Pokonaj strach

81 3 0
                                    

Byłam gotowa i zmotywowana do przeżycia dzisiejszego dnia, w moich drzwiach stanął Phil ubrany w męskie bojówki koloru khaki i czarnej przylegającej koszulce, na głowie miał związaną opaskę i włosy spięte na samuraja.

MC: Gdzie do licha Ty mnie zabierasz? - snułam teorie między rybami, gokartami i spływem kajakiem ale żadna z nich nie pasowała mi do osobowości Phila.

Phil: Niespodzianka - wyciągnął rękę w moją stronę naznaczając, że pora wychodzić.

Wsiadając do auta rozejrzałam się szukając Jake'a w oddali, zawsze gdzieś był ale tym razem nie czułam jego obecności.

Jechaliśmy 50 minut prostą drogą, krajobraz z lasów przeniósł się w skaliste tereny z każdym kilometrem góry skalne piętrzyły się coraz wyżej. Dojechaliśmy na parking z napisem "Waterfall" i jak już się domyśliłam będziemy szli pieszo do wodospadu. Phil wyciągnął z samochodu duży plecak, założył na siebie, zamknął auto i zapytał.

Phil: Gotowa na małą przygodę? - uśmiechnął się i przyjrzał się mapie przy drodze - ruszajmy.

Szliśmy kamienistymi ścieżkami aż do pierwszych mniejszych wodospadów, były cudowne ich siła była porażająca, tak swobodnie spadała z nich woda litrami.

Zdziwiona byłam, że Phil ani razu nie sugerował żeby zatrzymać się na papierosa, zwyczajnie wspinaliśmy się wyżej czasem w ciszy, czasem opowiadając coś o sobie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Zdziwiona byłam, że Phil ani razu nie sugerował żeby zatrzymać się na papierosa, zwyczajnie wspinaliśmy się wyżej czasem w ciszy, czasem opowiadając coś o sobie. Im byliśmy wyżej tym głośniej słyszałam krzyki ludzi, nie były one wywołane czyjąś krzywdą, brzmiały jakby ktoś jednocześnie się bał i śmiał. Z każdym krzykiem zastanawiałam się co zobaczę na szczycie i mogłam się domyśleć, że będzie to ogromny, przepiękny wodospad z krystalicznie czystą wodą. Ludzie skakali z wyższych półek skalnych do wody, jeszcze inni zwyczajnie kąpali się w małym jeziorku u jego podnóża. 

Phil: Teraz czeka nas trochę pionowej wspinaczki - odparł i ruszył do przodu.

MC: Czekaj, czekaj jak to pionowej? - patrzyłam na skaczących ludzi i zastanawiałam się, który z nich uderzy o skałę i zginie na miejscu lub większym szczęściem trafi połamany do szpitala.

Phil: Widzisz tam u góry wyrastające drzewo ze skały? - popatrzyłam do góry - z tamtej perspektywy będzie piękniejszy widok, chodź to nie będzie trudne.

Uwierzyłam mu jak głupia i ruszyłam krok za nim, wspinaliśmy się półka po półce, nie mam lęku wysokości ale z każdym stopniem robiło się poważnie wysoko, gdy tylko dotarliśmy na szczyt przyjrzałam się widokowi.

MC: Phil, mówiąc piękny widok miałeś na myśli czubki drzew czy niebo? - obróciłam się dla pewności wokół własnej osi by dostrzec czy czego nie przeoczyłam.

Phil: Przecież jest pięknie, szczególnie jak się spada -  zaczął ściągać z siebie ubrania aż do bokserek.

MC: Nie, nie, nie ma takiej opcji! Pomachaj mi co najwyżej w locie - otworzyłam szeroko oczy i objęłam się własnymi rękami.

I love you too, JakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz