płazom, małymi i większymi działaniami mającymi na celu ochronę gatunków i wzrost liczebności populacji...

– Żeby było ich więcej? – Mimowolnie się skrzywiłam, chociaż bardzo starałam się tego nie robić. Uważałam, iż to bardzo szlachetne ze strony Josha, że angażuje się w takie inicjatywy, jednak było mnóstwo gadów i płazów, które budziły we mnie odrazę, a nawet strach.

– Żeby nie wyginęły – odparł. – Gdyby chodziło o foki, pewnie bardziej byś to doceniła? – zażartował.

– Foki! – Zerwałam się z miejsca, bo najwyraźniej moje zainteresowanie herpetologią już się wyczerpało. – Chodźmy zobaczyć foki!

– Lucy – Josh spojrzał na mnie sceptycznie – naprawdę nie sądzę, żeby do nas podpłynęły.

– Nie zaszkodzi sprawdzić! – Wypiłam resztkę wina z kieliszka, postawiłam go na stole i podbiegłam do wyjścia. Po drodze chwyciłam ze swojej kajuty japonki i wcisnęłam je na odziane w skarpetki stopy.

GORSZY NIŻ SZTORM (komedia romantyczna 16+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz