Ledwo otworzyłam jeszcze zaklejone oko i ujrzałam Alana paradującego w krótkich spodenkach po kuchni. Tak dokładnie, nie miał na sobie koszulki. Obróciłam się na drugi bok, żeby wyprzeć ten obraz z mojej głowy i wtedy zobaczyłam godzinę na zegarku.
MC: 11:00! - krzyknęłam co najmniej jakbym zobaczyła ducha.
Alan: Przepraszam, nie chciałem Cię budzić - widać było, że zrobił to nieumyślnie.
MC: Nie, przepraszam nie chciałam się unosić. Z reguły wstaje dosyć wcześniej, ale widocznie potrzebowałam się porządnie zregenerować - chwyciłam się ramy kanapy i wstałam.
Alan: Kawy? - trzymał już gotowy kubek w ręce.
MC: Tak, oczywiście. Ty nie w pracy? - zapytałam.
Alan: Wczoraj dużo się działo, zacznę dzisiaj trochę później. Zresztą nie mogłem Cię zostawić bez słowa kiedy tak słodko spałaś - zaśmiał się patrząc na mnie.
MC: Słusznie. Łazienka na lewo? - zapytałam.
Alan: Na lewo - wskazał ruchem dłoni.
Poszłam się szybko odświeżyć i zmyć z siebie stres, który pozostał na mnie jeszcze po wczoraj. Czy miałam na dziś jakiś plan? Zasadniczo powinnam udać się do Jessy i wesprzeć ją na tyle na ile potrafię. Tylko czy oni już zdążyli przyjechać do Duskwood.
Opony...przebite opony, zapomniałam. Jest już dzień więc chyba nie będę miała problemu żeby się tam dostać. Wyszłam z łazienki i szybko ogarnęłam moje miejsce noclegowe, wypiłam kawę jednym duszkiem co nie uszło uwadze Alana.Alan: Hola, hola, gdzie ty się tak śpieszysz? - zapytał mocno zdziwiony.
MC: Pamiętasz? Może sama Ci mówiłam albo ewentualnie o tym nie wspomniałam przez natłok wydarzeń. Moich przyjaciele nadal są w tym pseudo bezpiecznym domku na odludziu. Człowiek bez twarzy przebił im opony kiedy tam byli, czekają teraz na pomoc drogową więc pomyślałam, że nie warto tracić czasu i pojadę tam do nich - przedstawiłam to najszybciej jak tylko mogłam.
Alan: Jadę z Tobą - nie mrugając oczami odpowiedział szybciej niż się spodziewałam.
MC: Ale... - nie zdążyłam dokończyć.
Alan: Żadnych ale, bierz kluczyki wychodzimy - powiedział pewnym głosem.
W mniej niż 5 minut byliśmy w samochodach kierując się do moich przyjaciół. Oczywiście zapomniałam kolejny raz ostrzec Jessy już nie wspominając, że dostanie zawału jak zobaczy Alana.
(...)
Podjechaliśmy po piękny drewniany domek. Alan jechał tuż za mną swoim prywatnym samochodem więc nie zwróciliśmy na siebie uwagi po drodze. Na werandzie widziałam Jessy i Cleo, zniknęły zaraz po tym jak podjechałam autem, powoli zaczęłam z niego wychodzić, żeby nie obawiały się obecności obcych ludzi , przecież nie dałam im znać o swoich zamiarach. Nagle z drzwi wejściowych wyskoczyła Jessy i nie zastanawiając się rzuciła w moje ramiona.
CZYTASZ
I love you too, Jake
Mystery / Thriller"Na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec." - John Lennon W powyższym opowiadaniu znajdziecie kilka odpowiedzi na najbardziej nurtujące Was pytania po skończonej rozgrywce. Czy Jake spełni swoją obi...