Podeszłam do głównej drogi kiedy zauważyłam podjeżdżający radiowóz. Wsiadłam do auta i w tym samym momencie poczułam uczcie przeszywającego stresu.
MC: Serio? Radiowóz? To potęguje mój stres przed już i tak fatalną sytuacją - Alan ruszył w kierunku komendy.
Alan: Przepraszam ale jestem w godzinach pracy i chcąc nie chcąc poruszam się tym oto pojazdem. Nie stresuj się bo nie masz na to wpływu - gdybyś tylko znał prawdę Alan.
Dojechaliśmy pod drzwi komendy, wchodząc powoli po schodach do środka widziałam biegających gliniarzy z kubkami kawy. Każdy był na tyle zagoniony, że nawet nie zwrócili na mnie uwagi co dodało mi otuchy. Jednak nie jestem taką celebrytką w Duskwood za jaką uważał mnie kiedyś Phil.
Alan: Zapraszam do mojego skromnego biura. Kawy? - wskazał ręką na krzesło.
MC: Nie, nie trzeba już ciśnienie wystarczająco podskoczyło mi po przejściu przez główne drzwi - nie było to śmieszne, ale oboje zaczęliśmy się cicho śmiać.
Alan: Dobrze, teraz ta część mniej przyjemna. Zadam Ci kilka pytań i odpowiadaj na nie proszę zgodnie z prawdą - przełknęłam ślinę, zaczyna się - zacznę od początku. Skąd Hannah miała Twój numer?
Dobre pytanie, opowiadałam mu wszystko krok po kroku od początku do chwili przed pożarem w kopalni. Ominęłam dokładne informacje i pewne elementy związane z Jake'iem, muszę przyznać, że do tego momentu szło mi całkiem nieźle.
Alan: Zanim przejdę do tematu Grimrock. Czy Jake dalej się z Tobą kontaktuje? - głupia byłam myśląc, że o to nie zapyta.
MC: Nie, nie mam na jego temat żadnych informacji - jest mi słabo, nie wiem czy od wczorajszego alkoholu, czy od tego przesłuchania.
Alan: Czy brałaś pod uwagę fakt, że jako sprawca mógł zwyczajnie uciec? - 1,2,3 odliczam nim wybuchnę.
MC: ON TEGO NIE ZROBIŁ!!! - wybuchłam, Alan nie spodziewał się takiej reakcji.
Alan: MC, powiedz prawdę... - nie patrzył na mnie ani przez sekundę.
MC: Jake chciał pomóc Hannah tyle wiem i nic więcej - przecież mówię prawdę.
Alan: Wiesz, moi ludzie analizowali jakim cudem Richy wydostał się z kopalni. Jeden wniosek jaki wszyscy uznajemy za słuszny to fakt, że było to zwyczajnie niemożliwe. Ktoś musiał mu w tym pomóc, chłopak ledwo stał na nogach i runął na ziemię - moja głowa krwawiła, skoro Richy był w takim stanie to w jakim jest Jake.
MC: Nie było mnie tam. Byłeś jedyną osobą, którą o to poprosiłam - to akurat prawda, nikogo więcej nie prosiłam o rzucanie się do paszczy lwa.
Alan: Wiesz, że Richy zanim runął na ziemię i stracił przytomność? - rozglądałam się po pokoju zastanawiając się jakie są szanse na przeżycie jeśli wyskoczę przez okno.
MC: Oświeć mnie! - nie mam nerwów na takie rozmowy.
Alan: "MC zna całą prawdę" - k*rwa jeb*na jego mać, trzeba było siedzieć w swoim mieszkaniu i czekać aż Jake napisze.
MC: Ja... - przerwał mi.
Alan: Wiem wszystko MC - popatrzyłam na niego jakby właśnie miał za chwilę wyjawić wielki sekret wszechświata.
MC: Nie rozumiem? - błagam nie trzymaj mnie w napięciu.
Alan: Kamery MC - k*rwa kamery, czemu ja na Boga o nich zapomniałam. Przecież Alan mi dał dostęp do podglądu i sam na nie patrzył - zapomniałaś, to zrozumiałe. Bardzo dużo się wydarzyło, jest tylko jedna kwestia, wiedziałem Richy'iego na kamerach ale nie słyszałem.
CZYTASZ
I love you too, Jake
Mystery / Thriller"Na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec." - John Lennon W powyższym opowiadaniu znajdziecie kilka odpowiedzi na najbardziej nurtujące Was pytania po skończonej rozgrywce. Czy Jake spełni swoją obi...